— Donghyuck, jak to sięstało, żejesteś chory? Potrzebujesz mojej pomocy?
— Euijin ty imbecylu, mówiłem ci że byłem na randce z Markiem, to tam musiało mnie przewiać. Teraz czujęjak bolą mnie kości, nie mam energii i chce umrzeć
— Już do ciebie jadę, poczekaj na mnie w swoim domu, dobrze? Nigdzie nie wstawaj postaram sięprzyjechaćtaksówką jak tylko będęmógł
— Nigdzie nie przyjeżdżaj, dopóki nie przywieziesz mi zupy z węgorza i czegościepłego do picia. To twoja wina Euijin, żegłoduje, nigdy nie masz dla mnie czasu i o mnie nie dbasz. Gdybyrodziceżyli... wszystko byłoby inaczej
— Jaki masz kod do drzwi? Żebymwiedział jak mam wejść
— Nie stać nas na elektryczny zamek do drzwi, nie pamiętasz? Zamykamy dom na klucz. Drzwi sązresztą otwarte. Proszę, przyjedź szybko — Rozłączył się, wypuszczając telefon z ręki i zamykając oczy, głośno oddychając.
Był tak strasznie zmęczony i słaby.
Teraz marzył tylko o tym by przestał tak się czuć, zasypiając w ciągu minuty.
Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.
Oups ! Cette image n'est pas conforme à nos directives de contenu. Afin de continuer la publication, veuillez la retirer ou télécharger une autre image.
Zdziwił się, gdy zobaczył, że dzwoni do niego Donghyuck.
Nie zdarzało się to zbyt często i jak miał być szczery, był to widok tak rzadki jak zobaczenie prawdziwego jednorożca.
Odebrał bez wahania, słysząc w słuchawce przeraźliwy charczący kaszel, który go zaniepokoił.
— No co tam skarbie? Cośsięstało? — Zapytał, odkładając na bok narzędzia, którymi próbował podrasować motocykl, niedawno kupiony mu przez jego rodziców.