Rozdział 24

925 50 3
                                    

Zawiera sceny seksu. Czytasz na własną odpowiedzialność.
______________________________________

Perspektywa Matta

Nie spodziewałem się ruji Tristana tak szybko. Byłem pewny, że albo ją miał kilka dni przed naszym spotkaniem albo ma po mojej gorączce. Chociaż mój cykl będę mieć za jakiś miesiąc. Kurde nie wierzę, że jesteśmy razem, oficjalnie, od jakiego miesiąc. Nawet nie zauważyłem jak szybko czas leci.

Siedzimy na kanapie od jakiś trzydziestu minut w takiej samej pozycji od samego początku przybycia do jego mieszkania. Czyli została nam jeszcze godzina bez nabuzowanej i podnieconej alfy. Przez ten czas muszę jeszcze wykonać jeden telefon. Zadzwoniłem już do dziekanatu z informacją o tygodniowym zwolnieniu, takim urlopie. Nadal nie wiem jak się to dokładnie nazywa. Muszę jeszcze zadzwonić do pani Taylor z tą sprawą. Próbowałem się do niej dodzwonić kiedy opuszczaliśmy aptekę, która okazała się pięć minut od apartamentu blondyna. Za kilka minut znowu spróbuję, bo według ostatnich ustaleń na tą sobotę miałem przyjść dopiero po Naomi czyli po jedenastej, a jest już wpół do dziesiątej.

Tristan przez cały ten czas obwąchuje moją szyję i jej okolice z każdej strony i nie pozwala uciec z jego kolan. Natomiast ja owinąłem ramiona wokół jego szyj, a w ręce miałem telefon i przeglądałem od niechcenia social media.

Przed apteką wziąłem tabletki antykoncepcyjne na wszelki wypadek, bo wątpię aby mógł się powstrzymać. Już nie raz widziałem alfy, które straciły kontrolę i rzucały się na mnie. Dlatego ubezpieczyłem się na zapas dodatkowym zabezpieczeniem jest obroża zabraną z domu, tak na wszelki wypadek. Nie chcę być oznaczony. A na pewno nie przez niego. Nie chcę do końca życia być kurą domową i klaczą rozpłodową. A pamiętając niebieskookiego z czasów podstawówki i teraz to domyślam się że tak by było. Jeszcze jego rodzice. I ten głupi telefon. Nie dają mi spokoju od jakiegoś tygodnia.

Tydzień temu, kiedy już męska alfa nie przebywała w moich skromnych progach, zadzwonił do mnie nieznany numer. Jak to ja chciałem to zignorować, ale przypomniałem sobie o wysłanej CV do takiej firmy. Myślałem, że to w tej sprawie. Jak bardzo się myliłem.

Po drugiej stronie telefonu rozbrzmiał jakiś damski głos, którego wcześniej ani razu nie słyszałem. Oczywiście przedstawiłem się i spytałem z kim mam przyjemność. Wtedy padła najmniej oczekiwana odpowiedź. Kobieta oznajmiła mi, że jest moją babcią od strony mamy i nie mogła się doczekać aż mnie usłyszy. Szok i niedowierzanie zabrał mi głos i włączył szare komórki, które wcześniej były starannie ukryte. Wątpiłem, że ta staruszka naprawdę jest tym kim się podaje. Niestety okazało się to prawą. Podała się za Ivy Evans, za matkę moje mamy. Nic nie powiedziałem przez cały jej monolog o tym jak bardzo za mną tęskniła tylko włączyłem kompa i sprawdziłem wiarygodność jej wypowiedzi. Na szczęście jestem w tym całkiem niezły, co świadczą moje studia. Prawie, że na zawał nie padłem gdy okazało się, po dziesięciu czy piętnastu minutach, że to prawda. Tak przez ten cały czas ten babsztyl nieprzestawał gadać, nie dopuszczając mnie do słowa. Ta stara szmata nie pomogła mamie ani mi przez całe moje życie i trzynaście lat życia spędzonych z rodzicielką. Nic nigdy. Przypuszczałem, że ma w tym jakiś cel. Moje domysły zostały potwierdzone gdy oświadczyła mi, że znalazła razem z dziadkiem dla mnie idealnego partnera i dzięki mojemu ślubowi z nim naszej rodzinie podniesie się prestiż i majątek. Byłem wściekły na tą kurwę. Nawet nie wiem skąd wie, że jestem omegą. Jak kiedyś mówiła mi mama to jej rodzice zawsze byli zamożni. Nigdy nie mieli problemów z pieniędzmi, zawsze nimi szastali na co mieli ochotę. U mnie w rodzinnym domu nigdy tak nie było. To nie oznacza, że byliśmy biedni czy coś. To chyba oczywiste, że samotna matka bez rodziny nie może na wszystko sobie pozwolić, a ja nie byłem wybredny. Wtedy liczył się dla mnie tylko czas z mamą i jej szczęście. Ona się uśmiechała to ja też.

Zszyć ranę a/b/oOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz