Rozdział XXII

187 9 0
                                    

Rano uciekła z terenu willi. Nie musiała być w pracy ale nie chciała się natknąć na Toma. Pojechała więc posiedzieć na plaży i pomyśleć. Usiadła na piasku i wpatrywała się w morze. Była pewna swojej decyzji, wiedziała, że nie może z nim jechać. Myślała jednak jak ma się zachowywać przez najbliższe dwa tygodnie, bała się konfrontacji z Tomem. Była pewna, że potwierdzi jej przypuszczenia, że ta propozycja była pochopna i teraz jej żałuje. A tak bardzo nie chciała usłyszeć, że nic dla niego nie znaczy, że się tylko zabawił. Na samą myśl chciało jej się wyć. Zrozumiała, że podała mu te rozwiązanie na tacy nazywając się letnią przygodą. Pocieszało ją jedynie wspomnienie jego reakcji – ta wściekłość i uraza mogła świadczyć, że traktuje ją poważnie. Nie chciała sobie jednak robić nadziei. Poza tym była też pewna jeszcze jednej rzeczy. Nie chciała być częścią showbiznesu. Wzdrygnęła się na myśl o ludziach wtrącających się i komentujących każdy szczegół jej życia. Tom sam przyznawał, że jest to najgorszy aspekt sławy – brak prywatności. I jeszcze te miliony zazdrosnych fanek. Nie, stanowczo nie była na to gotowa. Postanowiła więc wycofać się z tego teraz. Może jej decyzja jeszcze bardziej przyspieszy jego wyjazd a ona pocierpi, potęskni a potem wszystko wróci do normy. Tak, okłamywać samą siebie potrafiła wręcz doskonale. Spojrzała na telefon. Były tam wiadomości od Sophie.

„Gio, wszystko w porządku? Zadzwoń w wolnej chwili"

„Martwię się, daj znać, że wszystko ok"

Przypomniała sobie, że miała wczoraj połączenia od niej. Nie miała siły teraz do niej dzwonić, odpisała więc tylko „Wszystko ok". Nagle przyszła kolejna wiadomość. Od Toma.

„Musimy porozmawiać. Czekam u ciebie aż do skutku"

Poczuła jak ze stresu ściska jej się żołądek. Ale wiedziała przecież, że ta rozmowa jest nieunikniona. Podniosła się i wróciła do samochodu. Jechała najwolniej jak się da, od samochodu do domu też wlokła się noga za nogą. Wchodząc przez drzwi trzęsła się jak galareta. Siedział na kanapie. Gdy go zobaczyła miała ochotę płakać ale się powstrzymała. Prawdę mówiąc on też nie wyglądał najlepiej – był blady i miał sińce pod oczami. Nerwowo zaciskał dłonie na udach. Zauważyła strupy na jego kłykciach i gwałtownie wciągnęła powietrze. Milczeli, nie patrząc sobie w oczy. W końcu Tom się odezwał:

- Przepraszam, że zaproponowałem ci ten wyjazd zan...

„A więc jednak..." – coś zawyło w Gio. Nie dała mu skończyć, mówiąc szybko:

- Nie ma sprawy, rozumiem, decyzja pod wpływem chwili. Rany, a wyobrażasz sobie jak miałbyś przesrane gdybym się zgodziła – zaśmiała się nerwowo – A teraz pozwól, pójdę się spakować bo nie wyobrażam sobie mieszkania tutaj przez najbliższe dwa tygodnie.

Wyszła szybko do sypialni kryjąc łzy. Zaczęła wyrzucać rzeczy z szafy na łóżko. Stanął w progu.

- Zanim zaproponowałem ci wyjazd powinienem ci powiedzieć, że totalnie, całkowicie i bez odwołania zakochałem się w tobie.

Gio opadła na kolana, a z jej piersi wyrwał się głośny szloch. Zaczęła płakać, zapowietrzając się co chwilę. Tom podbiegł do niej, usiadł i objął ramionami jej trzęsące się ciało.

- Kocham cię, Gio, słyszysz??

Nie mogła się uspokoić, zaczął całować jej włosy, czoło, policzki. W końcu na niego spojrzała.

- Bałam się, że... myślałam... nie chciałam... - nie dał jej skończyć całując zachłannie. Następnie wstał i podał jej rękę. Podciągnęła się a on pociągnął ją na łóżko i nadal całując rozebrał ją i siebie. Zanim w nią wszedł spojrzała mu w oczy i powiedziała szeptem:

- Kocham cię, Tomie Hiddleston.

To niemożliwe / Tom HiddlestonTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon