Nie było sensu dłużej płakać. Dlatego tylko wtulałam twarz w Juana, zastanawiając się nad tym, co strzeliło Dashowi do głowy. Nawet gdyby podarował Cortezowi kilka tysięcy dolarów jako okup za mnie, nie uszczupliłoby to drastycznie jego konta. Dash miał tyle pieniędzy, że mógłby wykarmić wiele biednych osób.

Było mi przykro. Po prostu przykro.

Musiałam zapomnieć o Dashu. Rozmyślanie o nim nie miało mi w niczym pomóc. Dlatego wzięłam głęboki oddech i odsunęłam się nieznacznie od Juana. Ten posłał mi pełne współczucia spojrzenie, ale w jego oczach znów zawitały ogniki podniecenia.

- Chodźmy do celi, kochanie. Muszę załatwić swoje sprawy. To nie może dłużej czekać.

Zabrał mnie do celi, do której powłóczyłam nogami. Nie chciałam znowu zostać tam zamknięta. Gdy jednak ujrzałam Manuela, który leżał na łóżku, lekko się uśmiechnęłam.

- Kurwa, co się z tobą stało, suczko?

Podeszłam do swojego łóżka i przycisnęłam się do krat, którymi byłam oddzielona od mojego więziennego sąsiada. Manuel przytulił mnie przez kraty, nie dostając za to nagany od Corteza. Wydawało się, jakby mężczyźni zawarli jakieś milczące porozumienie. Może Manuel miał więcej praw do mnie niż inni. Choć jakby nie patrzeć, stałam się kimś w rodzaju dobra wspólnego. Czerpano ze mnie korzyści tak, jakbym była zabawką, a nie człowiekiem.

Kiedy Cortez odszedł, wtuliłam się bardziej w Manuela. Kraty nas oddzielające były jednocześnie frustrujące jak i zbawienne. Wciąż nie poznałam Manuela na tyle, aby móc go nazwać swoim przyjacielem. Był dla mnie obcym człowiekiem, jednak okazał mi dobro, gdy go potrzebowałam.

Opowiedziałam Manuelowi o tym, jak zostałam zgwałcona na spacerniaku przez Juana i Pedro. Potem powiedziałam mu o wizycie na stołówce i poznaniu pięknej Genevieve, która była dla mnie niemożliwie dobra. Na koniec wyznałam Manuelowi, że podczas wizyty u dyrektora więzienia zostałam przez niego spoliczkowana. Nie chciałam wspominać o rozmowie z Dashem, jednak Manuel pociągnął mnie za język. Gdy wyznałam mu wszystko, poczułam się lżej.

- Domyślałem się, że Cortez cię zgwałci, ale nie na cholernym spacerniaku, suczko.

- Chciałam uciec - wyznałam, jakbym usprawiedliwiała zachowanie Juana. Tak jednak nie było. Nic nie usprawiedliwiało gwałtu.

- To nie daje mu powodu, aby cię zgwałcił. Kurwa, i jeszcze Pedro! Kiedyś ten skurwiel próbował się do mnie dobrać pod prysznicem! Pieprzony zbok!

Lekko się uśmiechnęłam. Nie powinnam być rozbawiona w takiej chwili, ale potrzebowałam odrobiny ulgi, aby nie zwariować.

- Bardzo cię boli? - spytał wytatuowany mężczyzna, gładząc mnie po sinym policzku.

- Tak. Nie spodziewałam się, że dyrektor mnie uderzy, ale skoro nazwał mnie dziwką, nie mogłam spodziewać się po nim niczego innego. Utknęłam w piekle, Manuelu. Stąd nie ma ucieczki.

Mój więzienny sąsiad głaskał mnie po głowie. Gdyby nie kraty, przytuliłabym się do niego. Mimo, że Manuel mnie przerażał, czułam od niego dobroć. Nie popierałam tego, że zabił swoją ukochaną, ale w Meksyku sprawy załatwiało się inaczej niż w Europie. Nie chciałam robić sobie wrogów, dlatego przylgnęłam do Manuela. Oprócz niego i Juana, nie miałam nikogo.

- Co miałaś w głowie, będąc z takim chujkiem jak Dash? Gdybym kiedykolwiek go spotkał, ukręciłbym mu głowę.

- Dash ma mnie gdzieś. Gdybym go obchodziła, zapytałby chociaż, jak się czuję. On jednak powiedział, że zasłużyłam na gwałt. To boli. Kochałam go. Naprawdę go kochałam. Byłam w stanie zrobić dla niego wszystko. Gdyby był chory, rzuciłabym wszystkie obowiązki, aby przy nim trwać. Gdyby ktoś go porwał, nagłośniłabym sprawę w mediach. Nie zostawiłabym go bez pomocy. Boże, Manuel. To tak boli. W dodatku Juan. Co on ze mną zrobi? Widziałeś obrożę na mojej szyi?

Skinął głową. Pogłaskał mnie po zdrowym policzku, wzdychając ciężko.

- Tutaj w ten sposób naznaczamy naszą własność, suczko.

- Miałeś kiedyś niewolnicę?

Uśmiechnął się. Och, tego się po nim nie spodziewałam.

- Miała na imię Claire. Była z Wielkiej Brytanii. Nie uprowadziłem jej. Nie miej mnie za psychola, suczko. Trafiła do mnie z rąk jednego z bossów narkotykowych. Chciałem zwrócić jej wolność, ale Claire błagała, żebym tego nie robił. Nie potrafiłaby wrócić do domu. Była tak wyszkolona, że nie dałaby rady ponownie funkcjonować w zwyczajnym społeczeństwie. Całowała mi stopy, klęczała pod stołem, gdy jadłem i nieustannie chciała mnie zadowalać.

- Długo byliście razem?

- Niecały rok.

- Kochałeś ją?

Wnioskując po uśmiechu malującym się na twarzy Manuela, naprawdę czuł coś do tej dziewczyny.

- Tak. Kochałem ją. Była niewinna i słodka. Bolało mnie to, że została wytresowana na posłuszną suczkę. Nie umiała funkcjonować bez moich komend. Jej treser ją zniszczył. Podobnie jak ty, Claire przyjechała do Meksyku na wakacje. Spędziła dwa lata w rękach tresera.

- Co on jej robił?

Nie byłam pewna, czy chciałam o tym słyszeć. Jednak ludzka ciekawość wygrała.

- Podpalał jej ciało rozgrzanym w ogniu pogrzebaczem, gdy zbyt wolno wykonywała polecenia. Kąpał ją w lodowatej albo gorącej wodzie. Zostawiał ją na noc przykutą łańcuchem do budy jak psa. Gdy przychodzili goście, kazał jej ich obsługiwać. Claire była niewolnicą w każdym tego słowa znaczeniu.

- Co się z nią stało?

- Nie wiem - wyszeptał z tęsknotą. Przewrócił się na plecy, wypuszczając mnie ze swoich objęć. - Po tym, jak zostałem złapany i wsadzony za kratki, nie miałem możliwości kontaktowania się z nią. Mam nadzieję, że trafiła w ręce dobrego pana, który odpowiednio się nią zajmuje.

Poczułam smutek, gdy Manuel opowiadał o Claire. Mimo, że była tylko jego niewolnicą, kochał ją. Kiedy o niej mówił, wypowiadał się tak, jakby serce krwawiło mu z tęsknoty za tą kobietą.

Było mi niezmiernie żal Claire. Ona, podobnie jak inne kobiety, nie zasłużyła na to, co spotkało ją w Meksyku. Teraz sama podzielałam los Brytyjki. Miałam tylko nadzieję, że nie zatracę się w niewoli tak, jak zrobiła to ona. Na samą myśl o tym, że nie mogłabym żyć bez mojego pana, czułam panikę. 

Defeated - Juan CortezWhere stories live. Discover now