40. to tylko zły sen

Start from the beginning
                                    

-Mówisz mi to teraz, kiedy przyłapałam cię z inną?! Kiedy pokłóciłam się z mamą właśnie o ciebie i całkowicie straciłam z nią kontakt?!- czułam jak zaczęła we mnie wzbierać złość. -No nie wierzę! Bylam dla ciebie przez ten cały czas tylko zabawką?!- wykrzyczałam chwytając się za włosy i nerwowo krążąc w koło.

-Nigdy nie byłaś dla mnie żadną zabawka!- brunet w tym samym momencie znalazł się obok mnie, patrząc mi prosto w oczy. -Nigdy tak cię nie traktowałem...- wyszeptał, a jego cieply oddech owiał moją twarz, przyprawiając mnie o drescz. -Proszę,nie utrudniaj tego...- zaczął na co szybko się odsunęłam.

-Ja utrudniam?! Ty cholerny egoisto! Ja się o ciebie martwię, jadę za Tobą setki kilometrów, a ty obściskujesz się z inną?! Kim ona jest? Twoją nową dziewczyną? Wiesz co, chyba nie chce wiedzieć... Chce zapomnieć o Tobie i przeklinam dzień w którym stanąłeś na mojej drodze!- emocje przejęły nade mną kontrolę, a ja w szaleńczym tempie wyrzuciłam z siebie potok słow. Brzydzilam się człowiekiem, ktory stał na przeciwko mnie i przypatrywał mi się niezidentyfikowanym wzrokiem. Kiedyś był dla mnie całym światem, a teraz zostawil mnie ze złamanym sercem I wulkanem łez zbierających się pod moimi powiekami. Nie czekając na jego odpowiedź ruszyłam w kierunku Lucka, który czekał na mnie z otwartymi ramionami. Wtuliłam się w jego bluzę i pozwoliłam sobie na płacz. Nie obchodzili mnie ludzie, którzy z ciekawością przygladali się tej całej scenie. Było mi wszystko jedno i jak najszybciej chciałam zniknąć z tego miejsca.

-zabierz mnie stąd-wychrypiałam i odsunęłam się od blondyna. Nagle pojawiła się Maya, która z mocą niedźwiedzia przycisnęła mnie do siebie i pociągnęła w kierunku samochodu. Otworzyła nam tylne drzwi I nie puszczając mnie nawet na chwilę usadzila na fotelach.

Jechaliśmy w totalnej ciszy, a blondynka lekko gładziła mnie po głowie, gdy leżałam na jej kolanach. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło. Dlaczego tyle czasu mnie oszukiwał? Setki myśli kłębiło się w mojej głowie, a ja czułam się jak tykająca bomba, która zaraz eksploduje, niszcząc szystko w koło.

Zajechaliśmy pod hotel, a ja z trudem pokonywałam każdy krok w kierunku recepcji. Maya nie opuszczała mnie nawet na krok, podczas gdy Luck załatwiał wszystkie formalności, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Gdyby nie oni najprawdopodobniej ta noc byłaby moją ostatnią w życiu.

Pokój nie był duży, ale wystarczający dla naszej trójki. Jego łóżko małżeńskie, dostawiana sofa i balkon, który w tym momencie był dla mnie wybawieniem. Mimo że na codzień nie paliłam, teraz potrzebowałam nikotyny, która pomogłaby mi odreagować ten cały stres. Wyciągnęłam z torebki paczkę, która należała do Tylera i odpaliłam papierosa, zaciągając się jego dymem. Nieprzyjemne uczucie wdarło się do moich płuc, a ja poczułam nadchodzące wymioty. Ostatnio fatalnie się czułam i coraz bardziej mnie to niepokoiło.

-Zostaw to- rzucila Maya, wyrywając mi niedopałek z ręki I prowadząc z powrotem do pokoju. Jak marionetka posłusznie wykonywałam jej polecenia, kiedy kazała mi wziąć prysznic i przebrać się w ciepłą piżamę. Cały czas przed oczami miałam widok ślicznej blondynki, której nie mogłam dorównać do pięt. Każdy ostrzegał mnie przed Tylerem, a ja ślepo wierzyłam w jego uczucie I chęć zmiany. Dla niego poświęciłam swoją relację z mamą, która nie potrafiła go zaakceptować, a on zdeptał mnie jak zwykłego śmiecia i porzucił jak zwykłą zabawkę, ale mimo wszystko, dalej go kochałam i nie potrafiłam zapomnieć o tych niebieskich oczach, które kiedyś wpatrywały się we mnie z takim uczuciem.

-Tak mi przykro słońce- usłyszałam zmartwiony głos Lucka, który niespodziewanie znalazł się obok mnie i zamknął w niedźwiedzim uścisku. -Gdybym mógł tylko zabrać od ciebie to cierpienie...-wyszeptał w moje włosy, a ja zaczęłam głośno szlochać. Ten dzień mnie wykończył i nie potrafiłam poradzić sobie z bólem, który powoli rozrywał moje serce na miliony kawałeczków. Nigdy nie sądziłam, że miłość może zabijać. Tak było do dzisiaj, aż mój świat nie rozsypał się jak domek z kart.

Walka o szczęście.Where stories live. Discover now