Rozdział 51

547 33 0
                                    

Perspektywa Matta

Obróciłem głowę w drugą stronę przez co mój nos jak i połowa twarzy natrafiła na coś miękkiego, ale zarazem irytującego, bo gdy brałem powietrze przez nos to dodatkowo to coś. Nie ważne jak chciałem się ułożyć czaszkę po tej stronie bez ruszania całym ciałem natrafiałem na te nieznośne kosmyki.

Nie mogąc dalej walczyć z tym oraz fakt, że sen odleciał w nieznane powoli otworzyłem oczy. Na początku nie widziałem niczego innego oprócz białego sufity i pewnie dalej bym na niego patrzył gdyby nie przypomnienie o przyczynie mojego wybudzenia. Spojrzałem na bok i ujrzałem kłęby tych blond włosów, które co chwila nie dawały mi spokoju. Dopiero gdy to zauważyłem odczułem ciężar na ramieniu i boku. Tristan z położoną na moim barku głowie mocno przytulał się do mojego brzucha. Westchnąłem cicho próbując nie brać do ust jego włosów, co mi się jakimś cudem udało, wolną dłonią przetarłem twarz by potem podłożyć ją sobie pod głowę. Drugą ręką, która była zajęta, co dziwne sam trzymałem mężczyznę w pasie, przeczesałem mu włosy odsłaniając jego nadal śpiącą twarz. Na ten widok uśmiechnąłem się nieznacznie bawiąc się poszczególnym pasemkiem jego kłaków.

Wydaje mi się jakbyśmy nigdy się nie rozstali, że tamte sytuacje były tylko snem albo wydarzyły się wieki temu. Poczułem ciepło w sercu oraz dziwne uczucie zanikającej tęsknoty. Jeszcze tydzień temu, ba nawet nie cały, nie spodziewałbym się takiego rozwinięcia dawnej sytuacji i relacji, która była między nami. Ale z drugiej strony nie byłbym teraz w tym domu z tymi cholernymi ludźmi i ich podstępami.

Serdecznie mam tego dość.

Zdecydowałem się na przyjście tylko z jednego powodu, z ciekawości. Nic innego mną nie kierowało. Byłem zaciekawiony tym co wymyślą i jakimi są osobami, ale w życiu nie przypuszczałbym takiej tej sytuacji, w której obecnie się znajdujemy. Syn ze swoim przeznaczonym, który nie podoba się rodzicom i chcą rozwalić związek za pomocą osoby z zewnątrz.

Trochę przypomina mi te kilka dni u dziadków, którzy za kasę chcieli mnie sprzedać sąsiadom. Tutaj chcą oddać syna za reputację, bo przecież ich syn nie może być z męską omegą. Dodatkowo fakt, że jestem inny nie załagodził sprawy tylko ją rozpalił. Nie żeby mnie to obchodziło.

Niestety, jak widać, sytuacja uległa zmianie i zamiast bawić się tym zaczynam się tego obawiać. Nie mam pomysłów co mogło wpaść im do głowy. Jednego jestem pewien, oni zrobią wszystko co w ich mocy aby się mnie pozbyć i wykorzystają tą biedną dziewczynę. Najprawdopodobniej ma być odpowiednią kandydatką na posłuszną omegę stojącą przy boku, a najlepiej w cieniu Tristana. Tak jak chcą jego rodzice.

Szczerze żal mi jej. Nieśmiała, w obcym mieście i od razu wrzucona na głębokie wody. Co najmniej ma kochającą rodzinę, która ją wspiera i nie wytyka jej drugiej płci. Jak tylko wspominała o nich od razu poszerzał się jej uśmiech, który jest przez pewien czas nie mógł zniknąć. Ale trzeba przyznać, że jest miłą i sympatyczną kobietą. Miło się z nią rozmawia nawet o błahych sprawach. Przez jej naiwność wpadła tutaj, dlatego jest mi jej szkoda.

Nie zmienia to faktu, że nie mam zielonego pojęcia co chcą zrobić. Muszą dzisiaj się mnie pozbyć puki Tristan jest tutaj z własnej woli. Jak mamy po obiedzie wyjechać to mają mało czasu, szczególnie, że obydwoje lubimy sobie poleżeć. Ale na ten moment mam jakąś ochotę podroczenia się z nimi. Po prostu jakoś nie mogę się opanować przed zdenerwowaniem ich. Przecież nie zależy mi na ich dobrej opinii.

Ostatni raz przeczesałem włosy chłopakowi i powoli nie budząc go wydostałem się z jego niedźwiedziego uścisku, który na pierwszy rzut oka nie był taki. Stanąłem na równych nogach i spojrzałem na dalej śpiącego blondyna, który tylko coś mruczał pod nosem. Przykryłem go kołdrą i przeciągnąłem się. Chciałem założyć moje wczorajsze ubranie, ale wpadłem na pewien pomysł.

Zszyć ranę a/b/oWhere stories live. Discover now