12

30 3 0
                                    



– Co robisz resztę dnia? – Zapytała Hermiona zajadając się lunchem. Alexis otworzyła usta, żeby jej odpowiedzieć, ale Harry ją wyprzedził.
– Idzie ze mną.
– Co? – Zapytała zdziwiona Lestrange. Policzki Harrego zaczęły robić się czerwone.
– Zobaczysz, widzimy się o osiemnastej w pokoju wspólnym. – Hermiona spojrzała podejrzliwym wzrokiem na zarumienionego Harrego.
– Czy Jean coś o mnie mówiła? – Zmieniła temat Alexis, gdy zauważyła zawstydzenie Pottera.
– Nie. – Odpowiedział Ron z pełną buzią.

*✭˚・゚✧*・゚*✭˚・゚✧*・゚*

Było kilka minut po osiemnastej. Alexis wybiegła szybko z dormitorium. W pokoju wspólnym czekał na nią Harry z dwoma miotłami.
– Mówiłaś, że masz ochote polatać. – Powiedział czerwieniąc się.
– Harry Potterze! Jesteś niemożliwy! – Zaśmiała się.
– Skąd masz drugą miotłę?
– George mi porzyczył. – Odpowiedział wstając z sofy.
Przyjaciele wymknęli się z Hogwartu i poszli na boisko do quiddicha. Harry ćwiczył z Alexis podania kaflem. Po dobrych trzech godzinach usiedli razem na trybunach.
– Co raz lepiej ci idzie. – Stwierdził Potter.
– Harry, twoja warga. Zapomniałam, że rzuciłam ci w twarz kaflem. Przepraszam. – Powiedziała przybliżając się do niego. Przyglądała się rozcięciu.
– To nic takiego. – Machnął ręką.
– Może pójdziemy z tym do Pomfrey? – Zapytała, ale Potter pokiwał przecząco głową.
– Niech ci będzie, ale tylko pod warunkiem, że pozwolisz mi sie tym zająć od razu jak wrócimy do zamku.
– W porządku. – Zgodził się. Nagle zaczęło padać.
– Chodźmy już, zimno mi. – Narzekała Alexis. Harry podał jej swoją kurtkę.
– Ty to już do reszty zwariowałeś. – Pokręciła głową czarnooka.
– Może tak, ale ubierz ją. – Powiedział, a Lestrange niechętnie założyła kurtkę.
– Alexis? – Zapytał nieśmiało po chwili ciszy.
– Co?
– O co chodziło tej całej Jean? – Słysząc pytanie Harrego dziewczyna westchnęła. Wiedziała, że prędzej czy później francuzka się o wszystkim wygada i lepiej żeby jej przyjaciele dowiedzieli się tego od Alexis.
– Że tak powiem... trochę ją poturbowałam w Beauxbatons. – Zaśmiała się nerwowo.
– To znaczy? – Dopytywał Harry
– Od zawsze się nade mną znęcała i pewnego dnia po prostu przesadziła. Zaczęła porównywać mnie do mojej matki, więc użyłam na niej zaklęcia Levicorpus. Byłam taka wkurzona, że regały w bibliotece zaczęły płonąć, do dziś nie wiem jak to się stało. Gdyby nauczycielka nie zainterweniowała to pewnie byłoby po niej. Proszę Harry, nie oceniaj mnie. Nie chce już więcej popełnić tego błędu, mówiłam, że chce być dobra. – Powiedziała.
– I jesteś dobra. Chodźmy już, robi się co raz zimniej. – Harry wstał z trybun, widząc jak Alexis trzęsie się z zimna.

Weszli do zamku. Byli cali przemoczeni. Usiedli na sofie w pokoju wspólnym, który był już pusty.
– Pokaż tą wargę. – Powiedziała przysuwając się do Pottera. Złapała go za podbródek i wycelowała różdżką w usta Harrego.
– Enervate. – Wyszeptała. Rana się zasklepiła. – Gotowe. Został jeszcze tylko lekki bladoróżowy ślad. – Uśmiechnęła się przejeżdzając opuszkiem palca po wardze Harrego.
– Dzięki. – Powedział odwzajemniając uśmiech. Gdy Alexis podniosła wzrok z jego ust i spojrzała mu w oczy, poczuła jak oblewa ją rumieniec. Odsunęła się od Harrego. Jego policzki również były czerwone.
– Wiesz co się stało równy rok temu? – Zapytała Alexis. Harry pokiwał przecząco głową. – Trafiłam do Gryffinodru. – Uśmiechnęła się na to wspomnienie.
– Użyłam go do wyczarowania patronusa. – Dodała. Harry ziewnął.
– N-nie nudzisz mnie, przepraszam... Po prostu jestem zmęczony. – Odpowedział zgodnie z prawdą.
– To chodźmy już do swoich dormitoriów, jutro zaczynamy zielarstwem. – Powiedziała po chwili ciszy. Wstali z kanapy.
– To ja też, też już pójdę. – Powedział zawstydzony.
– Dzięki za dziś, Potter. – Przytuliła go mocno. Harry również czule otoczył ją ramionami.
– Dobranoc. – Powiedział gdy odsunęli się od siebie.
– Branoc. – Odpowedziała i poszła do swojego dormitorium.

𝘺𝘰𝘶'𝘳𝘦 𝘮𝘺 𝘤𝘩𝘰𝘴𝘦𝘯 𝘰𝘯𝘦 | harry potter ffWhere stories live. Discover now