Rozdział XXVI

164 7 0
                                    

Po długim przekonywaniu i w zasadzie przekupieniu władz szpitala, udało mu się umieścić Gio w osobnej sali. Siedział przy jej łóżku i czekał aż się obudzi. Wyglądała żałośnie. Praktycznie cała jej twarz to był jeden wielki siniak. Nawet nie chciał sobie wyobrażać jak to musi być bolesne. Dostał kiedyś na planie pięścią w twarz od Hemsa i pamiętał, że padł na ziemię jak porażony a szczęka bolała go jeszcze z tydzień. Wziął ją za rękę. Wzdrygnął się, gdy przypomniał sobie moment gdy wyszedł z toalety. Zobaczył opartą na stoliku Gio, pełno krwi i obsługę lokalu wrzeszczącą coś po włosku. Ogarnęło go przerażenie, myślał, że ona nie żyje, że ktoś ją zastrzelił. W końcu byli we Włoszech, ojczyźnie mafii. Nawet nie wiedział jak się przy niej znalazł. Delikatnie podniósł jej głowę, bojąc się co zobaczy. Jej twarz wyglądała strasznie, była cała we krwi. Ale Gio oddychała. Z trudem ale oddychała. Poczucie ulgi prawie go obezwładniło. Zawołał do panikującej obsługi, żeby wezwali karetkę. Odpowiedzieli, że już dzwonili ale to może potrwać. Nie chciał czekać. Jeden z kelnerów zaproponował, że ich zawiezie. Wziął Gio na ręce i zaniósł do samochodu. Jechali nieznośnie powoli, przynajmniej tak mu się wydawało. Tuląc Gio dowiedział się od kelnera, co się wydarzyło. Według jego słów trwało to dosłownie kilka minut, nie zdążyli się nawet zorientować co się dzieje. Do środka weszła jakaś dziewczyna, od razu podeszła do Gio, pokazała jej coś na telefonie, uderzyła jej głową o stolik i wybiegła. Zalała go wściekłość, pamiętał, że przeklinał i miał ochotę rozpierdolić wszystko wokół. Chłopak milczał przestraszony. Jego złość minęła w sekundzie kiedy Gio zaczęła cicho jęczeć. Wtedy pojawił się ból, niemalże fizyczny. I nie zniknął do teraz. Był z nim w poczekalni i w czasie kłótni z obsługą szpitala, rozmowy z dyrektorem i tutaj, w sali Gio. Nagle poczuł, że Gio drgnęła. Przysunął się do niej. Po chwili otworzyła oczy:

- Tom...

- Och, kochanie – pocałował ją w rękę – boli cię? Mam kogoś zawołać?

Rozejrzała się zdezorientowana dookoła ale po chwili wszystko sobie przypomniała.

- Nie boli... - powiedziała cicho – Chcę do domu.

- Nie wiem czy już cię wypuszczą bo miałaś poleżeć na obserwacji.

- Chcę do domu! – powiedziała stanowczo i zaczęła się podnosić.

- Ok, ok, zawołam kogoś i zobaczymy...

Poszedł szybko po pielęgniarkę. Gdy wrócili Gio siedziała gotowa do wyjścia, próbowała sobie odłączyć kroplówkę. Pielęgniarka zawołała lekarza. Po krótkiej rozmowie, z której niewiele rozumiał bo odbywała się po włosku, Gio podpisała jakieś papiery i powiedziała:

- Zawieź mnie do domu, wychodzę na własne żądanie.

- Gio, nie wiem czy...

- To nie jest twoja decyzja! Ja wychodzę w tej chwili i albo mnie zawieziesz albo zadzwonię po kogoś innego.

- Dobrze, chodźmy – objął ją i wyszli. Chciał jej pomóc wejść do samochodu ale spojrzała na niego groźnie:

- Mam tylko złamany nos, nie nogi czy ręce. Dam radę sama.

Miał wrażenie, że temperatura spadła o jakieś pięćdziesiąt stopni. Nigdy do tej pory nie słyszał aby mówiła do niego takim tonem.

- Gio... ja...

- Tom, proszę, nie chcę teraz rozmawiać.

Umilkł. Spoglądał na nią od czasu do czasu w czasie jazdy ale ona niezmiennie wpatrywała się w szybę. To zachowanie było dla niej tak niepodobne, że nie wiedział, co ma myśleć. Jej milczenie go przerażało. Dotarli do domu ciągle milcząc. Gdy weszli przyciągnął ją do siebie i przytulił. Stała nieruchomo nie odwzajemniając uścisku.

- Gio, porozmawiaj ze mną, nie wiem co się dzieje!

Wyswobodziła się z jego ramion i poszła do łazienki. Usłyszał dźwięk przekręcanego zamka. A parę sekund potem jej głośny płacz. Dopadł do drzwi i zaczął szarpać klamkę i walić w drzwi.

- Gio, otwórz drzwi, proszę! Porozmawiaj ze mną!

Odpowiedział jej tylko jej płacz.

- Otwórz te cholerne drzwi!!!

Walił już w nie z całej siły.

- Tom, zostaw mnie, proszę!

- Nie ma szans! Otwórz drzwi bo je wyważę! – zaczął uderzać w nie barkiem, na zmianę z waleniem.

- Tom, proszę!!! – krzyknęła rozpaczliwie – Proszę... proszę... proszę... - mówiła coraz ciszej.

Tom nie przestawał walczyć z drzwiami.

- Tom, boję się ciebie...

To go otrzeźwiło. Odsunął się od drzwi:

- Gio, chcę zobaczyć czy nic ci nie jest, proszę otwórz drzwi... - starał się mówić spokojnym głosem – Otwórz, obiecuję, że sobie pójdę jak tylko sprawdzę, że wszystko w porządku.

Po chwili drzwi się otworzyły. Stała w progu, drżąca i zapłakana, opatrunek i posiniaczona twarz tylko potęgowały ten mizerny obraz. Tom głośno wciągnął powietrze, żeby się uspokoić. Chciał ją przytulić, ochronić, pocieszyć. Gdy tylko wykonał ruch w jej kierunku powiedziała:

- Obiecałeś, że wyjdziesz... - powiedziała cicho.

Cofnął się.

- Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz ze mną porozmawiać... Kocham cię, pamiętasz o tym jeszcze?

- Tak... ale teraz muszę być sama...

Nic nie odpowiedział, czuł, że zaraz wybuchnie. Wyszedł, głośno trzaskając drzwiami. Był wściekły ale przede wszystkim przerażony i zdezorientowany. Chciał jej pomóc, ochronić, pocieszyć, być z nią a ona po prostu go odrzuciła. Kazała mu się wynosić! Podszedł do stolików na tarasie i zaczął z furią zrzucać z nich wszystko, co tam stało. Hałas tłuczonego szkła przywołał chłopaków.

- Hej, stary, wyluzuj – powiedział Hems podchodząc do niego.

- Odpierdol się! Wszyscy się odpierdolcie! – krzyknął, kopiąc wściekle krzesło.

Spojrzeli na siebie a Robert wyciągnął telefon i do kogoś zadzwonił.

- Tom, wejdźmy do środka, pogadamy – powiedział Chris.

- Nie zbliżaj się do mnie bo ci jebnę!

Chris podniósł ręce w geście poddania.

- Nie podchodzę, chcemy tylko, żebyś się uspokoił.

- Co się stało? – spytał Sebastian.

I w tym momencie Tom się załamał. Usiadł na ziemi i zaczął płakać, kryjąc twarz w dłoniach.

- Tom, coś z Gio? Co się stało? Widzieliśmy, że wróciliście ze szpitala– powiedział Robert.

- Nie chce ze mną rozmawiać... nie chce przy mnie być... kazała mi iść do diabła...

- Może potrzebuje czasu? Przecież została skrzywdzona...

- Myślisz, że tego nie wiem?!? Patrzyłem przez parę godzin na jej zmaltretowaną twarz! Chcę przy niej być a ona mi nie pozwala!

- Daj jej czas, przecież cię kocha...

- Podobno... - powiedział zrywając się na nogi. Nie chciał być już tutaj, chciał być sam. Wszedł do domu i zamknął się w swoim pokoju. Przed oczyma miał ciągle twarz Gio, gdy otworzyła mu drzwi – zbolałą, przestraszoną i obcą... Ta pustka w jej wzroku przerażała go najbardziej.

To niemożliwe / Tom HiddlestonWhere stories live. Discover now