²⁶ - ɪᴛ'ꜱ ꜱᴏ ᴅɪꜰꜰᴇʀᴇɴᴛ ɪɴ ᴍy ʜᴇᴀᴅ

Start from the beginning
                                    

Sączył leniwie whisky z lodem, rozglądając się po pomieszczeniu.

Siedział w budce z Lucasem, gdzie miał widok na parkiet pełny zatłoczonych ludzi wijących się w tańcu. Nad ich głowami migotały różnokolorowe światła a dym buchający z rur nad sufitem, kłębił się między ciałami. Skanował wzrokiem różne osoby, szukając kogoś z kim mógłby spędzić noc, nie zatrzymując się na nikim dłużej niż trzy sekundy. Tyle wystarczyło mu by ocenić czy dana osoba go pociąga i jest w stanie spełnić jego oczekiwania.

Lee nie należał do osób wybrednych, ale nie można było też o nim powiedzieć, że brał to co popadnie.

Miał swoje zasady, których wolał przestrzegać i kierował się nimi, gdy wyruszał na poszukiwania swojej zdobyczy na jedną noc, nie chcąc przypadkiem natknąć się na kogoś, kto go rozczaruje.

Próbował zapomnieć swojego pana idealnego nr. #5, który zniknął tak szybko jak się pojawił. Jego wady rosły nierównomiernie względem jego wyglądu, stąd nie miał też wyboru i musiał pozwolić mu odejść.

Szkoda, bo był słodki i miał słabą wolę - potrafił zrobić to, co mu się kazało, nie narzekał przy tym i z uśmiechem, patrzył mu podczas swoich zadań w oczy, chcąc być kochanym i zaakceptowanym przez Marka (niestety w głębi duszy wiedząc, że ten go zostawi jak tylko się nim znudzi i odstawi go w kąt).

- Znalazłeś kogoś odpowiedniego? - Zapytał go przyjaciel, samemu nie odrywając wzroku od tańczących ludzi, próbując zgadnąć na kogo padnie dzisiejszy wybór wieczoru i kto dostąpi zaszczytu pójścia z Markiem do łóżka.

On nie zamierzał uczestniczyć w tym procederze, będąc wiernym nie odwzajemnionej miłości jaką darzył Jungwoo. Mógłby z łatwością zgarnąć z parkietu pierwszą lepszą osobę i zabrać ją do łazienki, na szybki numerek, bez zobowiązań, jednak po co? Nie chciał tego robić, mając z tyłu głowy świadomość, że Kim może uznać go za kogoś, kto nie traktuje swojego partnera na poważnie, zaliczając wszystko co się rusza, co nie było prawdą.

- Nie, wciąż szukam - Pokręcił głową, wypijając za jednym razem zawartość trzymanej w dłoni szklanki. Skrzywił się, przełykając alkohol, lekko palący jego przełyk.

- Straszna dzisiaj średniawa. Miał tu być taki rozmaity wybór, niby klub na poziomie a powpuszczali byle jakie kurwiska z ulicy i nie idzie odróżnić atrakcyjnej dziewczyny od taniej gówniary, chcącej sprzedać się za dwa drinki - Z niesmakiem zacmokał, spluwając na ziemię.

- Dlatego zamierzam poszukać szczęścia przy barze, zaczekaj tu na mnie - Poklepał przyjaciela po plecach, puszczając mu oko i z pustą szklanką w dłoni wstał i oddalając się od ich loży skierował się w stronę baru, za ladą którego najprzystojniejszy mężczyzna jakiego dane mu było widzieć od dawna.

Rażony piorunem nagłego pożądania, wyprostował się i usiadł na jednym z wysokich krzeseł, kładąc pustą szklankę na blat i z uśmiechem czekając na swoją kolej by zamówić następną czterdziestkę whisky.

Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnych brązowych włosach z których jedno pasmo luźno opadało mu na czoło, postawnej budowie i zadziornym uśmieszku, z którym przyglądał mu się kątem oka, nim postanowił do niego podejść, przybliżając się nieznacznie tak, by z łatwością usłyszeć treść jego zamówienia mimo głośnej, dudniącej muzyki, która mogła łatwo ich zagłuszyć.

- Od kiedy wpuszczają tu dzieci z gimnazjum? - Zapytał głębokim, przyjemnym dla ucha głosem. Mark od razu poczuł jak do jego nozdrzy dociera zapach perfum mężczyzny, które pachniały mocno i męsko; dokładnie tak jak wyobrażał sobie, że ktoś taki jak ów barman mógł pachnieć.

sicko mode | l.dh + l.mkWhere stories live. Discover now