Rozdział 45

588 33 4
                                    

Perspektywa Matta

Szybko zamknąłem drzwi ostatni raz patrząc na jego zapłakane oczy. Nie mogłem dłużej patrzeć na jego załamaną twarz, bo inaczej wzbudzi to u mnie poczucie winny. Wtedy to uczucie zniszczy mnie od środka. On sam doprowadził do takiego rozwoju sytuacji, więc nie powinienem mieć żadnego poczucia sumienia w tej sprawie. Więc dlaczego tak mi ciężko na sercu? Skończyło się i nie mogę żywić jakichkolwiek romantycznych uczuć w stosunku do niego. Jak on to ujął - chcę wszystko naprawić - nie wiem czy on tego nie widzi albo nie chce tego dostrzegać, ale prawda jest taka, że nie ma czego naprawiać. Nawet jeśli bym mu wybaczył to i tak jakaś cząstka tamtych emocji pozostanie. Nie ważne jak bardzo się zmienił to i tak nie naprawi wszystkiego. Mówi się, że zaufanie można tylko raz otrzymać i gdy się je straci to na zawsze. Jestem pewien, że nigdy już mu tak samo mocno nie zaufam.

Nie jestem głupcem, który dwa razy wiąże się z tą samą osobą, która najprawdopodobniej się nie zmieniła. Nie można zaufać komuś kto już raz cię oszukał dla własnej korzyści. Zostałem upokorzony. Przegrałem z pieniędzmi. Wybrał je oraz zadowolenie rodziców zamiast mnie. Co z tego, że wrócił i chce naprawić swoje błędy jak zrobił to tylko dla tego, że nie miał innego wyjścia. Domyślam się, że jego była narzeczona miała go dość i postanowiła zakończyć to, dlatego przybiegł do mnie z podkulonym ogonem ze strachu przed gniewem i rozczarowaniem rodziców.

Skończone i takie pozostanie. Nie obchodzi mnie, że wrócił, bo tylko ponownie miesza w moim życiu. Ignorowanie go to niezbyt dobry pomysł, bo ostatnio to robiłem ponownie, a wyszło jak wyszło. Jedynym rozwiązaniem jest odrzucenie go w jak najbardziej brutalny sposób.

Udałem się na mój malutki balkon i oparłem się tyłem o barierkę. Spojrzałem w górę na wczesne niebo. Jest grubo przed południem dlatego mam dużo czasu. Nie mogę się od przyzwyczaić od wstawiania rano więc mam multum czasu. Ostatnio zaniedbałem moje stosunki z państwem Taylor. Zostawiłem cały projekt na ostatni tydzień z powodu choroby Luka. Ani Lily ani Logan nie mogli się nim zająć, a jako, że ja mam pracę zdalną to zostałem przez nic o to poproszony. Pójdę dzisiaj do kawiarni i pomogę. Prawdę mówiąc zatęskniłem za codziennymi wizytami w Zielonce. Może powinienem tak zacząć pracować nad moim następnym projektem.

Westchnąłem głęboko przyglądając się przelatującym ptakom nade mną. Wolne od tego zepsutego systemu. Żyjące według instynktu.

Nie ma sensu zastanawiać się nad tym za wczas. Będzie co będzie. Na razie muszę odwiedzić knajpę. Chcę zobaczyć roześmiane i szczęśliwe twarzyczki Rose oraz Harrego. Jasnoniebieskie oczka dziewczynki patrzące na mnie z dziecięcą miłością i zaufaniem oraz fiołkowe co chwila pytające mnie o nowe rzeczy jakbym był żywą encyklopedią.

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu położonego gdzieś w domu. Wyszedłem z balkonu do mojego salono-sypialni. Kupiłem mieszkanie tylko z jednym osobnymi pokojami, nie wiem jak to nazwać. Oczywiście mam osobno łazienkę, ale reszta jest w jednym pomieszczeniu. Kiedyś znajdowały się tu jeszcze dwa osobne pokoje, ale zburzyłem ściany, oczywiście nie sam tylko wynająłem ludzi do tego, i teraz zamiast tego zrobiłem ogromną sypialnię połączoną z kuchnią oraz osobny pokój gdzie utworzyłem, można rzecz, biuro. Więc mam widok na kuchnię z łóżka oraz ogromną przestrzeń wokół, bo jednak mieszkam na samej górze z całym piętrem. Niby mało, ale jak dla jednej osoby to aż za dużo, ale jest mi dobrze. Drzwi od balkonu to wielka szybka tak samo jak połowa tej ściany. Dlatego mam mnóstwo kwiatów doniczkowych olbrzymich rozmiarów. Uwielbiam małe rośliny podobne do jakiś drzew dzięki temu czuję się lepiej w moim własnym domu. Jakbym był pośród przyrody na zewnątrz, a nie w stolicy kraju między blokami.

Zszyć ranę a/b/oWhere stories live. Discover now