Genevieve podała mi dwie tace z pysznie wyglądającym jedzeniem. Zaniosłem tace do stolika, po czym wróciłem po kubki z herbatą. Zanim odszedłem od Gen, spojrzałem jej w oczy. Dostrzegłem w nich smutek i strach o Destiny. Kobieca solidarność była czymś, czego nie rozgryzłem do dziś. Najwyraźniej jednak istniała, skoro kobieta, która chciała mnie poderwać od niepamiętnych czasów, nie patrzyła na swoją rywalkę z nienawiścią.
Przystanąłem z kubkami w rękach. Spojrzałem z zainteresowaniem na Destiny. Moja dziewczynka rozpaczliwie starała się sięgnąć po burrito na talerzu. Znajdowało się jednak zbyt daleko, a jej skute ręce w niczym nie pomagały.
Łzy stawały jej w oczach za każdym razem, gdy dotykała palcami krawędzi talerza. Westchnąłem ciężko. Byłem sadystą, ale nigdy nie pozwoliłbym nikomu umrzeć z głodu. Mój sadyzm ograniczał się do tego, że lubiłem bić ludzi, znęcać się nad nimi psychicznie i uzależniać ich od siebie.
Gdy byłem małym chłopcem, doświadczyłem głodu. Po śmierci rodziców nie miałem innego wyboru, jak walka o jedzenie. Nie miałem rodzeństwa, a o dalszej rodzinie nie było mi wiadomo. Podobnie jak wiele dzieci w Meksyku, musiałem zacząć żyć na ulicy. Błagałem o jedzenie i kradłem. Stałem się jednym z tych obywateli, których kraj chciał się pozbyć.
Nie byłem z siebie dumny, ale sadyzm wsiąknął we mnie tak głęboko, że nic nie było w stanie go wyplenić. Spychając myśli o sobie w tył głowy, podszedłem do Destiny. Usiadłem na przeciwko niej, stawiając dwa kubki z parującą herbatą na stole. Teoretycznie rzecz biorąc dziewczyna mogła spróbować oblać mnie wrzątkiem, ale nie sądziłem, że byłaby do tego zdolna.
Zacząłem kroić burrito. Nadziałem kawałek na plastikowy widelec i podsunąłem go pod usta mojej niewolnicy. Destiny nie wahała się ani chwili. Była tak głodna, że zaczęła jeść mi z ręki. W brzuchu jej burczało, co sprawiało, że czułem się jak drań.
Karmiłem ją w ciszy. Destiny pochłonęła całą porcję. Spojrzała tęsknie na drugie burrito. Nie zastanawiałem się dwa razy. Uznałem, że mogłem potem poprosić Genevieve o przyrządzenie kolejnej porcji. Destiny nie jadła od wielu godzin, więc ona potrzebowała siły o wiele bardziej, niż ja.
Nie powiedziała nic, gdy zacząłem ją karmić swoim burrito. Przy końcówce myślałem, że się podda, ale pochłonęła wszystko. Po posiłku przycisnąłem do jej ust kubek z herbatą. Upewniłem się, że nie była zbyt gorąca, aby moja więźniarka się nie poparzyła. Zadziwiające było to, że jeśli chodziło o gwałt, potrafiłem dokonać go bez chwili namysłu, ale czułość przychodziła mi z taką trudnością. Choć jeśli chodziło o moją laleczkę, wcale nie było tak trudno, jak przypuszczałem.
- Smakowało ci?
Potaknęła. Wolałem, aby spojrzała mi w oczy. Jakby czytając w moich myślach, Destiny to uczyniła.
- Dziękuję, panie. Byłam bardzo głodna.
- Obiecuję, że nie będziesz więcej głodować, laleczko.
Uśmiechnąłem się do niej, co jednak nie spotkało się z taką samą reakcją ze strony mojej niewolnicy. Nie dziwiłem się temu. Destiny miała mnie za potwora. Miała pełne prawo mnie nienawidzić.
- Cześć, kotku.
Nagle do naszego stolika podeszła Genevieve. Posłałem jej pytające spojrzenie. Nie rozumiałem, czego chciała. Zaniepokoiło mnie to, że postanowiła wpłynąć na Destiny na moją niekorzyść, ale szybko się okazało, że się myliłem.
Gen przyniosła nam do stołu dwa kawałki ciasta. Uśmiechnęła się pokrzepiająco do mojej więźniarki. Pogłaskała ją po policzku. Destiny spojrzała dużymi oczami na Genevieve. Bała się jej.
YOU ARE READING
Defeated - Juan Cortez
ActionDestiny i Dash wyjeżdżają do Meksyku, aby uczcić drugą rocznicę ich związku. Chłopak zamierza zdradzić dziewczynie swój sekret. Zanim zdążyło do tego dojść, na hotel, w którym zatrzymała się para, napadają zamaskowani mężczyźni. Ogłuszają Destiny i...
