Rozdział 22 " Ciekawe czy tak jak my"

Začít od začátku
                                    

Po przebraniu się w zwykły czarny t-shirt i tego samego koloru spodnie spojrzałam ostatni raz na okno, a wtedy moja frustracja dosięgła zenitu.

- Szatanie, więcej tych lampek, bo komin się do jasnej cholery nie świeci ! - zasłoniłam z krzykiem roletę, tak by nie widzieć oświetlonego domu sąsiadów. - Ile można tego gówna. Tylko większe rachunki za prąd i po co to komu ?

Zeszłam na dół, gdzie oczywiście zastała mnie cholerna cisza. Smutno było być samemu w tak ogromnym domu samemu. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu chociażby jakiejś rzeczy, którą mogłabym się zająć. Zwęziłam usta w cieniutką linię, gdy jedynie co zobaczyłam to gigantyczny telewizor z bogatą kanapą i stolik.

Zza drzwi dochodziły mnie głośne śmiechy dzieci bawiących się ze sobą, ponieważ właśnie rozpoczynali przerwę świąteczną. Cholera jak bardzo bym chciała być głupim dzieckiem. Wtedy chociaż łudziłam się, że moi rodzice nagle przyjadą do domu z uśmiechem i powiedzą, że przyjechali specjalnie dla mnie. Miałam nadzieję, że moja kartka, którą zrobiłam im się spodoba, a nawet myślałam, iż powiedzą jak bardzo mnie kochają i w końcu spędzimy radosne, rodzinne święta.

Marzenie ściętej głowy.

- Złap to no ! - zawołała jakaś dziewczynka z dworu. Zmarszczyłam brwi i ciągnięta jakimś urokiem podeszłam do szyby.

- Sama sobie to złap ! Nie mam takiego zamiaru ! - krzyknął chłopczyk z czupryną rozstrzelanych na wszystkie kierunki świata ciemnych włosów.

Parka miała około po siedem lub osiem lat. Dziewczyna i chłopak, którzy bawili się piłką na dworze i przy okazji krzyczeli na siebie, który z nich ma złapać w tamtym momencie piłkę.

- Nie mamy wystarczająco dużo osób, Cade

- To niech nasze drugie osobowości do nas dołączą, Ophelia. Wszystko się da kiedy się chce.

- Ty idioto - tupnęła nóżką czarnowłosa z naburmuszoną miną.

Nie wiedziałam co dokładnie znowu pokusiło mnie do wykonania następnych rzeczy. Czy to dlatego, że dwójka dzieciaków po prostu przypominały mi mnie i Sean'a czy może dlatego, że zrobiło mi się ich szkoda. Narzuciłam na siebie czarną kurtkę, która wisiała na pobliskim wieszaku oraz wyszłam z domu. Dzieci stanęły, spojrzały się wpierw na siebie, a później na mnie. W niewiedzy co mają zrobić zrobiły wojskową postawę, a chłopczyk schował piłkę za siebie.

Starałam się powstrzymać od uśmiechu na te kilka gestów.

- Szukacie może kogoś do grania ? - spytałam poważnym tonem, lecz nie wytrzymalam i mimowolnie uniosłam kącik ust ku górze.

- T-tak proszę pani - szepnęła czarnowłosa, spuszczając przy tym główkę w dół. - Ale możemy sobie pójść, jeśli przeszkadza pani nasza obecność tutaj.

- Zgadzam się z tym co mówi, Felka - dołączył się chłopak.

Oboje patrzyli na mnie z przerażeniem wypisanym zarówno na twarzy jak i w spojrzeniu jakim mnie darzyli. Wówczas naprawdę miałam ochotę zakopać się pod ziemią i publicznie ogłosić, że nie nazywam się ani Samantha ani Diego. Nie posiadałam takiej potęgi i władzy co oni. Właściwie to nie mogłam zrobić bez nich praktycznie nic. Miałam tylko ich nazwisko, które otwierało mi niektóre furtki.

- A po co ? - rozejrzałam się dookoła. - Skoro jest tak dużo miejsca tutaj. Pytałam się czy szukacie kogoś do grania. Z wielką chęcią bym zagrała razem z wami, jeśli wam to nie przeszkadza.

- Ale naprawdę ? Możemy z panią...

- Nie jestem taka stara. Elena. - przerwałam jej zanim dokończyła swoje zdanie.

Start a StoryKde žijí příběhy. Začni objevovat