- Wiesz, co ci powiem, muneca?

Pokręciłam przecząco głową. Łzy stanęły mi w oczach, gdy palcami zaczął naciskać na mój język. Brzydziło mnie to, co robił, jednak biorąc pod uwagę namiot unoszący się w jego spodniach, dla Juana ten widok musiał być podniecający.

- Powiem ci, że żadna kobieta nie zasługuje na gwałt.

Proszę, tego bym się po nim nie spodziewała.

- Faceci rzadko myślą mózgami, wiesz? W większości przypadków kierują się tym, czego pragną ich fiuty. Kiedy gwałciłem kobiety w przeszłości, nigdy nie myślałem o tym, co poczują, gdy będzie po wszystkim. Liczyło się to, co ja czuję. Mimo wszystko, nie lubię gwałcicieli. Jestem niezłym hipokrytą, prawda?

Zaśmiał się, ale w jego głosie nie było cienia wesołości.

- Wiesz, laleczko - kontynuował, wysuwając palce z moich ust. Wsadził je między swoje wargi i wylizał do czysta. Brzydziło mnie to, ale nie dałam tego po sobie poznać. - Nie wiem, co czuję, gdy jestem z tobą. Z jednej strony chcę cię rżnąć. Mocno. Boleśnie. Aż do krwi. Kiedy jednak widziałem, jak Domingo cię policzkuje, coś we mnie pękło. Tylko ja mogę cię krzywdzić. To moją obrożę nosisz na szyi.

Wsunął palec pod ozdobę, która oplatała moją szyję niczym wąż. Zbliżył się do mnie tak, że oparł swoje czoło o moje. Uśmiechnął się krzywo.

- Twój kutasiarz nie wie, co stracił. Masz taką ciasną cipkę. Jesteś tak uległa. Aż nie chce mi się wierzyć, że kiedyś chodziłaś dumna jak paw. Czy to prawda? Dash kłamał?

- Nie wiem - wyznałam zgodnie z prawdą. - Nigdy nie sądziłam, że jestem zła dla ludzi. Starałam się uśmiechać i traktować innych z szacunkiem. Może jednak Dash widział więcej ode mnie. Nie wierzę w to, że nie chce mi pomóc. Wie, że tylko na niego mogę liczyć...

Cortez objął mnie rękoma. Przytulił mnie mocno, a ja odetchnęłam z ulgą. Może nie był moim wymarzonym towarzystwem, ale wolałam, aby był ze mną on, niż chociażby Dash.

Zagubiłam się tak bardzo, że czerpałam ciepło z przebywania w ramionach mojego porywacza. Miałam nierówno pod sufitem. Wciąż nienawidziłam Juana i to nie miało się zmienić w najbliższym czasie, jednak skoro nie miałam nikogo innego, kto dałby mi choć trochę ciepła, musiałam wykorzystać to, że miałam przy sobie Corteza.

- Myślisz, że Dash postąpił dobrze, panie?

Juan westchnął ciężko. Położył dłoń na moim karku w zawłaszczającym geście. Nie sądziłam, aby w tym więzieniu istniał ktoś, kto dotychczas nie zrozumiał, do kogo należałam.

- Nie. Ten skurwiel powinien zdechnąć, ale nie moja w tym rola. Niech wie, co stracił. Szkoda, że gdy uzmysłowi sobie, czego się pozbył, będzie za późno.

Zadrżałam. Wtuliłam twarz w ramię Juana, płacząc cicho.

- Co z moimi rodzicami? Na pewno będą mnie szukać. Musi im się udać.

- Och, Destiny - zaśmiał się, całując mnie w szyję. - Mówiłem ci już, że nie rozumiem turystów, którzy przyjeżdżają do Meksyku jak na pieprzone wakacje. Nie bez powodu mówi się, że Meksyk jest niebezpiecznym krajem. Dochodzi tutaj do wielu gwałtów i porwań. Nie mówi się o tym w telewizji. Wtedy Meksyk nie odwiedzałoby tylu naiwniaków, a każdy potrzebuje kasy. To, że zostałaś porwana, było zapisane w gwiazdach. Może tego nie pojmujesz, ale co dziesiąta kobieta, która tu przyjeżdża, jest w jakiś sposób molestowana. Niektóre gwałcimy i wypuszczamy, aby mogły bezpiecznie wrócić do domu, ale inne zatrzymujemy w roli domowych zwierzątek. Nic nie cieszy oczu mężczyzn tak jak kobieta klęcząca na podłodze, która czeka na nas, gdy wrócimy po ciężkim dniu pracy do domu. Jestem pewien, że gdyby Dash zaproponował satysfakcjonującą mnie kwotę, może byłbym skłonny cię wypuścić. Skoro jednak cię olał, nie pozostaje mi nic innego, jak się tobą zająć, laleczko.

Defeated - Juan CortezWhere stories live. Discover now