1.

5 0 0
                                    

 Cóż, pierwszy dzień w nowej szkole zdecydowanie nie należy do moich ulubionych. Właśnie zaczęłam pośpiesznie się pakować, bo jak to ja, muszę zaspać mimo tego, że mam nastawione pięć budzików.

-Abby pośpiesz się, zaraz się spóźnimy! - krzyknął mój kuzyn, Peter.

-Uwierz, że też nie jestem z tego faktu zadowolona! - odkrzyknęłam poirytowana.

-Nie gadaj, tylko złaź w końcu! - odpowiedział szatyn.

-Już idę! Weź się tak nie stresuj.

-Nie zapomnijcie śniadania! - przypomniała moja ciocia, Melissa.

Wyszliśmy, a w zasadzie wybiegliśmy z domu i pędem ruszyliśmy na przystanek.

***

-Nie wiem, czy wiesz, ale mieliśmy wielkiego fuksa, że zdążyliśmy. Kto normalny ubiera się pół godziny? - mruknął szatyn.

-Oj, nie marudź. Ważne, że nie musieliśmy iść na piechotę.

-Następnym razem wyciągnę cię za szmaty i nie będzie malowania się pół dnia - mruknął niezadowolony. Podczas jego marudzenia włączyłam muzykę na słuchawkach, oparłam się o szybę, oglądając widoki z okna.

Szłam sobie spokojnie do sekretariatu, gdy uświadomiłam sobie, że nawet nie wiem gdzie jest. Peter, zaraz po dojechaniu do szkoły, zostawił mnie i poszedł do swoich kolegów, jakby zapomniał, że też tu jestem. No tak, bo jak jemu trzeba pomóc, to nawet mi swoją deskę pożyczy, ale za to jak kuzynka potrzebuje pomocy, to najlepiej ją olać, bo czemu by nie!

   Jeszcze miesiąc temu mieszkałam z babcią, gdyż moi rodzice zginęli w wypadku, jak miałam niecałe trzy lata. Wtedy bardzo dobrze dogadywałam się z chłopakiem. Tak było, dopóki się nie przeprowadziłam. Jego mama sama zaproponowała mi przeprowadzkę, dlatego że babcia mieszkała na wsi, gdzie nie było dobrego dojazdu do mojego poprzedniego liceum.Krzątałam się po korytarzu i nie wiedziałam, w którą stronę pójść. Musiałam wyglądać idiotycznie. Szesnastolatka kręcąca się po szkole szukająca nie wiadomo czego.

   Nagle na kogoś wpadłam. Okazało się, że jest to wysoki, szarooki brunet. Stał nieruchomo i mi się przypatrywał.

-Em... Hej? - chłopak ocknął się dopiero na moje słowa.

-Cześć - odpowiedział zawstydzony i podrapał się po karku.

-Zaprowadziłbyś mnie może do sekretariatu?

-Tak! E... Znaczy się, pewnie - znowu zaczął mi się przypatrywać. Dziwne.

-To jak? - zapytałam ze zdezorientowaniem.

-A, tak, tak. Chodź.

-W ogóle, to w której klasie jesteś? - zapytał, przerywając niezręczną ciszę.

-Bodajże w drugiej B.

-Tak się składa, że ja w drugiej A. Będziemy mieć razem kilka przedmiotów. O! To tutaj.

-Dzięki. - posłałam mu uśmiech.

-Poczekać na ciebie? - zapytał. Wyczułam w jego głosie nutkę nadziei.

-Jeśli chcesz. - odpowiedziałam.

Weszłam do szukanego przeze mnie sekretariatu. Okazało się, że dyrektor miał już dla mnie przygotowany numer i kod do szafki oraz plan lekcji. Miałam rację. Jestem w drugiej B.

Gdy wyszłam, znalazłam wzrokiem pana obserwatora i do niego podeszłam.

-Tak przy okazji, jestem Abby - wystawiłam w jego stronę rękę.

ZaginionaWhere stories live. Discover now