Destiny
- Niezłego kutasiarza wybrałaś na swojego przyszłego męża, muneca.
Słowa wypowiedziane przez Dasha odbijały się echem w mojej głowie. Przebijały moje serce jak małe pociski. Krew wypływająca z rany na wardze była niczym w porównaniu do tego, jak w tej chwili krwawiło moje serce.
- Nie odpływaj, laleczko. Jestem tu z tobą. Nie zostawię cię tak, jak zrobił to ten swój kundel.
Uniosłam niepewnie wzrok. Spojrzałam w oczy Juana. Widziałam w nich wiele zła. Nienawiści do całego świata. Niechęci do ludzi. Było tam tak wiele negatywnych emocji, że mogłoby się wydawać, iż duszę Corteza w pełni pochłonął mrok. Diabły wciągnęły go głęboko do piekła, zamieniając w jednego ze swoich.
Gdybym miała wolne ręce, zasłoniłabym twarz dłońmi. Nie chciałam bowiem, aby Cortez patrzył na mnie w takim stanie. Już wcześniej wielokrotnie widział mnie płaczącą i załamaną, ale teraz na usłyszał, jak traktował mnie chłopak, którego kochałam.
Mam nadzieję, że pobyt w więzieniu uzmysłowi ci, jak wypieszczoną i żałosną córeczką rodziców jesteś.
Owszem. Dash nie mylił się, kiedy powiedział, że byłam wypieszczona. Rodzice dbali o mnie jak o księżniczkę. Nigdy niczego mi nie brakowało. Byłam szczęśliwym dzieckiem, a później nastolatką. Miałam miłość swojego życia i kilku oddanych przyjaciół. Niejednej osobie życzyłabym tego, co posiadałam. Dash jednak nie musiał mówić tych słów w tak złowieszczy sposób. Potraktował mnie tak, jakby to była moja wina, że miałam wszystko. On wcale nie był inny. Dobraliśmy się w parę właśnie między innymi dlatego, że mieliśmy podobną sytuację materialną. Nasi znajomi zazdrościli nam tego, że podróżowaliśmy po świecie. Robiliśmy rzeczy, na które inni musieli pracować latami.
Nie obchodzi mnie nawet to, że będą cię tam gwałcić. Niech zużyją twoją pizdę. Tylko na to zasłużyłaś.
Te słowa zraniły mnie najmocniej. Dash mógł być na mnie zły, choć nie miał powodu, ale żadnemu człowiekowi nie można było życzyć gwałtu. Gwałt niszczył. Zatruwał życie. Rodził w nas demony. Dash zdawał sobie sprawę z tego, że zostałam zgwałcona. Powiedziałam mu o tym, ale zamiast się przejąć, życzył mi jeszcze więcej gwałtów.
Kurwa, nie masz pojęcia, jaką mam satysfakcję z tego, że nie zatruwasz już mojego życia. Chciałbym zobaczyć film z tego, jak cię gwałcono.
Miałam wrażenie, że tych słów nie wypowiedział do mnie Dash Whitechapel. Ten mój kochany chłopak, z którym widziałam przyszłość. Rozmowa z Dashem uzmysłowiła mi jednak to, że Juan nie kłamał. Dash naprawdę miał wybór. Mógł zostać w Meksyku, współdzieląc ze mną niewolę, albo wrócić do domu. Wybrał drugą opcję, co skazało mnie na życie w męczarniach.
- Destiny. Laleczko. Nie żałuj tego skurwysyna. Takich jak on powinni palić żywcem.
- Myślisz, że naprawdę zasłużyłam na gwałt?
Zapomniałam dodać jakże ważnej formułki na końcu zdania, ale Cortez zdawał się tym nie przejąć.
Juan przycisnął mi palec do ust.
- Rozchyl wargi, kochanie.
- Ale...
Zanim wypowiedziałam dalszą część zdania, Cortez wsunął mi do ust dwa palce.
- Ssij.
- Pro...
Zadławiłam się, gdy wsunął mi palce głębiej do gardła. Posłusznie zaczęłam je ssać, kiedy nieznacznie je wysunął. Nie rozumiałam, co chciał osiągnąć tym sposobem dominacji. Może zatęsknił za sprawianiem mi bólu? Czy patrząc na mnie, naprawdę myślał, że byłam w stanie znieść więcej?
YOU ARE READING
Defeated - Juan Cortez
ActionDestiny i Dash wyjeżdżają do Meksyku, aby uczcić drugą rocznicę ich związku. Chłopak zamierza zdradzić dziewczynie swój sekret. Zanim zdążyło do tego dojść, na hotel, w którym zatrzymała się para, napadają zamaskowani mężczyźni. Ogłuszają Destiny i...
