Rozdział 1

1.8K 92 4
                                    

- Pobudka królewiczu- zabrzmiał czyjś spókojny i melodyjny głos tuż obok mojego ucha.

- Jeszcze pięć minut.- po mojej odpowiedzi właściciel głosu odsunął się od mnie tak jakby pozwalając mi na kolejne odpłynięcie do krainy snów. Ale znając moje szczęście tak się nie stało. Jakie zaskoczenie. Nagle poczułem ogromny ciężar na ciele,który po mnie skacze. Z impetem zrzuciłem daną rzecz ze swoich pleców.

- Nie przypominam sobie abym dawała się jeszcze pięć minut.- Spojrzałem na posiadacze tego już poderwowanego, ale z nutką rozbawienia głosu, okazało się że moja kochana współlokatorka stoi nad moim łóżkiem i wymachuje mi drewnianą łyżką. Była ubrana w za duży jak na siebie jasnoniebieski t-shirt z logiem jakiejś mało popularnej marki. Na nogach miała krótkie spodenki od piżamy a na stopach swoje ulubione kapcie w pluszowe pieski, które dostała na ostatnie urodziny.

- A ja nie przypominam wydanego pozwolenia na budzenie mnie w tak okrutny sposób.- Odpowiedziałem z uśmiechem. Wiem że może to wyglądać jak rozpoczęcie porządnej porannej kłótni. Odkąd pamiętam przedrzeźnialiśmy się i w łagodny sposób dokuczaliśmy. Taką mamy relacje i za Chiny nie chciałbym jej zmieniać podobnie do tego małpiszona.

- Nie musiałbym ciebie budzić jakbyś nie zaspał. Jest już po szóstej trzydzieści.- Usłyszawszy to jak tornado pognałem do szafy i rozpocząłem wyszukiwać potrzebnych rzeczy w  garderobie, słysząc za sobą cichy śmiech. Nie zwracając na nią uwagi udałem się do łazienki z ubraniami.

Wychodząc zauważyłem zapach ukragnionego śniadania. Modliłem się aby dziewczyna zrobiła także coś dla mnie. Bóg wysłuchał mych próśb.

Na stole widziałem dwa talerze z  jeszcze parującą jajecznicą z jakimiś dodatkami. Nie znam się na kuchni ani na gotowaniu. Zawsze to ona coś nam gotowała i jak zawsze było to przepyszne.

Na krześle zauważyłem ową brunetkę pijąca swoją kawę i bacznie mi się przyglądając.

- Gdybym nie znalazła do końca życia mojego mate, ciekawe jakby to zniósł mój wilk ? - O co jej chodzi? Aż tak ją to boli? A może to iluzja zwrócona w moją stronę? Chyba domyśliła się że nie mam zielonego pojęcia o jej chodzi.- Chodzi mi o to ,że każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu pragnie mieć kogoś takiego.- Podniosłem jedną brew do góry oznaczając moje dalsze i obecne niezrozumienie. Widząc to westchnęła i ciągnęła dalej swój monolog.- Nie chciałbyś może pogodzić się z nim i być z nim w bliższej relacji niż dotychczas?

To co usłyszałem było ostatnią rzeczą o której miałem ochotę i zamiar rozmawiać. Przecież dobrze wie jak wygląda moja sytuacja z mate i że nie zamierzam się z niej wydostawać. Jest mi wygodnie. A fakt użerania się z alfą, która na pewno nie była by zadowolona ani z moich planów na przyszłość ani z wyglądu i tym podobnych rzeczach. Nie wspominając o tym że najprawdopodobniej moje dotychczasowe życie by się zmieniło o 180° ale i charakter. Nie raz słyszałem historię gdzie omega, która była samodzielna do życia w społeczeństwie bez alfy przy boku i nie dawała sobą pomiatać i tym podobne rzeczy. Po znalezieniu partnera, najczęściej mate to zmieniała się w kurę domową. Ja ani się nie nadaje ani nie chcę tak żyć. Proste i logiczne.

- Dobrze wiesz że jest mi i mojemu wilkowi dobrze w tej relacji. I nie zamierzam z niej wychodzić.- Spojrzała na mnie smutno swoimi zielonymi oczami. Westchnąłem. - Jeśli do trzydziestki nie będę chciał mieć z nim nic do czynienia wtedy możemy wrócić do tej rozmowy. Proszę wiesz że nie lubię o tym mówić.

- Wiem ale ja, jako alfa chciałabym znać mojego mate. Mówiłeś że on jest inny a może się zmienił i ciebie szuka?

Miałem dość tego tematu.

- To niech szuka ale i tak nie znajdzie. A może byś sama poszukała tego lub tej jedynej. Hmm - Zarumieniła się. Ha, wiedziałem jak ją zagiąć i trafiłem w setkę. Niech się teraz tłumaczy a nie mi żale robi.

- To nie takie łatwe. Eee- Oj zacięła mi się.

- Już dobrze. Zmieńmy temat. Która godzina? - W kuchnio- jadalni nie posiadamy żadnego zegara, a w tym momencie nie mam przy sobie telefonu ani zegarka czy cokolwiek co by mi pokazało godzinę.

- Jest dziesięć po siódmej.- Odparła z małym uśmieszkiem na ustach. A ja w duszy zaczęłem przeklinać i pochłaniać śniadanie w trybie natychmiastowym.

Na ósmą muszę otworzyć kawiarnię ale jeszcze trzeba wytrzeć stoły i ogólnie przygotować się na dzisiejszy dzień. Dzisiaj mamy poniedziałek co daje więcej pracy,bo w niedzielę jesteśmy zamknięci. Może i by szef nie miał do mnie zażaleń jeśli otworzyłbym dziesięć minut później. Ale takiej pracy , o takiej pensji i niezbyt daleko od domu ciężko szybko znaleźć.

- Tak poza tym to wyjątkowo ładnie wyglądasz. - No i po naszej poprzedniej rozmowie ślad zaginął. Jakby w ogóle się nie odbyła i bardzo dobrze. Chociaż w tym oboje się nie różnimy nie lubimy powracać do tematów, które nie tak dawno były przyczyną naszych spięć i nieporozumień. - Nie, jednak nie. Może zamieniłabym ci tą koszule na...

- Aż tak mi zazdrościsz, że dobrze wyglądam.-  Prychnąłem na nią przy okazji pokazując moje białe zęby i uciekłem przed nadlatującą ścierką do przedpokoju. Stojąc przed lustrem przejrzałem się ostatni raz. Miałem na sobie ciemnoniebieskie jeansy z wytarciami w niektórych miejscach, czarną koszulę z podwiniętymi rękawami i rozpiętymi u samej jej górze dwa guziki. Tak uwielbiam swoje obojczyki. Do tego ciemne sportowe buty z wysokim stanem. Oczywiście nie mogło się obyć bez mojej biżuterii, którą rzadko kiedy zdejmuję. Oprócz kolczyków mam srebrny łańcuszek a na nim powieszony również srebrny pierścień. Uczesałem włosy w moim wypadku poprostu przejechałem przez nie palcami. Wziąłem porfel, tabletki, telefon i klucze i z tym arsenałem wyszedłem z domu uprzednio żegnając się z panną alfą.

Po dziesięciu minutach byłem na miejscu czyli dokładnie o siódmej czterdzieści pięć otworzyłem tylne drzwi do budynku ,w którym spędzę kolejne osiem lub dziewięć godzin mojego życia . Nie żeby mi to jakoś mocno przeszkadzało.

Zszyć ranę a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz