46. Pierwsza porażka

3.9K 177 29
                                    

Oczami Tylera

Odkąd Layla odeszła mój świat stał się pustą nicością. Dryfowałem pomiędzy dniami, zapominając o najprostszych czynnościach takich jak jedzenie czy prysznic. Moją jedyną przyjaciółką była butelka wódki, która każdego wieczoru kołysała mnie do snu. Zupełnie nie mogłem skupić się na walkach, przez co ostatnio coraz mocniej obrywałem.

-Nie możesz tak cały dzień siedzieć w ciemnym pokoju i chlać do nieprzytomności!- Matt szybkim ruchem odsunął zasłony, a do moich oczu dotarło światło, które nieprzyjemnie mnie oślepiało. Skrzywiłem się i poslalem przyjacielowi mordercze spojrzenie, mając nadzieję, że dzięki temu zostawi mnie w spokoju.

-Dlaczego nie?- Zapytałem ochryplym głosem, wrzucając na twarz najbardziej nieprzyjemny uśmiech. -To moje życie i będę robił to, na co mam tylko ochotę, a jak cos ci sie nie podoba, to tam masz drzwi- wskazałem ręką na wyjście i upiłem łyk wódki, która przyjemnie grzała moje gardło. Było mi wszystko jedno, a ostatnie co potrzebowałem, to bezsensowne moralizatorskie gadki.

-Nie wyjdę, bo jestem moim przyjacielem! Rozpierdalasz sobie życie, a ja nie będę na to patrzył obojętnie! Rozumiem, ze jest ci ciężko, bo ją kochasz, ale alkohol to nie jest ucieczka! Weź się wkoncu w garść, bo jesteś żałosny! - krzyczał wściekły, na co tylko się zaśmiałem. Każdy był świetny w ocenianiu i prawieniu kazań, ale nikt nie wiedział, co się działo w mojej głowie. Byłem pieprzonym granatem, który tylko czekał, az wybuchnie.

-Ja jestem żałosny?!- w ułamku sekundy poniosłem się do pionu, rzucajac przyjacielowi nieprzyjemne spojrzenie. Buzujący we mnie alkohol sprawił, że lekko zaszumiało mi w głowie. -Kim ty jesteś zeby mnie kurwa oceniać?- wychrypiałem zaciskając dłonie w pięści. Byłem wściekły, a to był zły znak. Czując, że za chwilę może odpalić się we mnie potwór, potrąciłem go ramieniem i ruszyłem do wyjścia. Nie chciałem go skrzywdzić, dlatego musiałem się przewietrzyć. Ostatnio coraz ciężej było mi panować nad atakami agresji, co bardzo mnie przerażało.

-Tyler, porozmawiajmy proszę...-usłyszałem za sobą, ale byłem jak w amoku. Ubrałem buty i zarzucając kaptur na głowę, wyszedłem, głośno trzaskając drzwiami.

Długo chodziłem po mieście, nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić. Czułem się zagubiony tak jak po śmierci babci tylko, że teraz byłem bardziej świadomy swojego bólu. Nagle znalazłem się na drodze, która prowadziła do domu Layli I coś we mnie pękło. Nogi same niosly mnie w tamtym kierunku, a ja z każdym krokiem, czułem szybsze bicie serca. Tyle czasu jej nie widziałem, ale jej twarz dokładnie wyryla się w mojej pamięci. Pamiętałem kazdy jej detal... Ten mały zadarty nosek, który marszyła, gdy się nad czymś zastanawiała, bystre zielone oczy, które z ciekawością skanowały świat i uśmiech, za który byłbym gotowy zabić. Nim się obejrzałem znalazłem się w parku i jak stalker patrzyłem na jej dom. Nie wiem ile czasu trwałem w zamyśleniu, ale w końcu drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazała się drobna postać. Automatycznie zrobiłem kilka kroków do przodu i schowałem się za drzewem. Patrzyłem jak zaczarowany na jej idealne ciało odziane w czarny garnitur i nagle mnie olśniło. Zaczynały się egzaminy, których tak bardzo się bała. Poczułem uścisk w żołądku, ze nie mogę być przy niej w tak ważnym dniu, ale to była wyłącznie moja wina. Chciałem zapewnić jej bezpieczeństwo, choćbym miał przez to cierpieć aż do śmierci. Na twarzy brunetki widoczny był stres i nawet z tak dużej odległości mogłem zobaczyć jej drżące dłonie. Nagle uniosła wzrok I spojrzała wprost na mnie, a ja znieruchomiałem. Na szczęście trwało to tylko parę sekund, bo już po chwili się otrząsnąłem i zniknąłem z jej pola widzenia. Serce biło mi jak szalone, a oddech był płytki i nierówny. Karciłem się w myślach, że tu przyszedłem, ale było to silniejsze ode mnie. Działałem instynktownie przez co prawie się ujawniłem. Tego dnia przysięgłem sobie, że nigdy więcej tego nie powtórzę, ale szybko złamałem dane sobie słowo. Przychodziłem każdego ranka, żeby z daleka życzyć jej powodzenia na egzaminach.

Walka o szczęście.Where stories live. Discover now