ostatnia bitwa

47 1 0
                                    

Theo jechał już do Meksyku od kilku godzin, więc znajdowali się właśnie w połowie drogi. Jednak ani on, ani Ellie-Ann nie odezwali się do siebie. W większości dlatego, że dziewczyna przespała tą część na siedzeniu pasażera. Szatyn spojrzał się kątem oka na dziewczynę, która siedziała już obok niego. Cieszył się z tego, że mógł spędzić ten czas z nią. Szczerze też wątpił, że wytrzymałby tą podróż z kimś innym ze stada Scotta.

Ellie-Ann przekręciła się w fotelu i podniosła spojrzenie na chłopaka. Uważnie go obserwowała, podczas gdy ten dalej prowadził samochód. Zastanawiała się, co może się wydarzyć na miejscu. W końcu będą musieli spotkać się z Kate. Nie było szansy na to, że nie będzie pilnować Scotta. Dlatego Ellie musiała być ostrożna przez cały pobyt w Meksyku.

– Co ci chodzi po głowie? – Theo zapytał, wciąż obserwując uważnie drogę.

– Zastanawiam się, czy chmury wiedzą, że zasłaniają niebo. – Ellie odpowiedziała, a kącik jej ust uniósł się delikatnie do góry.

– Raczej nie, chociaż kto wie. Niektórzy nie pamiętają, że wilkołaki i chimery mogą słyszeć bicie serca.

– Mhm, mhm. Naprawdę to myślałam o Kate. Boję­­ się, że uratowanie ich może być trudniejsze niż nam się wydaje.

– Będzie okej. Nawet jeśli Kate coś planuje to jestem pewien, że uda nam się poradzić ze wszystkim. – Obiecał jej Theo, posyłając dziewczynie uśmiech.

Ellie-Ann krótko pokiwała głową i wyjęła gumkę ze swojej kieszeni. Blondynka związała swoje włosy w kitkę, po czym spojrzała się na swoje rzeczy z tyłu samochodu. Przenosząc swoje spojrzenie na Theo, zauważyła jego niewielki uśmiech, gdy spoglądał się na nią. Ellie odwzajemniła jego uśmiech oraz rozejrzała się po otoczeniu. Zauważyła wtedy, że znajdują się już przed świątynią.

Ellie-Ann usłyszała dźwięk karabinu i uderzania czegoś o skałę. Wysiadając szybko z samochodu Theo, nie wzięła nawet swoich rzeczy. Od razu też zauważyła w jakiej sytuacji znajduje się Derek. Kątem oka zobaczyła też, jak Theo zatrzymał się tuż koło niej. Mogli zobaczyć, jak Berserk oddalił się od nich. Derek wciąż opierał się o skałę za sobą. Dociskał jedną ze swoich dłoni do ciała, gdy blondwłosa podbiegła do niego.

– Jest z nim bardzo źle? – Spytał Peter, obserwując swojego siostrzeńca z odległości.

Blondwłosa zignorowała powiększający się ból w swojej piersi. Pełna nadziei, Ellie-Ann zaczęła używać swojej mocy. Neonowo zielony płomień otoczył ranę mężczyzny, wpływając później do jej środka. Ta zaczęła się powoli zmniejszać i goić, ale i tak był to długi proces. Starając się uleczyć Dereka, zielonooka zauważyła Braeden, która ukucnęła tuż obok niej.

– Jest okej, jest okej. Po prostu dostańcie się do Scotta. – Wymamrotał Derek z ciężkim oddechem, sycząc co jakiś czas z bólu. Niebieskie oczy na chwilę spojrzały się na Ellie-Ann, która wciąż skupiała się na uleczeniu go. – Znajdźcie go. Jesteśmy zaraz za wami. Idźcie. Idź!

– Jesteś okropnym kłamcą. – Wymamrotała cicho Ellie-Ann, ale i tak podniosła się ze swojej pozycji i odeszła za Peterem.

– W tą stronę. – Wymamrotał Peter, gdy dostali się do środka świątyni.

Biegli przez kolejne korytarze, odsuwając od siebie zwisające z góry sznurki. W pewnym momencie Peter zatrzymał ich wszystkich. Brązowowłosy odwrócił się w ich stronę, blokując im również przejście dalej. Mężczyzna stwierdził po tym, że muszą najpierw ustalić, gdzie są. Dopiero wtedy mogliby odnaleźć Scotta i Kiry.

Ellie-Ann ostrożnie oparła się o ścianę, próbując uspokoić swój oddech. Jej mięśnie wciąż były spięte przez ciągłą świadomość o tym, jak słaba była energia życia Dereka. Rozmyślanie nad tym przerwane było jednak przez uczucie czyjejś dłoni na swoim nadgarstku. Podnosząc swój wzrok, od razu napotkała oczy Theo, który splótł ich palce. Ellie-Ann była wdzięczna, że chłopak mimo wszystko dbał o to, żeby się za bardzo nie martwiła całą sytuacją.

Broken PromisesWhere stories live. Discover now