- Jesteś taka młodziutka. Biedna dziewczynka. Jak masz na imię?

- Destiny.

- Ładnie, choć wolę nazywać cię suczką. Szkoda, że nie mogę mieć cię na własność. Cortez powiedział, że należysz do niego, ale to nie szkodzi. Skoro mamy cele obok siebie, mogę być twoim przyjacielem. Gdybyś potrzebowała kutasa, powiedz mi, skarbie. Wsunę go w twoją cipkę przez kraty.

Wybuchłam płaczem. Nie obchodziło mnie to, czy Cortez lub ktokolwiek inny tutaj przyjdzie. To nie była moja wina, że się tu znalazłam. Nie popełniłam żadnego grzechu. Nie zasłużyłam na to, aby tkwić w tym piekle. Dlaczego więc to się stało? Co miało zdarzyć się dalej?

- Wyjaśnię ci tyle, ile się da, suczko - rzekł Manuel, szczypiąc mnie w sutek. - Znajdujesz się w meksykańskim więzieniu, co znaczy, że nie możesz liczyć na litość. Tutaj nie obowiązują żadne reguły. Do więzień w Meksyku nie trafiają tylko ludzie, którzy na to zasłużyli. Spójrz na mnie. Zgwałciłem i zabiłem swoją żonę, dlatego mnie zamknęli. Rosalia była jednak pierdoloną kurwą. Zdradzała mnie na każdym kroku, więc poderżnąłem jej gardło, ale wcześniej wsadziłem paralizator do dupy. Nienawidziłem jej. Siedzę tutaj już od dwóch lat i nie zapowiada się na to, żebym prędko wyszedł z piekła.

Zaczęłam walczyć z krępującymi mnie kajdankami. Wiłam się na łóżku. Nie wiedziałam, co próbowałam tym sposobem osiągnąć. Wiedziałam, że nie mogłam się uwolnić, ale i tak próbowałam. Spanikowałam, kiedy Manuel powiedział mi, za co trafił do więzienia.

- Meksykanie mają do siebie to, że w większości są popierdoleni. Cortez i jego świta są zwykłymi chujami. Wczoraj miał miejsce napad na hotel, prawda? To stamtąd zostałaś porwana?

Skinęłam głową. Manuel mruknął, po czym zaczął masować moją pierś.

- Pytałem Corteza, co z tobą będzie. Powiedział, że jeszcze nie wie. Dam ci kilka rad, maleńka. Bądź posłuszna Cortezowi. Spełniaj jego życzenia. Nie stawiaj mu się, bo boleśnie za to oberwiesz. Uwierz mi, że widziałem tutaj już niejedno. Cortez jest pieprzonym diabłem. Niszczy kobiety jedna po drugiej. Nie będę zaprzątał ci tej ślicznej główki i mówił, jakie są jego sposoby na znęcanie się nad ofiarami.

- Kim jest Cortez?

- To strażnik więzienny. Niebawem do ciebie przyjdzie. Musisz być uległa, rozumiesz? Nie walcz z nim. To nic nie da.

- Mam chłopaka - wyszeptałam, zdając sobie sprawę, jak żałośnie to zabrzmiało. - Nie chcę go zostawiać. Mieszkam w Belgii.

- Europa?

Skinęłam głową. Mój więzienny sąsiad klepnął mnie kilka razy w pierś. Póki co nie znęcał się nade mną tak, jak to sobie wyobrażałam, ale to był dopiero początek. Początek czegokolwiek, co miało się tu wydarzyć.

- Dam ci radę. Zapomnij o swoim chłopaku. Cortez jest twoim panem. Tylko jego masz prawo kochać.

Słowa Manuela długo krążyły w mojej głowie. Po naszej krótkiej rozmowie mężczyzna zamilkł, jednak wciąż dotykał mojego ciała przez kraty. Z łatwością mógłby mnie skrzywdzić, ale jeszcze nic nie zrobił. Dotykał jedynie moich piersi i brzucha, co jakiś czas ocierając łzy z policzków. Niemal sprawiał wrażenie zatroskanego, jednak nie byłam głupia. Wiedziałam, że w rzeczywistości był potworem, którego nic nie było w stanie powstrzymać przed furią.

Po, jak mogłoby się wydawać, długich godzinach, usłyszałam czyjeś kroki. Manuel posłał mi współczujące spojrzenie, po czym odsunął się tak daleko, jak potrafił.

Domyślałam się, że właśnie zmierzał do mnie diabeł we własnej osobie. Cortez, kimkolwiek był, miał zamiar pochłonąć moją duszę w całości.

Defeated - Juan CortezWhere stories live. Discover now