30. Umów się ze mną

7.2K 228 25
                                    

W końcu nastał dzień balu, a ja czułam coraz większy stres, który mieszał się z podekscytowaniem. Cala noc przewracałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Dopiero nad ranem udało mi się chwile zdrzemnąć, ale obudził mnie piskliwy dźwięk budzika, zwiastujący, że już pora wstawać. Zastanawiałam się, jak będzie wyglądał ten wieczór i jak zachowa się Tyler, który tak bardzo nie lubił wystawnych imprez. Kiedyś podczas rozmowy zwierzył mi się, że zawsze uciekał z rodzinnych uroczystości, ponieważ nienawidził zakładać koszuli i krawata, który go dusił. Wtedy mnie to bawiło, ale teraz czułam, że brunet może nie czuć się komfortowo, wśród tłumów ludzi, których równie mocno nienawidzi. Był typem samotnika i z tego co zauważyłam, ciężko było nawiązywać mu nowe relacje.

Założyłam swój puchowy szlafrok i zeszłam do kuchni po jedyna rzecz, która była mnie w stanie uratować. Zaparzyłam sobie kawę i oglądałam przypadkowy serial o morskich zwierzętach, gdy nagle przypomniałam sobie o wizycie u fryzjera. Zupełnie zapomniałam, że wczoraj recepcjonistka zadzwoniła do mnie i przełożyła moje spotkanie na wcześniejszą godzinę. Z ulgą zauważyłam, że mam jeszcze trochę czasu, więc wróciłam wzrokiem do morskich potworów. W życiu bym nie powiedziała, że program przyrodniczy może zaciekawić mnie do tego stopnia, że z zapartym tchem siedziałam przed telewizorem, mając nadzieję, że mała foczka ucieknie wielkiemu rekinowi, który chciał ją zjeść.

- Płyń ile sił w tym tłustym kuperku!- krzyczałam do telewizora, machając rękami na wszystkie strony, jakby miało to pomóc. Czułam, że z nerwów cala się spociłam i dopiero gdy foka bezpiecznie wyszła na brzeg odetchnęłam z ulgą. Czułam się wyczerpana, jakbym to ja uciekała przed zębami tego potwora. Wyłączyłam telewizor i ruszyłam pod prysznic, żeby odświeżyć się po tym emocjonalnym poranku. Ubrana w swój ciepły różowy dres i brązowe emu wsiadłam do swojego samochodu. Wiedziałam, że wyglądam nie za ciekawie, ale było mi wszystko jedno, skoro to i tak tylko wizyta u fryzjera. Zaliczyłam okulary przeciwsłoneczne, które znalazłam w schowku i spięła włosy w niechlujnego koka. Spojrzałam na siebie w lusterku i muszę przyznać, że wyglądałam jak ciotka Ania tuż po drugim rozwodzie. Westchnęłam zrezygnowana i tarasując kubeł na śmieci sąsiadów, ruszyłam w drogę.

Po 20 minutach siedziałam na fotelu i razem z moją zaufaną stylistką dobierałyśmy odpowiednią fryzurę. Po długich dyskusjach i setkach przejrzanych zdjęć w internecie zdecydowałyśmy się na lekko podpięte hollywoodzkie fale. Całość miała dopełnić delikatna srebrna opaska, która idealnie pasowała do całej stylizacji. Po dwóch godzinach i trzech wypitych kawach włosy były gotowe. Z zadowoleniem spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i przeszłam na drugi fotel, gdzie kolejna pracownica zajęła się tym razem moim makijażem. Czułam się jak gwiazda i tak właśnie chciałam wyglądać tego wieczoru. W mojej głowie pojawiały się sceny z filmu ,,Pretty woman" a ja wyobrażałam sobie, że jestem główną bohaterką, która właśnie przechodzi swoją modową przemianę.

Jechałam do domu, co chwile zerkając w lusterko. Nie mogłam napatrzeć się na dzieło, które wykonały dziewczyny. Moje zielone oczy zdobiło brązowe smowkie eye a usta były podkreślone czerwoną szminką. Wyglądałam niesamowicie, a po moich sińcach pod oczami nie było ani śladu.

- Niesamowita jest moc makijażu- rzuciłam pod nosem, z niedowierzaniem kręcąc głową. Jedyną rzeczą, która w tym wszystkim nie pasowała, był mój różowy dres, który psuł cały efekt.

Starannie, żeby nie zniszczyć idealnej fryzury, która sporo mnie kosztowała, snułam się po domu, nie wiedząc jak zająć swoje myśli. Kiedy przyszedł czas, żeby ubrać suknie, poleciałam na górę i wyjęłam z szafy czarny futerał. Ubrana i gotowa do wyjścia przeglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Zupełnie nie przypominałam tego brzydkiego kaczątka, którym byłam na co dzień. Przed oczami miałam piękną, młodą kobietę, która tej nocy chciała zaszaleć. Długa czarna suknia idealnie współgrała z mocnym wieczorowym makijażem, sprawiając, że wyglądałam tajemniczo, a zarazem pociągająco. Spryskałam się jeszcze ogromną ilością moich ulubionych perfum i z gracją ruszyłam na dół poczekać na Tylera. Schodziłam ze schodów, wyobrażając sobie, że jestem damą na królewskim bankiecie, aż nagle poczułam, że tracę grunt pod nogami. Zjeżdżałam tyłkiem po schodach, zatrzymując się dopiero na ostatnim stopniu. Obolała podniosłam się z podłogi i zapominając o swojej gracji, przeklinałam cały świat i moje zdolności chodzenia na wysokich obcasach. Po wyrzuceniu z siebie niecenzuralnego potoku slow poczułam się lepiej i delikatnie usiadłam na kanapie, nie chcąc pogiąć sukienki. Ból w okolicach kości ogonowej stawał się coraz mniej wyraźny, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłam.

Walka o szczęście.Where stories live. Discover now