- Nie dam spokoju. Zachowałeś się nieodpowiedzialnie. Może jesteś moim szefem, ale to nie daje ci prawa, aby znęcać się nad Bogu ducha winną kobietą.
- Cortez, nie pierdol głupot. Sam ją zgwałciłeś. Pedro mi mówił, jak rżnął ją w usta. Następnym razem chętnie się przyłączę.
- Nie będzie następnego razu, Domingo.
Wykorzystałem swoją przewagę pod względem fizycznym. Szybkim krokiem zbliżyłem się do mężczyzny i zacisnąłem mu ręce na szyi. Susie krzyknęła i odsunęła się na bok, za co byłem jej wdzięczny. Nie chciałem jej ranić, skoro nie zaszła taka potrzeba.
Przeniosłem ciało rozpaczliwie łapiącego powietrze Domingo na biurko. Przycisnąłem faceta plecami do mahoniowego blatu. Wszedłem na mebel, unieruchamiając nogami wierzgające kończyny mojego szefa. Uśmiechnąłem się z wyższością, po czym wbiłem palce w oczy Lucio. Mężczyzna krzyknął, choć jedną ręką wciąż go podduszałem.
- Widziałeś zbyt wiele - wyszeptałem mrocznie, śmiejąc się jak demon, który żył we mnie, odkąd pojawiłem się na tym nieczystym świecie. - Twoje życie nie ma większego sensu. Nie bój się. Zaopiekuję się twoim więzieniem. Przecież wcale dużo nie robiłeś, prawda? Nie miałeś ochoty na nic oprócz pieprzenia niewinnych dziewczynek z Europy. Żegnaj, Domingo. Może w piekle będzie z ciebie więcej pożytku.
Pozbawienie człowieka życia poprzez uduszenie było najłagodniejszą formą, jaką stosowałem. Brakowało fajerwerków, krzyków i próśb o litość, ale nie obchodziło mnie to. Za to, że Domingo postanowił uderzyć moją laleczkę, zasłużył na karę.
Pozostawiłem martwe ciało Domingo Lucio na biurku. Zauważyłem przerażoną Susie, która przyciskała się do ściany i patrzyła na mnie wielkimi oczami. Gdy się do niej zbliżałem, obserwowała mnie błagalnie. Nie chciała, abym odbierał jej życie, co w pełni rozumiałem. Nie taki jednak był mój plan. Może byłem potworem, ale nie takim, aby zniszczyć życie młodej kobiety. Choć może jednak byłem hipokrytą, skoro nie miałem hamulców przed tym, aby spalić doszczętnie egzystencję Destiny Dahmer.
Ukucnąłem przed blondyneczką. Objąłem dłonią jej policzek. Zamknęła oczy ze strachu, ale nie cofnęła się. Była sparaliżowana.
- Nie zrobię ci krzywdy. Mam swoją niewolnicę i nie potrzebuję kolejnej. Nie mogę jednak odesłać cię do domu. Co powiesz na to, aby trafić do nowego pana?
Pokręciła przecząco głową. Nawet odważyła się otworzyć oczy, co pokazało, jak zdesperowana była.
- Błagam pana. Niech mi pan tego nie robi. Proszę, chciałabym wrócić do domu.
- Cichutko, królewno - poprosiłem, kładąc palec wskazujący na jej pełnych wargach, które chwilę temu oplatały kutasa Domingo. - Jestem dla ciebie łaskawy. Może oddam cię w ręce jednego z więziennych strażników? Przedstawię cię Javierowi, kochanie. To dobry chłopak. Może wygląda strasznie, ale ma dobre serce. Na pewno się tobą zaopiekuje.
Wyjąłem zza paska krótkofalówkę. Skomunikowałem się przez urządzenie z Javierem. Dwudziestoletni chłopak odpowiedział, że będzie tutaj za kilka minut. Na pewno nie spodziewał się zobaczyć martwego ciała dyrektorka na biurku, ale byłem pewien, że nikt nie będzie za nim tęsknił. Sam miałem zamiar stać się nowym szefem tego przybytku. Moim pierwszym postanowieniem było to, aby podnieść pensje pracowników.
Nie czekaliśmy na Javiera długo. Gdy w końcu do nas dołączył, rzucił przekleństwo po hiszpańsku.
- Co tu się stało? Nie żyje?
- W rzeczy samej. Uderzył moją niewolnicę, więc dostał karę.
Javier skinął głową. Nie komentował moich metod radzenia sobie z gniewem. Jego wzrok w końcu jednak powędrował na przyciskającą się całym ciałem do ściany Susie. Dziewczyna patrzyła na Javiera jak na smoka, który miał dwie głowy. Cóż, powiedziałem, że ma dobre serce, a nie, że wygląda dobrze.
Chłopak zaczął pracę w więzieniu po tym, jak wyszedł ze szpitala. Ojciec Javiera oblał go kwasem. Dwudziestolatek miał zdeformowaną twarz. Był duży, ćwicząc codziennie na siłowni, a jego ciało niemal w dziewięćdziesięciu procentach pokryte było mrocznymi tatuażami. Głowę miał wygoloną prawie na łyso. Mógł wzbudzać strach w kobietach, czego dowodem była reakcja Susie.
- Kto to jest?
- Była niewolnica Domingo. Pomyślałem, że może chciałbyś się nią zaopiekować. Żal mi jej, a wiem, że ty godnie się nią zaopiekujesz.
Nic nie mówiąc, Javier podszedł do drżącej Irlandki. Ukucnął obok niej i patrząc jej w oczy, chwycił ją za smycz zwisającą pomiędzy nagimi piersiami. Przyciągnął dziewczynę bliżej siebie i złożył pocałunek na jej czole. Susie załkała, szybko zasłaniając usta dłonią.
- Jesteś moja.
Gdy Javier wypowiedział te słowa, Susie wydała z siebie przerażający jęk. Chłopak przytulił ją do piersi, oplatając dziewczynę ramionami. Był tak duży, że Susie była niemal niewidoczna w jego uścisku.
- Zaopiekuj się nią dobrze. Zostawię cię z Susie, a sam wrócę do mojej niewolnicy.
- Juan?
- Tak?
- Dziękuję.
Wdzięczność Javiera chwyciła mnie za serce. Może byłem potworem, ale gdy zaczął pracować w więzieniu, stanowiłem dla niego największe wsparcie. Nie oceniałem go przez pryzmat tego, jak wyglądał. To nie była wina Javiera, że miał ojca alkoholika, który znęcał się nad swoim synem. Oblanie twarzy dziecka kwasem nie było jedynym, czego dopuścił się niejaki Federico Ramirez. Odkąd Javier był małym chłopcem, mężczyzna bił go, przypalał jego ciało i pozostawiał dziecko bez picia i jedzenia przywiązane do łóżka. Nawet ja nie zrobiłbym czegoś takiego.
- Bawcie się dobrze. Pamiętaj, żeby być dla niej czułym, jasne?
- Możesz na mnie liczyć, szefie.
Dla Javiera naturalnym było to, że skoro zabiłem Domingo Lucio, automatycznie zająłem jego miejsce. Stałem się nowym dyrektorem więzienia. Niebawem miałem zamiar poinformować o tym wszystkich pracowników, jednak póki co, zamierzałem iść do mojej laleczki.
Zanim odszedłem spod byłego gabinetu Domingo, spojrzałem przez okienko na Susie i Javiera. Przerażający z wyglądu chłopak kołysał ją w ramionach i szeptał coś do ucha.
Miłość bywała ślepa. Nie wiedziałem, jak miały potoczyć się losy tej dwójki, ale głęboko wierzyłem w to, że Susie miała odnaleźć u boku Javiera szczęście. Może miała się nauczyć, że prawdziwe uczucie nie musiało być związane z atrakcyjnym wyglądem drugiego człowieka, a tym, jak nas traktowano.
YOU ARE READING
Defeated - Juan Cortez
ActionDestiny i Dash wyjeżdżają do Meksyku, aby uczcić drugą rocznicę ich związku. Chłopak zamierza zdradzić dziewczynie swój sekret. Zanim zdążyło do tego dojść, na hotel, w którym zatrzymała się para, napadają zamaskowani mężczyźni. Ogłuszają Destiny i...
