Rozdział XVIII

150 7 0
                                    


Nie spał ani minuty. Poczucie winy nie dało mu spać. Ani wspomnienie wyglądu Gio czy też jego wybuchu... Rano zadzwonił do swojego managera i kazał mu zabronić publikacji jakichkolwiek zdjęć Gio pod groźbą procesu. Nie była osobą publiczną więc miała większe prawa do prywatności. Zarządził też poszukiwania autorki zdjęcia. Trochę się tymi działaniami uspokoił bo poczuł, że ma chociaż minimalną kontrolę. Wysłał też wiadomość do Gio:

„Kochanie, proszę, musimy porozmawiać, pozwól na to"

Niestety, nawet jej nie odczytała. Zszedł na dół zrezygnowany i usiadł w kuchni bezmyślnie gapiąc się w okno.

- Jak się czujesz, stary? – zapytał Hems wchodząc do kuchni i klepiąc go po ramieniu.

- Jak gówno...

- Chujowa sytuacja, nie ma co... Ale zrobimy wszystko, żeby chronić Gio.

- Tylko, że ona nie da sobie nic powiedzieć bo nawet nie odczytuje moich wiadomości...

I w tym momencie dostał odpowiedź:

„Dobrze, porozmawiajmy..."

Stojąc pod jej drzwiami czuł się dziwnie. Do tej pory wchodził jak do siebie a teraz nie wiedział co ma zrobić. Jednak zapukał i usłyszał ciche „proszę". Gio siedziała na krześle w kuchni i na jej widok ścisnęło mu się serce.

- Kochanie... - chciał podejść ale powstrzymała go ruchem ręki.

- Chcę, żebyś mnie wysłuchał bez przerywania. Muszę powiedzieć wszystko co zaplanowałam a jak będziesz... blisko... to nie dam rady...

- Dobrze...

- Tom, zaatakowała mnie twoja fanka, zrobiła mi zdjęcie, które w necie wygenerowało tysiące okropnych komentarzy. Myślę, że samą obecność w sieci jakoś bym przeżyła. Ale nie poradzę sobie z tym, że zostałam fizycznie zaatakowana. Po prostu nie poradzę... boję się teraz wyjść za bramę... i wiem, że na dłuższą metę nie mogłabym tak żyć... w tym strachu, bez prywatności...

Zamarł.

- Gio, co ty chcesz mi powiedzieć?!?

- Miałeś nie przerywać...

- Ale widzę do czego zmierzasz więc nie będę milczeć! Nasi prawnicy już działają, będzie zakaz publikacji zdjęć i informacji prywatnych. Szukamy też tej wariatki...

- Tom, nie rozumiesz... to nic nie da... bo ja ciągle będę się bała, że... że ktoś mi coś zrobi... albo tobie... i mówiłam, że nie chcę publicznych miejsc ale przekonywałeś mnie, że trzeba żyć normalnie...

- Wiem i jest mi strasznie przykro...

- I mimo że wiem, że to nie twoja wina bo nie mogłeś tego przewidzieć to jakiś cichy głos we mnie jednak cię obwinia... i nie mogę go zagłuszyć...

- Gio, przepraszam...

- I dlatego to się musi skończyć tutaj...

- Co się musi skończyć?!?

- My...

- Co ty właśnie powiedziałaś?!!!

Przełknęła ślinę i powtórzyła cicho:

- To co jest między nami musi się tutaj skończyć... potraktujmy to tak jak mówiłam na początku, jak wakacyjny romans.

Nie wierzył własnym uszom. Stanął przed nią i ledwo panując nad emocjami powiedział:

- Spójrz na mnie...

- Tom...

- Spójrz na mnie!!!!

Popatrzyła mu w oczy. Płakała.

- Gio, jeśli patrząc mi w oczy powiesz mi, że mnie nie kochasz i to była tylko zabawa to wyjdę stąd i już mnie nigdy nie zobaczysz.

Płakała patrząc mu w oczy.

- Tom...

- Powiedz!

- Wiesz, że nie mogę. Nie przestałam cię kochać. Nie mogę tylko z tobą być.

- Proszę, nie rób tego...

- Wiem, że w końcu byśmy się znienawidzili... ja nie chcę żyć w świetle reflektorów a ty nie jesteś zwykłym Tomem z Londynu... mielibyśmy do siebie ciągle żal o to kim nie jesteśmy... dlatego lepiej skończyć to teraz...

- Dlaczego zakładasz najgorszy scenariusz?!?

- Bo znam siebie...

- Czyli to, że cię kocham to za mało?

- Nie... ale twoja miłość nie zagwarantuje mi bezpieczeństwa i spokoju...

- Nie, ja nie wierzę w to co się teraz dzieje! Zostawimy to tak jak było a martwić się będziemy dopiero jak skończy ci się kontrakt.

- Nie, Tom... ja nie zmienię zdania.

- Dlaczego zadecydowałaś za mnie??

- Bo robię to, co jest dla nas najlepsze!

- Ranienie nas obojga to jest najlepsze wyjście? – spytał sarkastycznie.

- W tym momencie tak...

Parsknął wściekły.

- To zrobimy jak sobie życzysz, proszę bardzo! Pstryknę palcami i nagle przestanę cię kochać. Usunę z życia i pamięci od tak.

- Tom, proszę...

- Co?! O co prosisz?? Przecież już wszystko postanowiłaś i zaplanowałaś...

- Nie chcę się rozstawać w złości... proszę...

Stanęła na palcach i pocałowała go na tyle na ile mogła z obolałą twarzą. Westchnął głośno, przyciągnął ją do siebie i oddał pocałunek. Po chwili odsunęła się lekko od niego.

- Gio, proszę, nie zostawiaj mnie... damy radę...

- Nie, Tom, nie damy. I tak pojutrze wyjeżdżasz więc nie przedłużajmy tego... Nasze bycie razem to... to niemożliwe!

Nic na to nie odpowiedział, spojrzał tylko na nią z bólem, odwrócił się i wyszedł. Czuła, że już do niej nie przyjdzie. Wiedziała, że cierpi ale była pewna swej decyzji. 

To niemożliwe / Tom Hiddlestonजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें