Rozdział 4

1.3K 86 3
                                    

Perspektywa Matta

Obudziły mnie poranne promienie słońca przechodzące przez okno do salonu. Były idealnie skierowane na kanapę, na której wczoraj obydwoje zasnęliśmy. Jest mi ciepło i czuję się bezpiecznie w jej ramionach. Przez ten zapach, który nieumyślnie przyniosła ze sobą do domu straciłem poczucie bezpieczeństwa i swojego istnienia. Powinnien dawać całkiem inne odczucia całkowicie odwrotne. Czyli nic się nie zmieniło przez te dziesięć lat. Nadal nie chce tego. Mój wilk jest tego samego zdania. Czasami zastanawiam się czemu on ma taki uraz do przeznaczonemu mu wilkowi. Musi mieć jakiś powód, którego nie znam. Może pamięta coś czego ja nie pamiętam.

Powoli podniosłem się z Lily, tak aby jej nie obudzić. Przykryłem ją kocem leżącym na fotelu obok. A sam udałem się do kuchni zrobić nam kawy. To jedna z niewielu rzeczy robionych przeze mnie w kuchni, które jest dobre i znajdliwe. W tym przypadku da się to wypić bez odruchu wymiotnego.

Wzięłem ze stołu telefon i sprawdziłem godzinę. 10:30. Kurwa. Zaspałem na wykład. Nie zdążę na za piętnaście jedenasta. Będę musiał poprosić o kogoś notatki. Jezu jak mi się nie chce. Czyli dziaj zostaje w domu. Oficjalny dzień lenia. Brunetka dzisiaj nie ma zajęć więc może zostanie ze mną i razem się pobyczymy.

Moją uwagę przykuło wiercenie się zielonookiej na kanapie. Jak śpi i nie słychać od niej żadnych chamskich komentarzy to jest naprawdę słodka jak na alfę. Podszedlem do niej i podniosłem z ziemi lampki wina i pustą butelkę. Postawiłem je w zlewie a butelkę przy drzwiach. Muszę pamiętać aby ją później wyrzuć. Popijąc  kawę wziąłem moje kochane tabletki maskujące. Dobrze że  jeszcze nie czuć ode mnie mojego zapachu. Jeślibym obudził się na przykład dwie godziny później to już  powoli by że mnie uciekał.

Nawet nie zauważyłem jak obok mnie usiadła alfa że zrobioną wcześniej kawą. Nic nie mówiąc dopisaliśmy swoje trunki. Nie chciałem mówić o wczorajszej sytuacji a ona to chyba wyczuła, bo zabrała ode mnie pusty kubek. Potem pociągnęła mnie za rękę i posadziła na kanapie a sama usiadła obok mnie.

- Czemu nie jesteś na wykładzie. Przecież jest wtorek.- Zapytała a tym samym czasie podpięła rozładowany laptop do kontaktu i do rzutnika. Ostatnio wkurzało mnie to, że oglądamy razem w salonie  filmy czy seriale na małym ekranie więc zaoszczędziłem i kupiłem przeceniony rzutnik. Mieliśmy na to warunki, tylko trochę musieliśmy przemeblować salono-kuchnie tak aby kanapa stała naprzeciwko białej ściany a nie pod nią. Tak właśnie powstało nasze małe kino domowe.

- Obudziłem się jakieś dwadzieścia minut temu. I tak straciłem jeden wykład  a dzisiaj mamy ciągle z tym samym wykładowcą.- Wstałem i zasłoniłem okno żaluzją.- Robię sobie dzień odpoczynku i mam nadzieję że spędzisz go ze mną.- Mówiąc to odwróciłem się do niej robiąc minę szczeniaczka.

Zawsze widząc ją się na wszystko zgadza. I tak było w tym przypadku. Tylko nie wiem czy to przez minę czy z powodu jej lenistwa .

- Sama miałam to zaproponować.- Uśmiechnęła się do mnie promienie. Muszę przyznać że tak wygląda najlepiej. Właśnie z takim uśmiechem. - Co tak stoisz jak sroka w gnat. Już ruchy idź się przebrać i ogarnąć. Ja w tym czasie coś wybiorę. -Czasami zapominam jak mi matkuje.

- Dobrze mamo.- Udałem się do mojego pokoju słysząc za sobą modlitwy i zażalenia do Boga o to jakiego jej przyjaciela na świat sprowadził.

Po dziesięciu minutach czułem się wiele lepiej. Jednak kąpiel dobrze mi zrobiła i odświeżyła. Jakby zmyła cały stres i napięcie poprzedniego dnia. Wyminąłem dziewczyny w korytarzu i poszedłem do kuchni w poszukiwaniu jakieś słodyczy czy czegoś innego na film. A ona sama zamknęła się w łazience. No to trochę sobie poczekam.

W tym czasie znalazłem upragnione produkty plus ostatnie wino, które nam zostało. Trzeba będzie dokupić. Nie jesteśmy jakimiś alkoholikami i bez niego nie wytrzymamy, poprostu lubimy się napić na smutek czy rozterki. Szczególnie teraz jest mi potrzebne. Zapomnieć o zmartwieniach. Usiadłem na naszej dosyć sporej kanapie a dodatki kinowe położyłem na stoliku kawowym, który stał przed nią. Kiedy to wszystko zrobiłem weszła Lily z mokrymi włosami w dresach. Włączyła film i otworzyła ciastka siadając obok mnie. I tak spędziliśmy resztę dnia na filmach, jedzeniu i wygłupianiu się.

W między czasie dostałem notatki od znajomego z uczelni. Przydadzą mi się. Jutro muszę już iść na wykład. Przecież płacę za to. I tak to jest ostatni rok na tym kierunku. Trzy lata w zupełności mi wystarczają. Niby potem mogę iść do lepszej pracy i o lepszej pensji. Ale podoba mi się tam gdzie pracuję. Myślę o pracy, którą mogę wykonywać w domu. Wtedy nie muszę opuszczać ani państwa Taylor ani nie zmarnuję lat i pieniędzy na dalszą naukę. Już złożyłem parę podać o pracę w tym zakresie, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi. Pewnie dlatego że jestem omegą. I znowu dyskryminacja w tym zakresie. Zawsze podczas ich wysyłania piszę z jakiego powodu chcę taką a nie inną pracę. Może w końcu ktoś to zrozumie.

Podczas tego dnia zapomniałem o nim, jakby odszedł w niepamięć i tak miało być. Dla mnie on nie istniał. Niestety w społeczeństwie w najniższej szczeblu hierarchii do której należę, jest bardzo mało przypadków w nieznalezieniu mate.

Tak jak mi jej byli miło i przyjemnie, co najmniej takie miałem odczucie. Co chwila się przytulała lub chociaż dotykała mojego ciała. Jakby bała się że ucieknę i nie wrócę. Czego oczywiście nie zrobię. Głównie ze względu na nią.

Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy jak przyszły tydzień zmieni nas i naszą przyszłość.

Zszyć ranę a/b/oWhere stories live. Discover now