Rozdział 9 " I just wanna be yours "

Comenzar desde el principio
                                    

Wszyscy w czymś mi doradzali. Mavis z mamą ciągle mówiły mi, żebym znowu do niej napisał. Dał nam szansę, ale nigdy tego nie robiłem. Uznałem, że uznaje mnie za dupka, którym byłem. Może gdybym ich posłuchać, to wszystko inaczej by się potoczyło ? Może Elena byłaby dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką ? Może byłaby moja ?

- A teraz otwórz oczy i zobacz kim naprawdę jesteś - powtórzyłem szeptem słowa, które kiedyś usłyszałem od niej.

Cholera. Ta dziewczyna robiła ze mnie totalnego psychopatę. Westchnąłem cicho i spojrzałem na półkę, na której leżały moje ubrania i ręczniki. Zmarszczyłem brwi, gdy nie zobaczyłem tam jednej rzeczy. Wolnym krokiem podszedłem do koszyka i podniosłem czarną grubą bluzę. Przeszukałem cały koszyk, ale nie znalazłem jednej rzeczy, którą nawet miałem zamiar wyrzucić. Nie było tutaj mojej zapalniczki. W myślach przeszukałem wszystkie chwile i osoby, które tutaj wchodziły.

Rodzice doskonale wiedzieli co kiedyś się ze mną działo. Sami doradzili mi, abym schował tę jedną rzecz do jakiegoś miejsca, żeby ta nie kusiła mnie, ale gdy już będę czuł się w pełni na siłach, to bym mógł ją ze spokojem podziwiać, a później zrobić z nią co chciał. Z Mavis nie widziałem się od dobrego tygodnia. Na myśl kolejnej osoby kącik moich ust uniósł się do góry.

- Jaka złośnica - skomentowałem na głos. Odrzuciłem wszystko na poprzednie miejsce i odwróciłem się z zamiarem wyjścia.

Z niegasnącym uśmiechem zamknąłem drzwi łazienki i wszedłem do własnej samotni, która była w okropnym bałaganie. Matematyka powodowała u mnie bałagan zarówno w głowie, jak i w otoczeniu. Drzwi do swojego pokoju zostawiłem otwarte, by było w nim chociaż odrobinę świeżego powietrza.

Spojrzałem mimowolnie na swoją półkę z książkami i innymi rzeczami, które były dla mnie cholernie ważne. Wszystkie książki oprócz jednej, którą schowałem przed jedną wścibską brunetką, ustawione były w różnych pozycjach. Znajdował się na jednej z nich także aparat fotograficzny, którym kiedyś robiłem zdjęcia, ale niezbyt mi się to spodobało. Elena lubiła robić to dużo bardziej. Odziedziczyła to po swoim dziadku.  Od czterech lat nie zrobił on ani jednego zdjęcia.

Wtedy ciemność panującą w pokoju rozświetliło światło pochodzące z mojego smartfona. Spokojnie ruszyłem w kierunku biurka, na którym podparłem swoje ciało i chwyciłem za telefon. Mimowolnie uśmiechnąłem się na widok znajomego mi kontaktu.

Elena : Hej, dawno do ciebie nie pisałam i mam nadzieję, że wszystko z tobą okej. Wiesz ciemność jest wszędzie, a po mieście chodzi banda Minionków.

Wybałuszyłem oczy, które w sekundę przypomniały bardziej piłki pingpongowe. Co do pierwszej wiadomości nie miałem zastrzeżeń, ale co do drugiej było ich aż nadto. Minionki ?

Sean : Hej, u mnie wszystko okej, a co u ciebie ? Wiesz, nie widziałem żadnych Minionków. Może mi o nich opowiesz ?

Wiadomość zwrotną otrzymałem od razu, co utwierdziło mnie w tym, iż dziewczyna cały czas siedzi na telefonie. Dziękowałem za to wszystkiemu co istnieje i jest uważane za Bogów.

Elena : No normalne żółte stworki ! Jakiś fajny typ podobny do Smerfa mi je pokazał i WOW nawet nie wiesz jakie to jest fajne. Właśnie są po bitwie ze Spiderman'em.

Sean : Spiderman'em ? Brzmi ciekawie.

Złapałem się za końcówki włosów. Te wiadomości nie brzmiały jak Elena. Były jej totalnym przeciwieństwem. O czy ona w ogóle mówiła ? W duchu modliłem się o to, żeby jedynie dobrała się do zapasu alkoholu swoich rodziców. Nie, nie, nie. Nie mogła sobie spieprzyć życia, tak jak prawie zrobiłem to ja.

Start a StoryDonde viven las historias. Descúbrelo ahora