11. Impreza

53 17 0
                                    

Siedziała na łóżku i wpatrywała się w pustą przestrzeń. Analizowała wszystko co się dziś wydarzyło i co się dowiedziała. Tego wszystkiego było za dużo jak na jeden dzień. Za dużo informacji. Przecież jak dwójka bliskich osób mogła zrobić jej takie świństwo. Jej ukochana siostra i chłopak. Nie, to nie możliwe. Tłumaczyła to sobie ale nic nie skutkowało.

Zdrada. Jedna z najgorszych rzeczy jaką człowiek mógł wyrządzić drugiej osobie. To burzyło zaufanie sprawiając, że drugi raz trudno oddać swe serce.

Podniosła się z łóżka poprawiając pierzynę i spojrzała na zegarek leżący na szafce nocnej. Było już dziesięć minut po północy, dlatego przebrała się szybko w piżamę i nie mając sił położyła się do łóżka by zapaść w objęcia morfeusza.

***

Wrzuciła w pośpiechu książki do torby i zarzuciła ją na ramię. Zatrzymała się jeszcze przy lustrze przeczesując szybko włosy palcami. Była spóźniona do szkoły dlatego nie miała czasu by przejmować się wyglądem.

Zbiegła szybko po schodach do przedpokoju i założyła czarne conversy i zarzuciła na siebie czarną puchową kurtkę. Spojrzała jeszcze w lustro i poprawiła białą bluzkę wpuszczając ją w spodnie.

Po dwudziestych minutach dotarła do szkoły później niż powinna w niej być. Ominęła dwie lekcje, a ona nie mogła sobie na to pozwolić.
Musiała być idealna. Choć miała świadomość że nigdy nie będzie jak Danielle.

A później przyszła świadomość, że to Danielle była zakłamana. Nie Fallon.

Weszła do budynku i udała się w stronę szafek by móc schować do niej kurtkę i wyjąć potrzebne książki.

Kiedy już schowała rzeczy i wyjęła te potrzebne udała się w stronę sali do angielskiego gdzie miała mieć lekcje. Usiadła na ławce przed salą i wyjęła telefon z kieszeni spodni by odpisać na wiadomości.

Alexis: Czemu cię nie ma?
Alexis: Wszystko dobrze u Ciebie?
Alexis: Martwię się, odpisz.
Fallon: Wszystko okej, już jestem w szkole. Po prostu zaspałam.

Spojrzała na tapetę, która przedstawiała ją, Gavina, Danielle i Cindy. Zdjęcie to zrobione zostało rok temu w święta Bożego Narodzenia kiedy to każdy był ubrany w kolorowy sweter z naszytą głową renifera. Swetry te dostali od ciotki Stephanie, która sama te swetry dziergała. Były one drapiąc ale każdy założył go by nie zrobić ciotce Fallon i Danielle przykrości. A jej uśmiech wynagrodził im wszystko.

Szatynka smutno się uśmiechnęła mając świadomość, że to już nigdy nie wróci. To wszystko było jedynie nic nieznaczącą przeszłością, która już nigdy nie wróci.

Chwilę później rozbrzmiał dzwonek i uczniowie powychodzili z sal na przerwę. W momencie zrobił się tłum i nie było jak przejść pomiędzy ludźmi. Panował okropny ścisk, w którym chwilę później Fallon zobaczyła Alexis przeciskającą się przez ludzi, która machała ręką z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.

Ta dziewczyna była definicją optymizmu. Nawet w najgorszej sytuacji znajdowała pozytywy. A jej uśmiech rozjaśniła dzień każdemu. Była ona przepełniona szaleństwem, optymizmem co sprawiało, że niemal każdy ją znał. Była zawsze skora do pomocy, chętna do wykonywania zadań. Fallon taka nie była, należała raczej do tych odsuniętych na bok, cichych, niezarażających optymizmem. Na jej twarzy uśmiech rzadko występował. Była ona raczej powściągliwa, ale kiedy się uśmiechała to żaden inny uśmiech z nim się nie równał.

DarknessWhere stories live. Discover now