28. Kwiatki, sukienki i inne pierdoły

6.8K 222 25
                                    

Myślałem, że ja straciłem, kiedy wychodziła wtulona w tego frajera. Jej oczy przepełnione były takim smutkiem, ze zupełnie zapomniałem o bólu, który rozpierał moje ciało. Stałem na ringu i patrzyłem, jak odchodzi, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Musiałem grać w tę grę, żeby zapewnić jej spokój i bezpieczeństwo. Mój popieprzony świat był bezlitosny, więc musiałem bronić ją przed nim z całych sił, a kiedy zobaczyłem ją w ramionach innego, wszystko nagle zrozumiałem. Uświadomiłem sobie, że się zakochałem. Tak, ja, który zawsze gardziłem tym uczuciem, wpadłem po same uszy. Pierwszy raz od śmierci babci zobaczyłem w swoim popieprzonym życiu światło. Była jak cholerna latarnia morska a ja jak zagubiony okręt, który jej potrzebował. Złość pulsowała w każdej komórce mojego przeklętego ciała i z całej siły musiałem powstrzymywać się, żeby nie wybiec za nimi i nie połamać temu sukinsynowi jego łap. Myśl, że Layle dotyka jakiś obcy facet, raniła mnie do tego stopnia, że ledwo mogłem oddychać. Zazdrość pulsowała w moich żyłach, sprawiając, że miałem ochotę rwać sobie włosy z głowy. Popchnąłem Matta, który podszedł do mnie z gratulacjami i kiedy uświadomiłem sobie, że odeszła, zbiegłem z ringu. Ignorując wiwatujący na moją część tłum, przedzierałem się przez pijanych i naćpanych ludzi, praktycznie ich tratując. Nie interesowało mnie moje pokiereszowane ciało, które wymagało opatrzenia przez lekarza ani ludzie, którzy upadali pod wpływem zderzenia z moimi mięśniami. Interesowała mnie tylko ona. Moja mała brunetka o niesamowicie zielonych oczach, które całkowicie mną owładnęły. Chciałem wszystko jej wytłumaczyć i sprawić, żeby że mną została. Nawet jeżeli mnie odrzuci, chce, chociaż być jej przyjacielem, do którego będzie mogła zawsze przybiec w potrzebie. Potrzebowałem jej w swoim życiu jak cholernego powietrza.

Wsiadłem do samochodu i z zawrotną prędkością przemierzałem ulice miasta. Złamałem chyba wszystkie możliwe zakazy i już po paru minutach stanąłem pod domem Layli. Nerwowo dobijałem się do drzwi, ale nikt mi nie otworzył, a w środku panowała ciemność. Czarne wizje napływały do mojej głowy, a ja modliłem się, żeby była cała i bezpieczna.

Krążyłem po okolicy, mając nadzieję, że ją znajdę. Zastanawiałem się kiedy to wszystko się zaczęło. Myślałem, że wtedy w wesołym miasteczku, ale nie... Już pierwszego dnia, kiedy na mnie wpadła przed moją walką, sprawiła, że straciłem dla niej głowę. Od tamtej pamiętnej nocy, nie mogłem przestać o niej myśleć, a obraz tej słodkiej brunetki pojawiał mi się przed oczami każdej nocy.

Po nieudanych poszukiwaniach i setkach wykonanych telefonów znowu podjechałem pod dom Layli. Miałem nadzieję, że już wróciła do domu i jest bezpieczną w swoim łóżku. Niestety dalej jej nie było, a ja coraz bardziej się o nią niepokoiłem. Czekałem pod jej domem całą noc i kolejny dzień, ale bez skutku. Dzwoniłem, pisałem, ale miała wyłączony telefon, co doprowadzało mnie do furii.

Dopiero w niedzielę po południu zadzwonił do mnie Matt z informacją, że Layla jest cala i zdrowa na jakimś wyjeździe z tym całym frajerem. Odetchnąłem z ulgą, ale po chwili poczułem się ogarnięty furią zazdrości. Odjechałem spod domu brunetki i mimo dwóch dni bez snu pojechałem na siłownię.

Adrenalina buzowała w moich żyłach, sprawiając, że za grosz nie czułem zmęczenia. Przebrałem się w swój tradycyjny strój do ćwiczeń i ruszyłem na matę rozładować szalejące we mnie napięcie. Wszedłem na ring, a zaraz za mną dołączył jakiś napakowany facet. Nie interesowało mnie, kim jest, więc bez zbędnego powitania ruszyłem na niego całą swoją siłą. Cały czas przed oczami miałem widok Layli w ramionach innego chłopaka, który sprawił, że straciłam nad sobą kontrolę. Znowu wpadłem w szał i nie panowałem nad swoim ciałem, które masakrowało mojego przeciwnika. Wbijałem w niego uderzenia raz za razem, a czerwone plamy krwi coraz mocniej spływały na biały materiał maty. Widziałem w jego oczach strach i mimo usilnych prób nie potrafiłem się zatrzymać. Kolejne uderzenia spadały na jego twarz, która już była cała czerwona i opuchnięta. Nagle poczułem gwałtowne szarpnięcie, a po chwili dwóch umięśnionych mężczyzn odciągało mnie od mojego rywala. Gwałtownie mrugałem oczami, a gdy zacząłem dochodzić do siebie i zobaczyłem nieprzytomne ciało leżące na macie, zamarłem. Czułem się fatalnie, gdy dotarło do mnie, że znów to zrobiłem.

Walka o szczęście.Where stories live. Discover now