13. Obecność

46 18 0
                                    

Oddała pocałunek. Ich języki wykonywały ruchy tworząc wspólny taniec, jednak Fallon po chwili otrzeźwiała. Do jej głowy uderzyło pytanie: co ja wyprawiam. Odsunęła się od chłopaka i go spoliczkowała. Następnie zacisnęła usta w linię i powstrzymując łzy wyminęła chłopaka.

Złapała swoją torebkę i płaszcz, a następnie opuściła mieszkanie. Stojąc przed mieszkaniem założyła na siebie czarny płaszcz i poprawiła jego poły, zarzucił torebkę na ramiona i udała się w stronę domu.

Szła ulicą mijając różne budynki, a jej myśli uciekły w stronę sytuacji, która wydarzyła się na imprezie. Niewielu ludzi wiedziało, że dziewczyna chorowała na depresję. Owszem, większość drugiej klasy przesiedziała w domu, ale ludzie nie wiedzieli z jakiego powodu. Mieli tylko domysły, które nie były potwierdzone. Były to plotki na których potwierdzenie nikt nie miał racji. Jednak teraz cała szkoła będzie wiedzieć, a ci co tego nie rozumieją będą ją wyzywać od wariatek. Bała się tego, odkąd zachorowała była to zmora, która ją dręczyła nie pozwalając normalnie funkcjonować. 

Niestety taka była populacja ludzi. Nie wszyscy rozumieli takie choroby, która była jak każda inna. Ale świat był pełen osobników, którzy będą wyzywać takich od świrów, wariatów, niespełna umysłowych i tego właśnie obawiała się Fallon. Nie chciała być odsunięta, być znowu wyrzutkiem. Chciała być traktowana jak każda inna dziewczyna. Mieć znajomych, wymykać się z domu i chodzić na imprezy. Chciała być w końcu tą normalną. Pragnęła by inni nie przyczepiali jej znowu tej samej łatki. Chciała być po prostu Fallon. Nie wariatką, świrem, chorą.

Pociągnęła nosem i czuła zbierające się łzy w oczach. Przetarła je, jednak to nic nie pomogło bo po chwili z jej oczu wydostał się wodospad. Definitywnie to było za dużo jak na jeden dzień. Jeszcze ten pocałunek, który był gwoździem do trumny sprawiając, że dziewczyna czuła się okropnie. Czuła się zdzirą.

Dziewczyna szła, wycierając policzki, jednak ślady łez były zbyt wyraźne, a tusz był rozmazany na jej bladych policzkach. Probowała go zetrzeć patrząc się w aparat telefonu ale to nic nie dawało, było tylko gorzej.

Weszła do domu cicho zamykając za sobą drzwi, lecz w salonie paliło się światło co oznaczało, że ktoś nie spał. Bała się że zobaczą jej łzy, a ona musiała być silna. Nie mogła zamartwiać rodziców.

— Fallon? — zza futryny wychyliła się jasna twarz, którą okalały jasne włosy. Mama Fallon nie spała spoglądając na twarz swojej córki, która była cała w rozmazanym tuszu do rzęs. Kobieta tylko wciągnęła głośno powietrze i złapała w dłoń policzek córki, ścierając czarny tusz.

— Tak mamo. — Przymknęła powieki, a na jej twarzy ukazał się grymas. Próbowała go zwalczyć, ale to i tak było na daremne. Mama jej wiedziała, że coś jest nie tak. Znała ją zbyt dobrze.

— Co się dzieje kochanie? — Na twarzy blondynki widniało zmartwienie. Po chwili kobieta rozłożyła ręce, a szatynka wpadła w nie, mocno obejmując swoją mamę. Poczuła się jak w najlepszym azylu, jakby wszystko było już dobrze. Jakby nic się nie wydarzyło.

— To wszystko się wydało. Ja już nie mam siły dalej walczyć. Chcę by to wszystko się skończyło. Jestem tak bardzo zmęczona. — Łzy skapywały na biały szlafrok, mocząc go i farbując na czarno. Josephine sama miała łzy w oczach obejmując ciasno córkę. Nie chciała by dziewczyna cierpiała. Była dobrym. człowiekiem, który na to nie zasługiwał. Nikt na to nie zasługiwał. Nawet najbardziej zwyrodniały człowiek, tego nie życzyło się innym osobą.

To właśnie był ten dzień, który wydarzał się kilka razy w miesiącu. Powtórka epizodu, którego Fallon kiedyś przeszła. To był czas kiedy szatynka nie była w stanie podnieść się z łóżka, a mama zanosiła ją do łazienki czy karmiła, bo dziewczyna nie miała siły utrzymać niczego w rękach. Spała wtedy całymi dniami, albo wracała bezsenność i wgapiała się w ścianę godzinami. To wtedy nie miała siły płakać, a emocji nie odczuwała. To wtedy rodzice nie spuszczali jej z oka bojąc się, że może wywinąć głupotę. Jednak nadchodził czas kiedy to mijało, a wszystko wracało do normy. Zaczynała normalnie funkcjonować i wracała do codziennego życia.

DarknessWhere stories live. Discover now