8

3.4K 57 1
                                        

Cortez

Wziąłem Destiny na ręce. Była tak zagubiona, że nie protestowała. Zachowywała się jak posłuszna laleczka, choć nieustannie płakała. Wkurzało mnie to. Miałem ochotę zakneblować jej usta, jednak nie potrafiłem zdobyć się na takie okrucieństwo.

Wyszedłem z nią na korytarz. Kiedy podążałem korytarzem z dziewczyną w ramionach, więźniowie masowali swoje kutasy i szeptali, że chętnie przelecieliby moją laleczkę. Tylko nieliczni mieli prawo ją dotknąć. Destiny była świętością. Zamierzałem czcić jej istnienie, jednak najpierw musiałem doprowadzić ją do ładu.

Zaniosłem ją do stołówki, w której o tej porze dnia było dosyć pusto. Oprócz dwóch strażników z trzeciego piętra, nie było tu nikogo więcej. Nie zwrócili nawet uwagi na moją więźniarkę. Po prostu kontynuowali jedzenie tłustego żarcia, siedząc w kącie pomieszczenia.

Posadziłem Destiny przy stole. Przykułem jej ręce kajdankami do haka znajdującego się na blacie. W ten sposób karmiliśmy więźniów. Zazwyczaj jednak przykuwaliśmy ich kajdankami z dłuższym łańcuchem tak, aby mogli swobodnie jeść. Mojej laleczce nie dałem takiego prawa. Chciałem, aby była ode mnie w pełni zależna. Najchętniej posadziłbym ją na podłodze jak psa i dawał jedzenie z ręki.

Upewniając się, że dziewczyna była unieruchomiona, poszedłem do baru. Stojąca za ladą kobieta, Genevieve, puściła mi oczko. Kusiła mnie, odkąd pamiętałem. Lubiła ubierać się w seksowne stroje, czym zwracała na siebie uwagę pracowników więzienia. Genevieve nie miała męża ani dzieci, więc chętnie korzystała ze swoich wdzięków. Nigdy jej nie przeleciałem, jednak ona wzięła sobie za punkt honoru, aby mnie zdobyć.

- Co ta urocza dziewczynka z tobą robi, Juan?

Genevieve poprawiła piersi. Miała dziś na sobie czerwoną sukienkę. Zaczęła przygotowywać dwie porcje dania dnia, nie pytając o to, czego chciałem. Nie kłóciłem się jednak z nią. Mogłem powiedzieć wiele nieprzyjemnych rzeczy o mojej więziennej współpracowniczce, ale nie mogłem odmówić jej tego, że gotowała pyszne jedzenie.

- To moja niewolnica. Piękna, prawda?

- Jest śliczna - odparła kobieta, choć na jej twarzy widziałem zmartwienie. - Juan, co się dzieje? Czy ona popełniła jakieś przestępstwo?

- Nie.

- Dlaczego więc jest skuta i ma obrożę na szyi?

Przewróciłem oczami. Genevieve wstawiła wodę na herbatę, po czym podeszła do mnie i położyła dłonie na ladzie. Nachyliwszy się bliżej mnie, spojrzała mi głęboko w oczy, jakby doszukując się prawdy.

- Nic ci do tego, Gen. Destiny nie ma nikogo oprócz mnie. Jej chłopak, zamiast ją ratować, uciekł z Meksyku pierwszym samolotem. Początkowo chciałem za nią okup, ale gdy zrozumiałem, że jej kochanek ma ją w dupie stwierdziłem, że nic na tym nie ugram. Poza tym, spójrz tylko na nią. Jest piękna.

- To ją zgwałciłeś na spacerniaku?

- Plotki szybko się rozchodzą?

Tym razem to ona przewróciła oczami. Posłała mi pełne złości spojrzenie. Potem spojrzała na Destiny, która skulona siedziała na krzesełku. Nieustannie płakała, co wyprowadzało mnie z równowagi. Była taka słaba. Taka żałosna. Taka biedna, że aż chciało się nią zaopiekować.

- Nie będę cię pouczać, Juan. Wiedz jednak, że kobiety łatwo złamać. Nigdy nie zostałam zgwałcona. Sama proszę się o seks z przystojnymi mężczyznami, ale na pierwszy rzut oka widać, że twoja więźniarka taka nie jest. Bardzo się ciebie boi. Wierzę, że przejrzysz na oczy. Nie każę ci jej wypuścić, bo tego na pewno nie zrobisz. Po prostu nie traktuj jej jak zabawki do seksu. Nakarm ją porządnie, dobrze?

Defeated - Juan CortezHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin