Destiny
Powiedzieć, że byłam w szoku, to jak nic nie powiedzieć.
Mężczyzna, który wpychał kutasa w usta blondynki, odsunął się od niej. Zapiął rozporek, wytarł ręce o spodnie i podszedł do nas, aby się przywitać.
- Kiedy rano widziałem cię na jachcie, promieniałeś. Teraz wyglądasz jeszcze lepiej.
Lucca, bo tak miał na imię mężczyzna, przytulił Corteza. Po tym odsunął się od niego i spojrzał na mnie, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Nie pozostałam mu dłużna. Również na niego spojrzałam i zauważyłam, że miał wiele blizn na rękach i na twarzy. Nie wyglądał na starszego niż dwadzieścia pięć lat. Miał krótkie włosy i tatuaż na szyi, który przedstawiał pajęczynę.
Jego znajomi w ogóle się nami nie przejęli. Masturbujący się mężczyzna zajął miejsce Lukki i teraz to on wpychał penisa w usta blondynki. Z kolei klęczący za nią facet coraz agresywniej pieprzył ją w tyłek. Chciałam jej pomóc, ale bałam się ruszyć.
- Jesteś piękna. Masz na imię Destiny, prawda?
Skinęłam głową, nie wiedząc, co innego mogłabym odpowiedzieć.
- To twoja niewolnica? - spytał Cortez, wskazując na młodą dziewczynę, nad którą w biały dzień znęcano się w zaułku. Podczas, gdy inni jedli pyszne posiłki w restauracjach znajdujących się za rogiem, biedna dziewczyna była skazana na prawdziwe tortury.
- Tak. Jest stosunkowo nowa. Mam ją dopiero od trzech miesięcy.
Ponad ramieniem Lukki patrzyłam na to, jak jeden z mężczyzn spuszcza jej się na piersi, podczas gdy drugi doszedł w jej tyłku. Po wszystkim zostawili ją samą sobie. Potraktowali tak, jakby była zabawką do seksu. Niczym więcej. To bolało mnie najbardziej. Rozumiałam, że w Meksyku seksualne niewolnictwo było dobrze rozwinięte, jeśli mogłam tak bestialsko to określić, ale każdy człowiek zasługiwał na szacunek. Dlatego chciałam do niej podejść, aby chociaż szepnąć dobre słowo, ale Juan stanowczo pociągnął mnie za rękę w swoją stronę, nie pozwalając wejść głębiej w zaułek.
- Jest ładna. Skąd ją masz?
Rozmawiali o niej tak, jakby była jakimś drogocennym przedmiotem.
- Co miesiąc odbywa się aukcja w stolicy - wyznał Lucca, a mi serce podeszło do gardła. - Organizuje ją niejaki Genny. Nikt nie wie, kto skrywa się za maską, ale facet ma najlepszy towar. Winter, podejdź tutaj!
Lucca krzyknął do dziewczyny. Ta natychmiastowo zaczęła iść w naszym kierunku... na czworakach.
Biedaczka zatrzymała się przy nodze swojego pana. Lucca położył dłoń na jej głowie i zaczął przeczesywać palcami jej włosy. Z bliska lepiej mogłam przyjrzeć się Winter.
Domyśliłam się, że jej imię nie było przypadkowe. Winter miała bladą cerę, a jej włosy były białe niczym śnieg. Nie widziałam jej oczu, gdyż miała je zamknięte, ale na pewno było w nich mnóstwo cierpienia.
Nagie piersi dziewczyny pokryte były zasychającą spermą. Jej cipka była wygolona, a na jej wzgórku łonowym znajdował się tatuaż. Nie chciałam tak bezwstydnie jej się przyglądać, ale gdy zobaczyłam na jej ciele napis "dziwka", moje serce stanęło.
- To właśnie Winter. Poznaj mojego przyjaciela, dziecinko. Możesz podnieść wzrok.
Winter otworzyła oczy. Najpierw spojrzała na Juana, a potem na mnie. Zauważyła na mojej szyi obrożę. Ona miała podobną. Uśmiechnęła się do mnie lekko. W jej oczach widziałam rezygnację. Było mi niesamowicie przykro. Tak niewinna istota nie zasłużyła na złamanie.
YOU ARE READING
Defeated - Juan Cortez
ActionDestiny i Dash wyjeżdżają do Meksyku, aby uczcić drugą rocznicę ich związku. Chłopak zamierza zdradzić dziewczynie swój sekret. Zanim zdążyło do tego dojść, na hotel, w którym zatrzymała się para, napadają zamaskowani mężczyźni. Ogłuszają Destiny i...
