22. Overthinking

16 0 0
                                    

Pov. Jamie
- Jamie , to moja wina...to wszystko prze mnie. Tak strasznie cię przepraszam. Gdyby nie moje problemy z dilerką napewno by do tego nie doszło, lepiej by było gdybyś wtedy nie przyszedł, to ja powinienem teraz tu leżeć w ciężkim stanie...nie ty. Nie wiem czy mnie słyszysz, ale chce żebyś wiedział, że cię kocham nad życie, przepraszam słoneczko. To moja wina... - usłyszałem głos Eddie'go
Co on wygaduje? To nie jego wina, to niczyja wina. Ja go tylko chciałem uratować, nie mogłem inaczej postąpić, kocham go i nie chciałem aby stracił życie albo był teraz w moim stanie
Chcę mu powiedzieć, że to nie jego wina, ale nie mogę, czuje ciężar, który mi to uniemożliwia, nie mogę nic powiedzieć, ani otworzyć oczu, ani się ruszyć
- Do zobaczenia jutro Jamie - nie Eddie, nie odchodź
Gdzie ja wogóle jestem?
- Hej Jamie - tym razem był to głos Dustina
- Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz, proszę obudź się, tak bardzo za tobą tęsknimy, wszyscy cię kochamy i dziękujemy ci za wszystko, dzięki tobie pokonaliśmy Vecne, dzięki tobie Eddie jest najszczęśliwszy na świecie, on cię potrzebuje tak jak my, jesteś naszym bohaterem, proszę obudź się - powiedział ściskając moją dłoń
Muszę to zrobić dla nich
Przeżyć, ale czy dam radę, nie wiem, na tą chwilę jedyne co mogę zrobić to wytrzymać
- Jamie, potrzebujemy cię - dodał Dustin
Musze mu dać znak, że go słyszę, jakikolwiek chociaż poruszyć ręką, palcem. No dalej Jamie, dasz rade...
No jednak nie
Chyba jeszcze nie dzisiaj

Pov. Eddie
Ból głowy nie dawał mi zasnąć przez pół nocy, spałem przytulając nasze wspólne zdjęcie. Nawet na chwilę nie przestawałem płakać, chce jechać do szpitala, do Jamie'go, ale mój wujek jest w pracy i zabrał samochód. Dzwonie do Steve'a
- Halo? Tu Steve Harrington - odpowiedział zmęczony
- Harrington, zabierz mnie do szpitala, proszę - powiedziałem błagalnie
- Coś się stało? - rozbudził się
- Mi nie, ja chce do Jamie'go
- Eddie, ja dopiero wstałem, będę za pół godziny
- Ja nie mogę czekać!
- Musisz, narazie
- Steve! - krzyknąłem, ale w tym samym czasie usłyszałem tylko sygnał
- Cholera - powiedziałem pod nosem i usiadłem na łóżku zrezygnowany
W oczekiwaniu na przyjaciela myślałem o tym wszystkim, może lepiej by było gdyby ten typ mnie zastrzelił, przynajmniej Jamie by żył normalnie, znalazłby kogoś w Nowym Jorku kto na niego zasługuje, bo ja...nie zasługuje na niego
- Eddie! - odezwał się Dustin
Wziąłem krótkofalówkę wycierając moje łzy koszulką
- Co? - zapytałem ponuro
- Co robisz?
- Egzystuje niestety. Czekam na Steve'a, jedziemy do szpitala
- O to ja mogę z wami. Tak?
- Jasne, ma być za pół godziny, ale teraz to chyba już za 15 minut
- Dobra, to ja już jadę do ciebie, muszę uważać na drodze bo mokro po deszczu, rower mi wpadnie w poślizg to się wyrąbie - gadał jak najęty
- Dobra...Streszczaj się po prostu. Czekam - odłożyłem przedmiot i wróciłem na łóżko tym razem kładąc się na nim prosto i patrząc w sufit.
Nie wiem ile tak leżałem, ale chyba dość długo bo wreszcie do mojego pokoju wszedł Steve i Dustin
- Wstawaj Munson - powiedział starszy
- Daj mi chwilę - otworzyłem zmęczone od płaczu oczy, narzuciłem czarno białą flanelową koszulę i wyszliśmy. Na miejscu znaleźliśmy się po może 10 minutach, od razu popędziłem do środka, nawet nie musiałem pytać o salę bo doskonale pamiętam numer
111. Spojrzałem przez małe okienko, zobaczyłem młodą pielęgniarkę, która właśnie zmieniała kroplówkę i wpisywala coś w karcie pacjenta. Widząc jak zbliża się do drzwi odsunąłem się od nich i spojrzałem na nią.
- Czy mogę w czymś pomóc? - zapytała
- Tak, znaczy...co z nim?
- Jego stan się poprawia, ale wciąż jest słaby. Można wejść, ale proszę spokojnie
- Oczywiście - powiedziałem i spojrzałem na przyjaciół po czym wszedłem do sali
- Cześć Jamie, tęskniłem - usiadłem obok niego - czekamy na ciebie. Kiedy wreszcie się obudzisz? Chcę znów zobaczyć twoje piękne niebieskie oczy, twój uśmiech i usłyszeć twój głos i śmiech. Obiecuje, że będę przy tobie i będę Ci pomagał we wszystkim jak tylko stąd wyjdziesz - mówiąc ściskałem jego dłoń i patrzyłem na niego
Kolejne 15 minut spędziłem w ciszy tak jak wczoraj. Gdy chciałem wychodzić poczułem jakby Jamie ruszył ręką, czy może mi się wydawało? Usiadłem z powrotem i wpatrywałem się w jego twarz
- Jamie, jeśli mnie słyszysz zrób to jeszcze raz, dasz radę - siedziałem obok wyczekująco i kiedy znów poczułem ruch jego ręki z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Po kilku sekundach Jamie lekko otworzył oczy i spojrzał w moją stronę, kiedy ja już całkiem się rozpłakałem
- Jamie, żyjesz! - krzyknąłem i chciałem go przytulić jak najdelikatniej
Zdjąłem mu maskę tlenową i złożyłem na jego ustach krótki pocałunek na co blondyn się słabo uśmiechnął
- Tęskniłem - wydusiłem zalany łzami
- Słyszałem...c-co mów-mówiłeś - powiedział cicho - to nie twoja...wina Eddie, nikt w tej sytuacji nie jest winny, a ja...nie miałem wyboru, musiałem ci ocalić życie. Jedno wiem, nie chce żyć ani sekundy bez ciebie. Kocham cię
- Ja ciebie też Jamie - przybliżyłem się do niego i znów się pocałowaliśmy
- Chyba powinien zawiadomić lekarza - zaśmiałem się
- Chyba tak - powiedział już trochę głośniej
Następne pół godziny spędziłem na korytarzu z Dustinem, Stevem i Robin. Reszta przyjaciół przyjedzie pewnie później, Jamie ma teraz robione badania. W tym czasie opowiadałem dla Dustina jak to się stało i jak bardzo znów zachciało mi się żyć
- Brakowało mi tego - powiedział wesoły
- Czego?
- Twojego uśmiechu, prawdziwego ciebie. No normalnie kocham Jamie'go, że dzięki niemu jesteś taki szczęśliwy - powiedział na co szczerze się uśmiechnąłem
- Będziemy musieli zrobić jakąś imprezkę - zagadnęła Robin
- Jestem za - dodał Steve
- My też - odpowiedział Dustin
- To do obgadania jak Jamie już wyjdzie ze szpitala
...
Dwa dni później
- Jak się czujesz? - zapytałem mojego chłopaka
- No dobrze nawet tylko wiesz, jak to boli być postrzelonym - spojrzał na moją rękę, na której wciąż była blizna po tym postrzale
- Jasne, że wiem. Pamiętam to
- Ja niestety też. Chodźmy już - wstaliśmy i wyszliśmy z sali
Jamie wreszcie wychodzi dzisiaj ze szpitala i jedziemy do niego. Mam mu nic nie mówić o planowanej imprezce pożegnalnej, którą wymyśliła Robin i Steve, to będzie niespodzianka. To już za tydzień...nie mogę w to uwierzyć
Wsiedliśmy do samochodu i wyjechałem w drogę, żaden z nas nie odezwał się ani słowem, ale była to przyjemna cisza.
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu Jamie'go, od razu przywitał się z rodzicami.
- Dzień dobry - powiedziałem i się uśmiechnąłem
- Dzień dobry Eddie - odpowiedziała mi mama Jamie'go
Uśmiechnąłem się i Jamie złapał mnie za rękę po czym poszliśmy razem na górę
- Eddie, pomożesz mi? - zapytał Jamie otwierając szafe
- A w czym?
- No wiesz...zamierzam już zacząć się powoli pakować - powiedział smutno
- Tak - odpowiedziałem równie smutno
Jamie przyniósł walizkę do pokoju i w ciszy składaliśmy ubrania i wkładaliśmy do walizki. W pewnym momencie spojrzeliśmy na siebie smutno i przytuliłem mocno mojego chłopaka
- Ał Eddie
- Przepraszam. Po prostu nie chcę żebyś jechał
- Ja też nie chce jechać i cię opuszczać. Napewno jeszcze przyjadę, na święta na przykład
- Nie wytrzymam tyle, ledwo wytrzymałem te 2 dni jak byłeś w śpiączce, a ty mi mówisz o miesiącach - z moich oczu poleciały łzy
- Ale spokojnie, może uda mi się wcześniej - przytulił mnie - wiesz, że cię kocham, prawda? - popatrzył mi prosto w załzawione oczy
Pokiwałem głową
- A wiesz, że ja ciebie też?
- Tak - uśmiechnął się - a teraz...dokończmy zostawię jeszcze parę ubrań na ten tydzień i resztę już sam spakuje
Następne 5 minut kończyliśmy pakować walizkę Jamie'go, a później razem poszliśmy do Steve'a. Nie było u niego Robin co nas zdziwiło bo zwykle jest jak to sama stwierdziła, że tu mieszka.
- Robin mnie zabije, ale wam powiem, że jest na kolejnej "randce" - zrobił cudzysłowów w powietrzu - z Vickie - odpowiedział widząc nasze zdziwienie
- Ah tak, a czemu "randce"? - zapytałem
- Bo nie są razem, ona to interpretuje jako randkę - zaśmiał się na co mu zawtórowaliśmy
- Jak się czujesz Jamie? - zapytał Steve
- Bywało lepiej, no wiesz...
- Pewnie
- Mam tu w Hawkins jeszcze parę rzeczy do załatwienia przed powrotem
- Tak, masz wpaść na imprezeke za 4 dni - dodał Steve
- Co? Jaką imprezkę?
- Taką pożegnalną połączoną z twoim powrotem do zdrowia - powiedziałem obejmując blondyna
- Ej, nie musieliście - uśmiechnął się
- A właśnie, że musieliśmy, zaczyna się o 18 u mnie
- Dobra będę, Eddie pomagasz mi z outfitem
- A ty mi - uśmiechnąłem się szczerze
Posiedzieliśmy u Steve'a z 2 godziny, a później odprowadzałem Jamie'go do domu i sam poszedłem do siebie.
Nie jestem gotowy na jego wyjazd.

Coraz bliżej końca jesteśmy, ale bez obaw jeszcze parę rozdziałów
Do następnego
Pa 😘

Effortless | Stranger Things | Jamie Campbell Bower × Joseph QuinnUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum