Rozdział XVI

234 10 0
                                    

Już wcześniej postanowiła, że na imprezę zrobi sernik ale nie dostała twarogu, co w sumie nie powinno jej dziwić skoro jest we Włoszech. Kupiła więc mascarpone i ricottę by na ich bazie zrobić coś sernikopodobnego. Była zła na Toma i jego zachowanie, nie miała pojęcia z czego ono wynikało. Stwierdziła, że pieczenie ją uspokoi. Postępowanie według przepisu, odmierzanie składników – tak, to będzie relaksujące. I miała rację bo pochłonęło ją to całkowicie. Zrobiła jeszcze ciasto z brzoskwiniami. Właśnie wyciągała je z piekarnika kiedy zobaczyła, że w idzie do niej żona Cumberbatcha. Otworzyła jej drzwi.

- Cześć Gio, jestem Sophie bo chyba nie zdążyłam ci się wtedy przedstawić.

- Miło cię poznać – odpowiedziała – nareszcie jakieś kobiece towarzystwo!

Sophie się zaśmiała.

- Właśnie miałam cię zaprosić na twoją własną imprezę.

- Taaak, świętuję! I przy okazji dziękuję, bo podejrzewam, że to wasze wstawiennictwo podziałało.

- Zadzwoniłam tylko z informacją, że problem został rozwiązany szybko i fachowo.

- Mimo wszystko dziękuję.

Wręczyła jej sernik, sama niosąc jeszcze ciepłe ciasto. Postawiły je na wielkim stole tarasowym.

- Czy ja czuję cukier? – spytał Hems zbliżając się do stołu.

- Sernik i ciasto, częstujcie się – powiedziała.

Na grillu smażyły się hamburgery i jakieś inne różne mięsa, nie wnikała nawet co to jest. Nie była głodna. Rozejrzała się, wbrew sobie szukając Toma. Siedział przy basenie i patrzył jak Ben i Chris szaleją w wodzie z synami Bena. Sophie podeszła do niej:

- Czasem mam wrażenie, że mam troje dzieci – powiedziała patrząc z czułością na swoją rodzinę.

- Podobno mężczyźni nigdy nie dojrzewają do poziomu kobiet – rzuciła mrugając.

Rozmawiały jeszcze trochę, łapiąc świetny kontakt. Sophie była miła i bezpośrednia, nie miał nic z nadętej bogatej Angielki. Opowiadały różne rzeczy o sobie, wymieniając się doświadczeniami. Gio piła piwo, które przynosili jej chłopaki i coraz bardziej otwierała się przed Sophie. Czas mijał szybko. Nagle ktoś włączył muzykę a Gio zobaczyła, że w jej stronę zmierza Chris z wyciągniętą ręką. Zaczęła się lekko cofać.

- Tańczymy, Gio, nie odmówisz! – złapał ją za rękę i pociągnął nad basen. Tańczyli śmiejąc się głośno. Przy kolejnej piosence tańczyła z Hemsem, potem z Robertem. Aż dostała zadyszki i stwierdziła, że musi odpocząć. Nawet nie zorientowała się, że zaczęło się ściemniać. Sophie chciała już wracać ze względu na chłopców.

- Możesz ich położyć u mnie, szkoda, żebyście już jechali – powiedziała Gio.

- No nie wiem, Ben? – spojrzała pytająco na męża.

- Ja to bym jeszcze chętnie został – powiedział uśmiechając się szeroko i upijając dużego łyka piwa.

- Właśnie widzę. Ok, to skorzystamy z twojego łóżka, Gio. Chłopaki, idziemy.

- Aleee maaamooo – powiedzieli jednocześnie co wywołało atak śmiechu u dorosłych.

- Bez dyskusji!

Poszli za nią ze zwieszonymi głowami. Gio otworzyła im drzwi i pomogła okiełznać te dwa rozbrykane diabełki przed snem opowiadając im bajkę o dzielnych mrówkach. Wyszła potem do kuchni, obserwując jak Sophie całuje ich na dobranoc i mówi starszemu, żeby zadzwonił jeśli się obudzi i będzie się bał. Siedziały w kuchni czekając aż chłopcy zasną. Rozmawiały cicho.

To niemożliwe / Tom HiddlestonWhere stories live. Discover now