Rozdział 7 " Demon "

Start from the beginning
                                    

Gdy dwie połówki rozdzieliła najokrutniejsza rzecz. Śmierć.

Ale Aktualnie z płyty zostały jedynie marne odłamki plastiku niezdolne do dalszego przekazywania tej cudownej muzyki.

- O ty kundlu - powiedziałam do nawiedzonego psa, który atakował moją postać w grze. Uśmieszek satysfakcji po zabiciu stwora był nieziemski. - Ha ! Wiedziałam, że diabły nie istnieją.

Nie ciesz się na zapas - znowu powtórzyłam te same słowa w głowie, co prawie tydzień temu.

I w tym samym momencie coś odbiło się od okna mojego balkonu, przyprawiając o chwilowe zatrzymanie akcji serca. Zatrzymałam grę i wolnym ruchem odwróciłam się w kierunku drzwi balkonowych.

A to doprowadziło do mojej cholernej śmierci natychmiastowej.

Ponieważ za drzwiami stała postać ubrana cała na czarno, której oczu nawet nie było widać, ponieważ również były ciemnego koloru. W tym momencie nie wiedziałam co miałam uczynić. Niegdyś pewnie bym uciekła z krzykiem do osobnego pokoju Petera, żeby ten mnie uratował, ale teraz nie widziałam takiej opcji. Nie mogłam być tchórzem, ponieważ zbyt dużo razy już nim byłam.

Cholera, wiedziałam, że przez ten język wezwę jakiegoś demona - pomyślałam, a później złapałam za pobliską lampkę stojącą na biurku.

Musiałam się czymś obronić. Powoli wstałam z krzesła, aby nie zdenerwować jeszcze bardziej nieczystej duszy, która mnie nawiedziła. Serce biło mi jak szalone, przez co myślałam, że zaraz wykorkuje i zostanę zakopana w ogródku. I byłam już tego blisko po kolejnym wyjątkowo eleganckim pukaniu w okno, które trwało przez kilkanaście sekund.

Zmarszczyłam brwi. Czy demon potrafi pukać ? I cholera czy demon się uśmiecha ?

- No chyba nie - skomentowałam całe zamieszanie kilkoma słowami. Bo w tamtym momencie domyśliłam się kim była ów osoba, a nie demon.

Odłożyłam lampkę na komodę. Otworzyłam szklane drzwi i spojrzałam wściekłym wzrokiem na prawie dwumetrowego chłopaka, który uśmiechał się wyjątkowo zadowolony ze swoich czynów.

- Robisz sobie żarty ? Sean, Ty pieprzony idioto ! - krzyczałam zapominając o fakcie, iż w domu znajdują się jeszcze inne osoby. - Przez ciebie prawie umarłam ze strachu. Myślałam, że to jakiś diabeł, którym w sumie jesteś.

- Oj nie przesadzaj. A po drugie chyba lubisz diabłów. - zaczepny uśmieszek chłopaka doprowadził do mojego wywrócenia oczami.

Przez idiotów, których znam będę miała zeza i załamanie psychiczne. Czy opłacały mi się te znajomości ?

- Lubię, ale tylko takich w książkach. Idiotów, którzy bawią się w pieprzonych włamywaczy mam ochotę osobiście zabić. - spojrzałam prosto w jego wyjątkowo radosne oczy. - Jak ty tutaj właściwie wszedłeś. Mamy psy ! Cholera Sean mamy pięciu ochroniarzy w domu.

Cały aż zdębiał. Jego oczy powiększyły się o kilka milimetrów, a taka reakcja utwierdziła mnie w przekonaniu, że coś go przestraszyło. Spojrzał wzrokiem nasyconym strachem w okno, a gdy nie ujrzał tam niczego co chciał znowu spojrzał na mnie.

- A twój jest w domu ?

Rozszerzyłam usta w uśmiechu takim, gdy detektyw rozwiąże sprawę kryminalną. Sean bał się Petera, bo już raz mordował go wzrokiem. Obawiał się spotkania z moim ochroniarzem i to w tym wszystkim było najbardziej śmieszne. Taki ktoś jak Sean, który udawał odważnego i strasznie wyluzowanego bał się o kilka lat starszego ochroniarza swojej przyjaciółki.

- Ty się go boisz - stwierdziłam, a on prychnął z kpiną pod nosem i odwrócił wzrok.

Założył obie ręce na klatkę piersiową, a następnie odetchnął głęboko. Dopiero teraz też zauważyłam jak był ubrany. Czarne szerokie spodnie, które zakrywały delikatną część czarnych butów i czarna bluza z kapturem z logiem firmy sportowej na piersi. Podobało mi się jak wybierał ubrania na daną okazję. I podobało mi się, że uznał mnie za godną zaufania co do jego wyglądu.

Start a StoryWhere stories live. Discover now