17. No chance

28 1 0
                                    

Pov. Eddie
- Dobra, mamy wszystko. Możemy iść! - krzyknął Dustin
Już o 10 spotkaliśmy się u Mike'a wszyscy i teraz idziemy nad Lovers Lake. Max, Lucas i Dustin idą z nami i jak już ja, Jamie, Steve, Robin, Nancy i Dustin przejdziemy na drugą stronę to oni obserwują okolice. Mike, Will, Eleven i Erica obserwują z zewnątrz dom Victora Creel'a i później zawiadamiają Max i Lucasa, oni mają za zadanie wybawić Vecne. Tymczasem my po drugiej stronie się nim zajmiemy i Jamie go zniszczy mocami. Taki jest plan i mamy nadzieję, że się uda.
Dotarliśmy nad jezioro i wsiedliśmy na łódkę, Dustin rozdał nam wszystkim tarcze które zrobił z pokrywy od śmietników i powbijał w nie gwoździe, wszyscy byliśmy trochę zestresowani, ale Jamie najbardziej. Jeszcze przed wyjściem do Mike'a dzwonił do mnie i spotkaliśmy się, musiałem go uspokajać, rozumiem, że się boi bo pierwszy raz będzie miał z tym do czynienia.
- To tutaj - poinformował nas Jamie
- Dobra, zbieramy się - powiedział Steve i wziął cały swój ekwipunek po czym skoczył do wody
Ja i Jamie na końcu, muszę mu pomóc w przepłynęciu. Złapałem go za rękę i jak byliśmy już w wodzie przytrzymałem go jeszcze przez chwilę na powierzchni
- Co? - zapytał
- Dasz radę, pamiętaj - powiedziałem patrząc mu głęboko w oczy
- Mam nadzieję
- Gotowy?
- Tak
Wstrzymaliśmy oddech i zniknęliśmy pod wodą.
Na drugiej stronie...
Ruszyliśmy w strone domu Creel'a, Jamie po drodze usuwał nietoperze. Weszliśmy do środka
- Uważajcie żeby nie wdepnąć w te pnącza bo to wszystko jest jak jedność - ostrzegła nas Robin
- O Boże, nie podoba mi się tu - westchnął Jamie
- Nie tylko tobie - dodałem
- Zastanawiam się jak wy daliście radę tutaj już parę razy
- Ja sam nie wiem - opowiedział Dustin włączając latarkę
- Okej, idziemy na górę - powiedziała Nancy i ruszyliśmy za nią.
Na strychu był Vecna, przerażający widok, Jamie zatrzymał się przy schodach i nie chciał podejść
- Jamie, okej?
- Nie, ja...nie dam rady - zbiegł na dół

