Choroba 💛

273 40 4
                                    

— A mogłam go tam zostawić — mamrotała [Reader] pod nosem

Hoppla! Dieses Bild entspricht nicht unseren inhaltlichen Richtlinien. Um mit dem Veröffentlichen fortfahren zu können, entferne es bitte oder lade ein anderes Bild hoch.

— A mogłam go tam zostawić — mamrotała [Reader] pod nosem.

Konik zarżał, jakby na potwierdzenie jej słów. Jemu też z pewnością nie podobało się taszczenie Bakugō przez całą drogę. Nie był zwierzęciem pociągowym, a mimo to został zmuszony do przetransportowania ogromnego cielska aż do pałacu.

Kilka godzin temu dziewczyna wróciła do Hatsume w nadziei na jakiś przydatny wynalazek, ale jedyne, co otrzymała, to wielki koc. Złożyła go i prowizorycznie przyczepiła do zwierzęcia. Niechętnie i nie bez problemów, ale jakimś cudem dotarli na miejsce, wioząc w nim króla.

— Do szklarni! — zarządziła Ochaco zaraz po przyjeździe.

Nie kwestionowała jej wyraźnej prośby. Szczególnie gdy dodała, że takie zasłabnięcie zdarzyło się wcześniej kilka razy. Miotełka pamiętała to z początków klątwy. Król próbował opuścić swoje więzienie. Bezskutecznie. Prędzej czy później dopadał go ból tak wielki, że chcąc nie chcąc, zawracał. Mógł go wytrzymać przez jakiś czas, ale potem niewidoczna siła ciągnęła go z powrotem. W najgorszym wypadku tracił przytomność.

— Jego wysokość nie może zbyt długo przebywać z daleka od róży — wyjaśniła zdawkowo Ochaco.

— Z powodu klątwy? — dociekała [Reader].

— Nie nam o tym mówić — powiedział cicho Kirishima.

Dziewczyna spojrzała na bestię rozłożoną w podniszczonej szklarni. Była na niego naprawdę zła. Nie mogła go jednak zostawić na środku drogi. Nawet po tym, co powiedział. Szczególnie, że jego czyny przeczyły słowom. Bakugō nie był człowiekiem głupim. Musiał wiedzieć, czego się spodziewać, gdy z nią poszedł. A jednak zamiast zabrać się stamtąd jak najszybciej, czekał przez jej całą, długą wizytę.

Z jego czoła spływał pot, choć słońce powoli zachodziło nad lasem i w powietrzu można było odczuć ochłodzenie. Od czasu do czasu wiercił się niespokojnie. Nie mogła tak na niego bezczynnie patrzeć.

— Potrzebna mi będzie chłodna woda i ręczniki. Nie zamierzam zwyczajnie czekać, aż się obudzi — oznajmiła, odprowadzając konia w stronę stajni.

— Tak jest! — La Brava i Gentle pochybotali się w stronę schodów, by przynieść, co potrzebne.

— Moglibyśmy też spróbować soli trzeźwiących. — Ochaco ruszyła ich śladem.

Pewnie były już za stare. Niezbyt zadziałały, kiedy ostatnio mieli taki przypadek, ale zawsze warto było spróbować.

Gdy dziewczyna wróciła do chorego, było tylko gorzej. Musiały go dręczyć koszmary. Wypowiadał na wpół sensowne zdania. Raz nawet zamachnął się łapą i o mało co nie zadrapał jej twarzy pazurami. Chrapliwy oddech nie wróżył niczego dobrego. Tak więc z uporem maczała ręczniki w zimnej wodzie i okładała nimi jego ciało w nadziei, że gorączka spadnie.

🌸ᴍᴀɢɪᴄᴢɴʏ ᴋᴏᴄɪᴏᴌᴇᴋ - ʙɴʜᴀ sᴄᴇɴᴀʀɪᴜsᴢᴇ🌸Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt