11. Gryvenpuff

4.2K 268 10
                                    

   -Harry, Ron! Już jest 6. Możecie wstawać- Hermiona wyszła z łóżka i poklepała Harry'ego i Rona po ramieniu, którzy spali na miękkim, w kolorach Gryffindoru, dywanie. Ron obrócił się tylko na lewą stronę, i majaczył coś pod nosem, mówiąc niewyraźne: "Już, już. Jeszcze minutkę." Harry niespokojnie się trząsł, od czasu do czasu dotykając ręką swoją bliznę w kształcie błyskawicy, jakby chciał sprawdzić, czy jest na jego czole.

  -Minutka. Ostatnia minutka- Ron kolejny raz zamajaczył, gdy Hermiona potrząsnęła jego ramieniem.

  -Wstawajcie! Mamy być o 7.30 w Wielkiej Sali. Dumbledore kazał mi to przekazać- powiedziała Hermiona, biorąc swoje książki i układając je na półkę. - Wstawać! Muszę powiadomić jeszcze całą szkołę!- krzyknęła, powoli się denerwując. Zabrała Ronowi i Harry'emu koce, którymi się przykrywali.

  -EJ, co ty wyrabiasz?!- krzyknął Ron, otwierając szeroko oczy i patrząc prosto w zdenerwowane oczy Hermiony.

  -Hermiona... Nie męcz nas. Idź do tych.. Tych..- Harry ziewnął głośno, prawie zagłuszając mądrości Hermiony, która ponownie układała książki na półkach. -..tych uczniów.

   -Niech FRETKA to zrobi ! On jeszcze pewnie śpi a ty musisz chodzić po korytarzach, schodach.. I powiadamiać każdego z osobna- powiedział Ron, powoli zakładając szatę szkolną.

  -Wiesz Ron, wcale nie interesuje mnie to, co teraz robi. Jeśli nie będzie wykonywał dobrze powierzonej pracy Prefektom Naczelnym, to w końcu go straci. No i McGonagall wybierze kolejnego prefekta- wytłumaczyła mu, przypinając swoją srebrną odznakę na szatę szkolną z napisem: "Prefekt Naczelny".

  -No to na co czekasz? Jest już.. 6.18. No, zanim wszyscy zejdą się do Wielkiej Sali to minie z 15 minut, więc masz jakieś..

  -Mam 57 minut, Ronaldzie. Oczywiście bez 15 minut, które " przeznaczamy na zjednoczenie się w Wielkiej Sali"- powiedziała szybko, zauważając, że Ron ma problem z obliczeniem, ile czasu ma Hermiona na powiadomienie uczniów o zebraniu w Wielkiej Sali.

  -Nie musiałaś. Już miałem mówić wynik- tłumaczył się Ron. Nie chciał, żeby Hermiona pomyślała, że ma problemy z obliczeniem czasu. Zachichotała cicho, a Ron poczerwieniał jak burak.

  -Dobra, przyniosę wam coś do jedzenia. Ronowi wołowinę i chleb a Harry'emu..

   -A Harry'emu pudding i małego kurczaka- powiedział Ron, śmiejąc się pod nosem, że mógł odegrać się na Hermionie. Lekko się zaczerwieniła, ale nie próbowała tego ukryć.

  -Przyniosłam wam tu jeszcze książkę do wróżbiarstwa. Słyszałam, że macie problemy z zadaniami domowymi. Trelawney wszystko opowiada nauczycielom.. A zwłaszcza Snape'owi, który ciągle po każdej lekcji wróżbiarstwa pyta Trelawney o wasze oceny. Bardzo się skarżyła na was. Ksiazke chowam do tej szafy- powiedziała z troską, jakby była ich mamą i próbowała zaopiekować się nimi jak najlepiej.

  -Serio? No nie wierzę. Snape'owi to się już w głowie poprzewracało. Jak prowadzi eliksiry, to niech nie wtrąca swojego nosa do wróżbiarstwa! A w ogóle.. Po co mu nasze oceny? - zapytał Ron.

  -No żeby wam na eliksirach utrudniać życie. Jak coś źle zrobicie, to mówi, że trzeba się uczyć lepiej. A z resztą... Ty na lekcje nie chodzisz, Ron, że muszę ci tłumaczyć? To chyba ty to powinieneś wiedzieć- powiedziała.

  -Och, Hermiona! Przestan gadac, tylko idz wreszcie powiadamiac tych uczniow o zbiorce w Wielkiej Sali!- zezloscil sie Harry.

  -To nie zadna zbiorka, tylko po prostu wczesniejsze sniadanie i.. rzeczywiscie, powinnam juz isc. Jest 6. 29. To do zobaczenia!- krzyknela Hermiona, pomachala reka na pozegnanie i wyszla z pokoju Prefektow. Musiala powiadomic wszystkich uczniow Hogwartu o wczesniejszym sniadaniu i zapowiedzianej przemowie Dumbledore'a. Podobno mial mowic o czyms waznym. Taka przechadzka do spiacych uczniow bedzie trwala  pewnie godzine, a wiec moga sie troche spoznic ...

Na zawsze × DramioneWhere stories live. Discover now