11. Chyba gdzieś Cię już widziałem.

8.7K 243 4
                                    

ROZDZIAŁ 11

Niechętnie zwlekłam się z krzesła i ruszyłam za przyjaciółką. Nie byłam zbytnio zadowolona z dzisiejszego wyjścia. Miałam nadzieję, że spędzę ten wieczór przed telewizorem, oglądając denne romansidło, pijąc tanie wino i zajadając się śmieciowym jedzeniem. Niestety moje misternie plany legły w gruzach przez pewnego chłopaka, który zawrócił w głowie mojej przyjaciółce. Z drugiej strony byłam ciekawa, kim on jest, bo dobrze znam Maye i wiem, że jest wybredna w stosunku do mężczyzn. Mimo że ochoczo otacza się nimi na co dzień to jednak zwykle relacja, kończy się zaraz po pierwszej randce. Tutaj jednak zauważyłam różnicę, bo nigdy wcześniej blondynka nie mówiła z taka ekscytacja o żadnym chłopaku. Widziałam ten dziwny błysk w jej oku i coś czuje, że musiał nieźle przypaść jej do gustu. Wdrapałam się po schodach i weszłam do swojego pokoju gdzie, zastałam blondynkę, która wyrzucała całą zawartość mojej szafy na podłogę. Nosiłyśmy podobny rozmiar więc często, zdarzało się, że jedna od drugiej pożyczała jakieś ubrania. Z jednej strony podobało mi się to, bo na wspólne nocowanie nie musiałam targać do niej wielkiej torby, korzystając wówczas z zawartości jej szafy. Niestety miało to też swoje gorsze strony, bo Maya często ,, pożyczała" coś ode mnie, a potem jakoś magicznie te rzeczy nigdy do mnie nie wracały. Westchnęłam głośno i podeszłam do blondynki, aby pomóc jej coś wybrać na dzisiejszy wieczór. Jeszcze nigdy nie byłam tak zmęczona zwykłym szykowaniem się na imprezę. Spędziliśmy trzy godziny szukając odpowiedniej kreacji dla Mayi, w której olśni swojego księcia. W końcu zdecydowała się na czarną obcisłą sukienkę z delikatnym wycięciem na plecach i dekolcie, która idealnie podkreślała figurę blondynki. Całość miały dopełnić czerwone szpilki, które dodawały jej pazura. Ja natomiast zdecydowałam się na srebrną przylegającą sukienkę na ramiączkach a do tego, dołączyłam sandałki na niebotycznie wysokim obcasie. Muszę przyznać, że prezentowaliśmy się całkiem ładnie a makijaże, nad którymi przez dwie godziny pracowała Maya, wyglądały cudownie. Stałyśmy przed lustrem i z uznaniem podziwialiśmy pracę mojej przyjaciółki gdy nagle przerwał mi jej głos.
- Myślisz, że mu się spodobam? - zapytała z niepewnością w głosie.
- Myślę, że już to zrobiłaś, bo w końcu zaprosił cię na tą imprezę- odparłam, chcąc dodać jej trochę otuchy. - Jesteś wspaniałą dziewczyną i byłby głupcem gdyby tego nie zauważył i zmarnował taką szansę- powiedziałam mocno przytulając blondynkę.
- Dziękuję Layla za wszystko. Jesteś najlepszą przyjaciółka, jaką mogłam sobie wymarzyć- Maya mocniej się do mnie przytuliła. Widząc, że jest bardzo zdenerwowana dzisiejszym wieczorem, postanowiłam wziąć się w garść i doprowadzić przyjaciółkę na miejsce imprezy bez rozmazanego makijażu.
- Dość tych ckliwości- odsunęłam od siebie drobną postać. - Masz chyba zadanie do wykonania. Musisz przecież olśnić swojego królewicza. - powiedziałam motywująco. - Wszystkie suki zakładajcie okulary przeciwsłoneczne, bo idą królowe i oślepią was swoją zajebistością! - krzyknęłam i pociągnęłam Maye w stronę wyjścia. Gdy wreszcie nadjechała taksówka, weszłyśmy do środka i podałyśmy docelowy adres kierowcy. Po kilkunastu minutach dotarliśmy na miejsce a moim oczom, ukazał się ogromny dom, z którego wręcz wylewali się ludzie. Wysiadłyśmy z pojazdu i skierowałyśmy się w stronę posesji a do mojego nosa, wdarł się zapach alkoholu papierosów i potu. Weszłyśmy do ogromnego domu i zaczęłysmy przeciskać się przez tłum tańczących nastolatków rozglądając się w poszukiwaniu gospodarza imprezy. Dotarłyśmy do kuchni gdzie, zobaczyłam ogromną ilość różnych alkoholi. Maya sięgnęła po dwa kubeczki i napełniła je wódka.
- No to po jednym na odwagę- powiedziała blondynka i podała mi alkohol. Opróżniałam zawartość plastikowego kubeczka gdy nagle poczułam, szarpniecie na ramieniu i zdenerwowany głos przyjaciółki.
- To on- wskazała dyskretnie palcem na przeciskającego się w naszym kierunku blondyna. Prawie zamarlam gdy ujrzałam, że to ten sam chłopak, który podczas mojego pierwszego spotkania z Tylerem uratował mnie, odwracając jego uwagę. Przełknęłam ślinę i starałam się zachować pokerową twarz. Skoro to jego impreza to pewnie zaprosił też Tylera. Momentalnie poczułam uścisk w brzuchu na samą myśl o niebieskookim. Z jednej strony tak bardzo chciałam go zobaczyć a z drugiej, wiedziałam, że ten chłopak to chodzące problemy i powinnam się trzymać od niego z daleka. Nie wiem co, miał w sobie, ale w magiczny sposób działał na mnie jak magnes. Przerwałam rozmyślania na temat przystojnego boksera gdy blondyn był już przy nas i czułym uściskiem witał się z Maya. Nie można było mu zarzucić, że jest brzydki. Wysoka i wysportowana sylwetka dodawała mu męskości a blond włosy i duże brązowe oczy przykuwały uwagę nie jednej dziewczyny. Mimo swojego uroku wypadał słabo w porównaniu do niebieskookiego przyjaciela, który stale zaprzątał mi myśli. Po przywitaniu z Mayą blondyn skierował się w moją stronę.
- Ty pewnie musisz być Layla- uśmiechnął się i podał mi dłoń- Jestem Matt- chłopak badawczo przyglądał się mojej twarzy, po czym dodał- Czy my się przypadkiem już kiedyś nie spotkaliśmy? - zapytał z zaciekawioną miną. Postanowiłam, że nie przyznam się, że to mnie widział z Tylerem przed jego piątkową walką.
- Nie wydaje mi się- odparłam pewnie. Raczej bym Cię zapamiętała- zmusiłam się na nieszczery uśmiech. Nie lubiłam kłamać, ale wolałam uniknąć przesłuchania ze strony Mayi na temat skąd znam Matta. Blondyn spojrzał na mnie jakby nie do końca mi, wierzył, po czym zwrócił się do mojej towarzyszki.
- Może masz ochotę, ze mną zatańczyć? - zapytał z nadzieją w głosie. Maya spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową na znak, żeby szła śmiało. Matt złapał moją przyjaciółkę za rękę i udali się w stronę parkietu. Patrzyłam z zadowoleniem jak para, rusza się w rytm muzyki ciągle się do siebie uśmiechając. Postanowiłam nie przeszkadzać im ciekawskim wzrokiem i skierowałam się w stronę salonu, wcześniej robiąc sobie drinka. Stanęłam w drzwiach gdy moją uwagę przykuł widok Tylera obściskującego się na kanapie z jakąś dziewczyną. Nie wiem, dlaczego, ale obraz chłopaka z jakąś tleniona blondynka trochę mnie zabolał. Skarciłam się w myślach, powtarzając, że zachowuję się jak jakaś świruska czując zazdrość o kogoś, kogo widziałam zaledwie dwa razy w życiu. Wypiłam zawartość kubeczka jednym duszkiem postanawiając przy tym, że dzisiejszego wieczoru będę się dobrze bawić, nie zwracając uwagi na przystojnego bruneta.



------------------------------------------------------------
Matt czy może Tyler? Którego byście wybrały? 😃

Walka o szczęście.Where stories live. Discover now