- Widzisz, muneca? Nie musiało tak być. To nic w porównaniu z rzeczami, które jeszcze na ciebie czekają. Teraz usiądź na mnie okrakiem. Będzie nam się lepiej rozmawiało, jeśli będziemy bliżej siebie, prawda?
Nie potrafiłam nic powiedzieć, dlatego nie protestowałam, gdy Juan chwycił mnie w biodrach i posadził okrakiem na swoich udach. Materiał jego spodni podrażnił skórę mojego tyłka. Domyślałam się, że nie będę w stanie na nim usiąść przez długi czas.
Cortez objął dłonią moją szyję. Nie podduszał mnie, choć odruchowo przymknęłam powieki, szykując się na kolejne tortury. Mężczyzna jednak tylko mnie głaskał. Był niemal delikatny, jednak nie pozwoliłam sobie na nadzieję. Może nie znałam go długo, ale domyśliłam się, że nie będzie miał dla mnie litości.
- Nazwij mnie teraz tak, jak na to zasługuję.
W końcu emocje puściły. Z mojego gardła wydarł się krzyk. Wrzeszczałam tak bardzo, że rozbolało mnie gardło. Mój porywacz jednak nic sobie z tego nie robił. Patrzył na mnie i cierpliwie czekał, aż się uspokoję.
- Mam znowu cię ukarać? To dopiero twój pierwszy dzień. Nie chcę dać się ponieść wyobraźni.
Nie byłam w stanie nazwać go swoim panem. To nie wchodziło w rachubę.
Po chwili zastanowiłam się jednak, ile warte było życie Dasha. Mój chłopak zasługiwał na to, aby żyć. Nie wiedziałam, czy znajdował się w tym więzieniu, czy w innym miejscu, ale podświadomie czułam, że jego życie leżało w rękach jego oprawców. Nie chciałam, aby przez moje nieposłuszeństwo Dashowi przydarzyła się krzywda. Dlatego spojrzałam w oczy Juana i powiedziałam to, co było dla mnie tak upokarzające.
- Panie.
Cortez uniósł kącik ust.
- Jeszcze raz.
- Panie.
- Kurwa, aż mi stanął. Widzisz, jak posłuszna potrafisz być?
Pokiwałam twierdząco głową, aby jeszcze bardziej go nie zezłościć.
- Dobrze, kochanie. Pozwól więc, że w nagrodę za posłuszeństwo, podzielę się z tobą kolejnymi informacjami.
Szkoda, że na informacje musiałam zasłużyć sobie takim cierpieniem. Nie odważyłam się jednak wypowiedzieć tych słów prosto w twarz mojego porywacza.
Cortez zaczął głaskać mnie po głowie. Przeczesywał palcami moje włosy i uśmiechał się jak demon. Czerpał satysfakcję z mojego strachu. Karmił się nim. To go podniecało.
- W Meksyku nie istnieje prawo. Każdy może robić, co chce. Tylko niektórzy zostają przyłapani i ukarani. Spójrz na Manuela. To dobry facet, ale zabłądził w życiu. Wiesz, że nawet nie miał procesu? Mój kumpel zobaczył, jak Manuel zabija swoją żonę, przez co trafił od razu za kratki. Nikt nie wie, jak długo będzie siedział tu nasz drogi więzień. Nikt nie wyznaczył mu kary. W dowolnej chwili możemy go wypuścić i nikt nie zmyje nam za to głowy. Tak samo będzie z tobą.
Pokręciłam przecząco głową. Cortez posłał mi pełne litości spojrzenie, które mówiło o tym, jak naiwna byłam.
- Napadliśmy na hotel, bo tak nam się podobało. To nie twoja wina, że zostałaś złapana. Kurwa, kiedy przypomnę sobie, jak mokra byłaś po kąpieli w basenie, robię się jeszcze bardziej twardy.
Na dowód swoich słów mężczyzna przysunął mnie bliżej siebie. Poczułam przy cipce jego twardego kutasa napierającego na materiał spodni. Miałam nadzieję, że Juan mnie nie zgwałci. Nie byłabym w stanie spojrzeć po tym w oczy Dashowi.
- Co się ze mną stanie, panie?
Wypowiedzenie ostatniego słowa było dla mnie traumatycznym doznaniem. Rodzice nauczyli mnie, aby nigdy nie uginać przed nikim karku. Miałam być twarda, niezależna i pewna siebie. Byłam taka do chwili, w której Juan Cortez zaczął mnie łamać.
- Zostaniesz moją własnością. Tak właściwie, to już nią zostałaś.
- Proszę, panie. Zrobię wszystko. Moja rodzina ma pieniądze. Jesteśmy bardzo bogaci. Jeśli potrzebujesz pieniędzy, dam ci wszystko, co mam. Oddam ci mój dom. Dam ci wszystko. Tylko mnie wypuść. Błagam. Obiecuję, że nigdy więcej nie przyjadę do Meksyku. To był pomysł Dasha. Chciał zrobić mi niespodziankę na drugą rocznicę naszego związku.
- Kotku, nie potrzebuję forsy. Nie jestem bogaty, ale nie jestem też biedny. Żyję na poziomie, który mi odpowiada. Poza tym, żadne pieniądze świata nie są w stanie być odpowiednim zamiennikiem ciepła ludzkiego ciała.
- Błagam!
- Cichutko - poprosił, kładąc palec wskazujący na moich ustach. - Nie krzycz na mnie, bo będę bardzo zły. Rozumiem, że jesteś sfrustrowana, ale jako twój pan, rozkazuję ci, żebyś się uspokoiła.
- Jesteś chory! Uwolnij mnie stąd, ty popierdolony psychopato! Nie wiem, dlaczego tak się nade mną znęcasz, ale wiedz, że nigdy ci się nie oddam! Nie złamiesz mnie! Wrócę do Dasha! Niedługo będę w domu, a ty będziesz smażyć się w piekle!
Byłam wściekła. Próbowałam odreagować złość w jakikolwiek dostępny sposób. Przez to, że byłam skuta, nie miałam dużych możliwości. Mogłam więc dać upust negatywnym emocjom krzycząc. Może nie był to zbyt ambitny plan, jednak nie myślałam logicznie.
Głowa niemiłosiernie mnie bolała. Było mi zimno. Chciałam wtulić się w ciepłą kołdrę. Pragnęłam iść spać. Obudzić się i uzmysłowić sobie, że to był po prostu koszmar.
Cortez nie dał mi kolejnej kary za nieposłuszeństwo. Zdziwiłam się ogromnie, gdy mnie przytulił. Przyciągnął mnie do swojej piersi i pozwolił, abym wtuliła twarz w jego ramię. Głaskał mnie uspokajająco po plecach. Nie hamowałam już płaczu. Cierpiałam okrutnie. Nigdy wcześniej nie czułam się tak źle. Wszystko było nie tak.
- Wiesz, gdzie jest teraz Dash?
Pokręciłam przecząco głową, choć czułam, że to pytanie nie wymagało odpowiedzi.
- Kiedy was porwaliśmy, dałem Dashowi wybór. Wszystko nagrałem, żeby zostawić dla ciebie dowód, kochanie. Domyślałem się, że nie uwierzysz mi na słowo.
- O czym mówisz?
Cortez uszczypnął mnie w obolały tyłek. Pisnęłam.
- Panie?
- Pięknie. Posłuszna z ciebie dziewczynka. Każdego da się złamać, wiesz? Kiedy byłem małym chłopcem, byłem pewien, że gdy dorosnę, nikt mnie nie skrzywdzi. Tata często bił mnie pasem, ale twierdził, że to dla mojego dobra. Chciał mnie przygotować na dorosłe życie. Nie wiedziałem wtedy, że nawet kiedy będę miał już osiemnaście lat, ktoś ponownie mnie zbije.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Mimo, że ciekawiło mnie, kim w przeszłości był Cortez, bardziej martwiłam się w tej chwili o siebie. Dlatego wzięłam głęboki, drżący oddech i zacisnęłam dłonie w pięści, raniąc sobie skórę paznokciami.
- Pójdziesz ze mną, muneca. Pokażę ci coś, co zmieni twoje spojrzenie na chłopaczka, dla którego oddałabyś życie.
YOU ARE READING
Defeated - Juan Cortez
ActionDestiny i Dash wyjeżdżają do Meksyku, aby uczcić drugą rocznicę ich związku. Chłopak zamierza zdradzić dziewczynie swój sekret. Zanim zdążyło do tego dojść, na hotel, w którym zatrzymała się para, napadają zamaskowani mężczyźni. Ogłuszają Destiny i...
