²⁰ - ᴍᴀyʙᴇ ɪ'ᴍ ᴀᴄᴛᴜᴀʟʟy ᴀ ᴠᴇʀy ʙᴀᴅ ᴩᴇʀꜱᴏɴ

Start from the beginning
                                    

Bawił się niezwykle dobrze, rozkoszując się każdą sekundą, podczas której mógł robić z nim co chciał.

Jednym szybkim ruchem zdjął mu z ust taśmę i ignorując jego syknięcie, rzucił gdzieś za siebie, czekając na upragnioną odpowiedź.

— Zostaw mnie w spokoju psychopato — Wysyczał w stronę Marka, prostując się — Poczekaj aż tylko się stąd wydostanę. Zgnijesz w pierdlu na amen.

W odpowiedzi usłyszał tylko przeraźliwie pusty śmiech obydwu chłopaków, których niezwykle rozbawił dobór jego słów.

— Xuxi słyszałeś? Pójdziemy do więzienia. Czy to nie jest przezabawne

— Mam nadzieję, że będziemy dzielić jedną celę, przyjacielu

— Czego chcecie ode świry? Porwanie uczciwego obywatela tego kraju i to w dodatku nieletniego, jest nielegalne i już oczami wyobraźni widzę was w tych słodkich pomarańczowych wdziankach więziennych — Pomimo nieciekawej sytuacji w jakiej się znajdował, dalej próbował w zaparte się z nimi wykłócać.

Nie chciał dać po sobie poznać, że cała sytuacja go przerażała i bał się jak nigdy, że może nie wyjść z tego do końca o własnych siłach.

Został porwany około dwóch dni temu (a przynajmniej tak mu się wydawało).

Siedział wtedy na ławce w parku, gdzie czekał na swoich kolegów.

Mieli w planach pójście na karaoke, gdzie zarobili by trochę wonów z automatów, które udawało im się otwierać.

Nawet nie pamiętał, jak to się stało, że się tu znalazł.

W jednej chwili wiązał sznurówkę w bucie, a potem obudził się z krwawiącą głową w garażu u jednego z najbogatszych nastolatków w kraju, który systematycznie go torturował, krok po kroku łamiąc go na małe kawałki.

— Dongjin-ah — Nachylił się w jego stronę, klepiąc delikatnie go po lewym policzku — Mnie się nie da zamknąć. Brat mojego ojca jest komendantem głównym koreańskiej policji. Mógłbym cię nawet zabić na dziesięć sposobów a mój wujek i tak sprawę uzna za samobójstwo

Zaczął kreślić kluczem kółko po jego udach, zatrzymując się nieco dłużej przy kolanach, w ktore lekko pukał wspomnianym wcześniej kluczem.

Dongjin zrozumiał natychmiastowo, co może mu chodzić po głowie i zaczął z całej siły krzyczeć o pomoc, próbując odsunąć się na jak największą odległość od Lee.

— Te ściany są dźwiękoszczelne — Podpowiedział mu Yukhei, zapalając papierosa — Możesz skamleć i prosić i litość ile tylko chcesz, ale i tak cię nikt, ty brudna świnio nie usłyszy

— To jakieś nieporozumienie, macie nie tego chłopaka co trzeba. Ja nic nie zrobiłem

— Nic nie zrobiłeś? — Zacisnął mocniej prawą dłoń na rączce klucza — NIC NIE ZROBIŁEŚ ŚWINIO??? Sungjin może się z tym nie zgodzić, nie uważasz?

— Sungjin? Ten upośledzony bachor z ośrodka? — Zaśmiał się, spluwając za siebie — To przez niego tu jestem? Przez tego mutanta?

Słysząc ton, w jakim się wypowiadał o najważniejszej dla Marka osobie, poczuł jak jego gniew rośnie z każdą możliwą sekundą, doprowadzając do go furii.

Zamachnął się porządnie, uderzając kilkukrotnie metalowym narzędziem w jego lewe kolano, dopóki nie zobaczył lejącej się z niego krwi.

Zignorował wycie i szarpanie i chłopaka, który błagał o pozostawienie go przy życiu.

— Nie uważasz, że powinieś przeprosić swojego hyunga za te słowa? Sungjin to mój mały brat i nie lubie jak takie psy, jak ty źle o nim mówią

— PRZEPRASZAM HYUNG, PROSZĘ WYBACZ MI, NIE CHCIAŁEM URAZIĆ TWOJEGO MŁODSZEGO BRATA. OBIECUJĘ, ŻE GO PRZEPROSZĘ JAK TYLKO MNIE WYPUŚCISZ

Skomlał i płakał o uratowanie życia, czując coraz silniejszy ból w kolanie.

Na nic mu się to zdało.

Mark i Lucas wymienili się miejscami.

Chińczyk trzymał w swojej ręce kij bejsbolowy i nie czekając nawet na polecenie ze strony swojego przyjaciela, zaczął okładać ich "zakładanika" po plecach, żebrach czy głowie, a głośniejsze krzyki tylko go nakręcały.

— I to jest właśnie problem z takimi pasożytami jak ty, które myślą że znaczą cokolwiek w społeczeństwie. Wydaje wam się, że możecie wszystko i że system was obroni gdy tylko będziecie w potrzebie — Mówił pełnym kpiny głosem, wycierając z policzka ślady krwi — A to nie prawda. System nigdy nie miał bronić poszkodowanych i skrzywdzonych przez los. Koreańskie prawo tak naprawdę chroni nas, bogatych przed pójściem do więzienia. Prawo chroni nas i dzięki niemu możemy zrobić z takim nic nie wartym śmieciem co chcemy

— Jesteście potworami — Wycedził przez zaciśnięte zęby, z trudem łapiąc powietrze — Nigdy nie powinniście przebywać wśród ludzi, psychopaci

— Wolę określenie "tryb szaleńca" na  swoje czyny — Mark dopalił papierosa, gasząc końcówkę na ramieniu młodszego chłopaka, siadając na krześle stojącym tuż obok — Wiesz, jestem tylko rozpieszczonym dzieciakiem z bogatego domu, który zawsze ma to co chce i na wieki pozostanie bezkarny wobec systemu sprawiedliwość. A jak nie wierzysz to zapytaj moich byłych;  żaden z nich jeszcze na mnie nie doniósł, a była ich aż cała siódemka

— Lee, ty jesteś potworem. Najgorszym diabłem, jakiego kiedykolwiek widziałem

— Ja tylko mszczę się za młodszego brata, nic więcej — Wzruszył ramionami bez wyrazu — On też nie miał jak się bronić, gdy zamykaliście go w walizce i braliście nad rzekę Han. Ostrzegałem cię raz a mimo tego mnie ignorowałeś

— TO NIE BYŁEM JA, TYLKO MÓJ KUMPEL. NIE ZROBIŁEM MU AŻ TAK MOCNO KRZYWDY

— Lucas przynieś proszę scyzoryk z szuflady — Wskazał palcem na szafę obok, nie spuszczając wzroku ze swojej ofiary — Zaraz zrobimy naszemu kochanemu koledze pamiątkę na całe życie, której  nigdy nie zapomni. Mam nadzieję, że lubisz naturalne tatuaże

Grymas obrzydzenia wyłonił się na jego twarzy, gdy dostrzegł plamę moczu rochodzącą się od okolic krocza.

Wstał zamaszyście, wyciągając z kartonów po lewej stronie, dwie kilkulitrowe butelki, na których było wytłoczone słowo "wybielacz".

Postawił je tuż obok stóp Sungjina, samemu odchodząc na bok by odpalić kolejnego papierosa.

— Pieprzone zwierzęta — Mruknął do siebie — Za każdym razem gdy zerwą się z łańcucha, myślą że mogą ugryźć rękę ich właściciela i to bez żadnych konsekwencji. Dlatego jestem za tym, by skracać waszą wolną wolę jak to tylko możliwe, dopóki sami nie oszalejecie i przestaniecie próbować gryźć






 Dlatego jestem za tym, by skracać waszą wolną wolę jak to tylko możliwe, dopóki sami nie oszalejecie i przestaniecie próbować gryźć

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
sicko mode | l.dh + l.mkWhere stories live. Discover now