Us life - History

701 50 19
                                    

Byli dziećmi. Chcieli się po prostu bawić beztrosko na placach zabaw. Biegać po mieście i zbierać pobłażliwe oraz zirytowane spojrzenia. Wysłuchiwać kazań rodziców, obgadywać wrednych nauczycieli, wyrabiać sobie gusta metodą prób i błędów; płakać po nocach z błahych powód, zdobywać doświadczenia dotyczące przyjemnych rzeczy, mieć czas by po prostu leżeć i nic nie robić. Chcieli być normalni. Nigdy nie prosili się o to by niszczyć spokojne życie niewinnych dusz, które nawet nie skończyły jeszcze szkoły, nie chcieli brudzić kostki brukowej cudzą krwią ku przerażeniu przechodniów, nie mieli najmniejszej ochoty wysłuchiwać zrozpaczonych rodziców próbujących ich przekonać by darowali im życie. Nigdy nie pragnęli uczyć się w jaki sposób bezszelestnie podciąć komuś gardło, jak najboleśniej wyrywać paznokcie, jak powalać ludzi masywniejszych i wyższych dwa razy od nich, jak przekręcać wszystko tak żeby zniszczyć komuś całe życie jednym słowem. Ale czy ktokolwiek byłby wstanie wysłuchać ich próśb? A co ważniejsze je spełnić?

— Oi Dazai! Pośpiesz się ty mumio!

— Już idę, już idę! Po co tak agresywnie Chuuya?

Wyszli właśnie z banku. Zza zamkniętych drzwi nadal dało się słyszeć krzątaninie ludzi sprzątających czerwoną ciecz znajdującą się praktycznie na każdym skrawku podłogi. Mieli po prostu porozmawiać z pewnym ważniakiem, który był winny im pieniądze. Idiota myślał, że skoro duet, który został do niego przysłany składał się z nadal według społeczeństwa dzieci to uda mu się wyjść z tego na wygranej pozycji, niestety nie tylko on nie wyszedł z tego bez szwanku, ale ucierpieli również jego współpracownicy. Dazai nadal ubolewał, że zginął zanim w ogóle był w stanie przekonać się jaka była ich prawdziwa moc.

— Jeśli będziesz się tak guzdrał to nigdy tam nie dojdziemy. No dalej inaczej osobiście dopilnuje żebyś wąchał kwiatki od spodu! — Krzyczał na niego zdenerwowany. Był cały klejący się od posoki oraz krwi przez pewnego idiotę, który nawet nie umiał dobrze poderżnąć komuś tchawicy, a on był zmuszony niestety stać naprzeciw tego. Wolałby zmyć to z siebie zanim na dobre się to zeschnię i będzie musiał poświęć kilka godzin żeby choć trochę zmyć ten okropny odór.

— Naprawdę byłbyś taki wspaniały?! Nie wiedziałem, że jesteś taki dobroduszny Chuuya~! — Brunet z błogim szczęściem doskoczył do partnera z tym swoim "niewinnym" uśmiechem na, który nabrałoby się większość społeczeństwa, która ani nie kojarzy jego nazwiska, ani jego działalności w mafii.

Rudowłosy westchnął na to tylko po czym wsiadł do samochodu, którego kierowcą był Hirotsu, dość zaufany członek portowej mafii oraz jak i samego jej szefa. Nakahara miał nadzieję, że będzie mógł przez najbliższy tydzień po prostu leżeć w swoim łóżku i oglądać idiotyczne seriale lecące w TV. Był zmęczony, chciał odpocząć. Miał chyba do tego prawo skoro co chwila dostawał jakieś nowe zadania prawda? Niestety, świat był okrutny i nic nigdy nie mogło pójść po jego myśli oraz dać mu odetchnąć.

Chcieli być po prostu dziećmi.

***

Cóż, pomysł wpadł mi tak sam z siebie. Nie wiem co z tego wyjdzie, nie nadaje się do prowadzenia dłuższych historii. Tak czy siak, może coś z tego będzie.

Edit: (Tekst po kiepskiej, ale jednak korekcie)

Us life || Soukoku ||Where stories live. Discover now