Pov. Jamie
Usiadłem przy schodach i podkuliłem nogi, pozwoliłem sobie na płacz, jestem naprawdę przerażony, nie wiedziałem na co się pisze, Eddie miał rację, ale też się mylił mówiąc, że dam radę
Usłyszałem kroki i zobaczyłem Eddie'go
- Jamie...
- Przepraszam was wszystkich - schowałem twarz w kolanach
- Nie przepraszaj, Robin, Nance i Steve już się tym zajmują
- Jamie! - usłyszeliśmy krzyk Dustina, a już po chwili poczułem jak mnie przytula
Jak dobrze, że ich mam
- Nic się nie stało, jest dobrze - głaskał mnie po plecach
- Dziękuję wam, że jesteście i mnie wspieracie - popatrzyłem na przyjaciół
Usłyszeliśmy dziwne odgłosy z góry. Cała nasza trójka pobiegła po schodach to sprawdzić. Nancy stała trzymając swoją strzelbe i patrząc się przez okno
- Chyba po nim - odpowiedziała wreszcie Robin
Wyszliśmy z domu Creel'a zobaczyć czy aby napewno Vecna zginął. Nie było po nim śladu
- Udało się - powiedział Steve
- Dustin i reszta - odezwał się Lucas w krótkofalówce Dustina
- Co jest?
- Coś złego dzieje się z Max
- Co ty gadasz?
- Ma białe oczy i nie reaguje na moje słowa
- Vecna - powiedział Eddie
- A-ale przecież go załatwiliście tak? - zapytałem i patrzyłem na wszystkich po kolei
- Jamie? - powiedział zaniepokojony Eddie na co spojrzałem na niego z niezrozumieniem po czym poczułem jak coś mnie chwyta za kostkę i ciągnie do tyłu. Zacząłem krzyczeć i się wyrywać, ale na nic. Zostałem przyciśnięty pnączami do drzewa, nie mogłem oddychać, rozglądałem się dookoła, przy innych drzewach zobaczyłem Chrissy, Freda i Patricka. Nagle zobaczyłem go, Vecna dalej żyje, jednym z pnącz ciągnął za sobą Max, z moich oczu poleciały łzy. Co on jej zrobił? Zostawił ją i podszedł do mnie. Nie mogłem oddychać, moje serce przyspieszyło, wszystko mnie bolało. Bardzo się boję
- Coś ty jej zrobił? - odezwałem się
Vecna popatrzył na mnie i zbilżał się coraz bardziej
- Ciebie też to czeka - przemówił swoim strasznym głosem
- Nie! Puszczaj mnie! Zostaw! Pomocy! - krzyczałem płacząc
- Nic ci to nie da
- Wypuśc mnie! - coraz więcej łez ciekło po mojej twarzy
- Nigdy!
- Pomocy! Eddie! Steve! Robin! Nancy! Dustin! Ktokolwiek! Pomocy!
- Twoi przyjaciele ci nie pomogą - spojrzał na Max - Oni nie mają ze mną szans
Spuściłem głowę
- Nie! To ty nie masz z nami szans! - usłyszałem głos Eddie'go
Vecna obrócił się w jego stronę
- Hej brzydalu - powiedział do niego
Vecna ruszył do Eddie'go, a pnącza rozluźniły się i upadłem na ziemię
- No dawaj! Złap mnie! - krzyczał
Co on wyprawia? Tylko nie to!
- Eddie nie - powiedziałem ledwo
Eddie zaczął uciekać, a Vecna za nim
- O nie, napewno nie - ledwo wstałem, ale pobiegłem za nimi
- Co tak słabo - obrócił się i straszył go włócznią
Vecna probowal się do niego dostać
- No co jest? Tylko podejdź
Vecna złamał włócznie i zbliżał się do chłopaka
- Zostaw go! - użyłem mocy i uniosłem potwora wysoko
Eddie patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami
- Jamie...
- Cześć - powiedziałem z lekkim uśmiechem
- Nie masz ze mną szans - powiedział Vecna
- Wydaje mi się, że tym razem to ty przegrałeś - unosiłem go coraz wyżej
W tym czasie dobiegła reszta, wszyscy patrzyli raz na mnie raz na Vecne unoszącego się wysoko
- Nie dasz rady - wyciągnął swoją ogromną rękę w moją stronę
Poczułem się trochę gorzej, kręciło mi się w głowie
- Jamie, już daj spokój, uciekamy - powiedział przerażony Steve
- Nie! Musimy uratować Max!
Poczułem jak odsuwam się do tyłu. Włożyłem w tą walkę więcej siły i uniosłem go jeszcze wyżej
- Nie dasz rady, Twoi przyjaciele ci nie pomogą, Max już jest ze mną, ty też będziesz. Przegrałeś
- Nie, to ty przegrałeś! - wyciągnąłem obie ręce do przodu i rzuciłem nim całą mocą o ziemię krzycząc po czym upadłem na kolana bezsilnie
Nie wiem ile czasu minęło, ale czuję, że ktoś mnie niesie. Uniosłem zmęczone powieki, zobaczyłem Eddie'go
- Jamie! Wszystko okej? - zapytał stając
- Tak, żyje - powiedziałem otwierając oczy żywiej - już możesz mnie postawić, dam radę iść - zaśmiałem się
Zrobił to co mu kazałem i przytuliliśmy się
- Uratowałeś mi życie - powiedziałem
- Ty uratowałeś je nam wszystkim
- Ale go załatwiłeś - powiedział Steve
- Tak, to było niesamowite - dodała Robin
Przytuliliśmy się wszyscy razem i ruszyliśmy do przejścia. Dopiero w świetle normalnego świata zobaczyłem ile mam ran i zadrapań przez tą walkę i znowu wszystko mnie bolało.
Nikogo nie było na brzegu rzeki, są pewnie jeszcze w domu Creel'a.
Dopłynęliśmy do brzegu i usłyszeliśmy jak ktoś biegnie przez las
- Żyjecie! - krzyknęła Erica
- Tak, dobrze widzisz - zaśmiał się Dustin
- Co z Max? - rzuciłem
- Dobrze, jest tylko trochę słaba, już zaczęła się unosić, ale nagle spadła, Lucas ją złapał. Załatwiliście Vecne?
- Jamie go załatwił - powiedziała Robin
Uśmiechnąłem się niepewnie
- Jesteś niesamowity - powiedziała Erica
- Nie przesadzałbym
- Naucz się! - krzyknął Eddie trzymając mnie za ramiona
- Ałaaaa, Eddie - powiedziałem zdejmując jego ręce z moich ramion. Dotknąłem bolące miejsce i zobaczyłem krew
- O Boże Jamie, trzeba ci to opatrzeć. Wogóle cały jesteś?
- No w kawałku, ale wszystko mnie boli, najbardziej to ramiona, żebra, noga w kolanie i szyja
- Pomogę Ci, idziemy do mnie
- Dobra to walka udana. Idziemy odpoczywać, jutro się spotkamy, podziękować ci Jamie - powiedział Dustin
- Dobra - zaśmiałem się przytulając się do Eddie'go
- Słodziaki z was - wcisnął się między nas i nas objął po czym poszedł w swoją stronę
- Do jutra - pożegnaliśmy się z przyjaciółmi
Doszliśmy pod dom Eddie'go i od razu poszliśmy do jego pokoju, usiadłem na łóżku Eddie'go, a on pobiegł po jakieś opatrunki
- Dobra, mam co trzeba. Gdzie cię boli?
- Mnie wszystko boli. On mnie dusił tą macką - dotknąłem swojej szyi
- Wogóle dam ci jakieś ciuchy czyste, sam się przebiorę - powiedział Eddie i wstał do szafy
Rzucił we mnie swoją czarną koszulkę z zespołem Kiss i szarymi spodenkami
- Dzięki
- Ale najpierw się tobą zajmę - popatrzył na mnie nie wiedząc za bardzo co robić
- Chyba musisz zdjąć koszulę - powiedział niepewnie
- Jasne - zrobiłem o co prosił
Lustrował mnie wzrokiem po czym wziął co trzeba.
Przemywał wodą utlenioną moje ramię i obojczyk. Robił to tak delikatnie jakby bał się, że mnie w jakiś sposób skrzywdzi albo za bardzo zaboli, trochę piecze, ale nie pierwszy raz mam do czynienia z wodą utlenioną, dam radę, przymknąłem oczy
- Boli cię? - zapytał z troską
- Dam radę
Wziął gazę i plaster opatrując mi ranę. Patrzył się raz w moje oczy, raz na usta, na moje tatuaże, bandaż, mierzył mnie wzrokiem
- Patrzysz się na mnie bo...
- Piękny jesteś - przerwał mi i połączył nasze usta
Położył mi rękę na ramieniu
- Ał - powiedziałem cicho
- Jejku przepraszam - objął mnie delikatnie
Wziął wacik i odkażał mi drugą ranę po lewej stronie żeber, patrzyłem z jaką precyzją to robi, na jego długie rzęsy, jego dłonie przyozdobione pierścionkami, sięgnął po jeden mniejszy plaster i przykleił mi go
- Gotowe - znowu na mnie spojrzał
- No co? - zapytałem
- Ładne masz te tatuaże - uśmiechnął się co odwzajemniłem
Patrzył się na mnie, a w ręce trzymał wodę utlenioną
- Jamie, zostaniesz moim chłopakiem? - wypalił szybko
- Mm, co? - zapytałem z szokiem
Znaczy...ja bardzo chce, ale nie spodziewałem się tego pytania totalnie. Moje serce właśnie oszalało, patrzyłem na niego, a on na mnie
- Dobra, nie było tematu... - obrócił wzrok, ale ja chwyciłem jego twarz w dłonie i pocałowałem go
- Tak Eddie, zostane twoim
chłopakiem - odsunąłem się nieznacznie
- Serio?
- Mhm - pokiwałem głową i znów złączyłem nasze usta
To chyba najlepsza chwila w moim życiu, pomijając okoliczności, że wróciliśmy z drugiej strony i wszystko mnie boli, Eddie się chyba dobrze czuje
- Lepiej mi powiedz czy z tobą wszystko okej - zagadnąłem
- Tak, jest wspaniale. Tylko jestem zmęczony - powiedział i powiesił swoją kamizelkę na oparciu krzesła - zajmę się tobą do końca
Pół godziny później Eddie skończył opatrywanie mi ran, przebrałem się w jego ubrania i położyłem do łóżka, Eddie w tym czasie był w łazience. Byłem już taki zmęczony, że ostatnie co pamiętam to dźwięk drzwi od łazienki i Eddie, który przytulił się do mnie.

No i nareszcie razem 🥰
Podoba się rozdział? Napiszcie wasze odczucia
Do następnego
Pa 😘

Effortless | Stranger Things | Jamie Campbell Bower × Joseph QuinnWhere stories live. Discover now