Rozdział 41

7.6K 418 92
                                    




Célia

Odłożyłam telefon na stolik, a następnie biorąc mokrą gąbkę zaczęłam wycierać dywan, który oblałam winem. Matka mnie zabije, bo odkąd przestała pić stała się zasadniczo pedantyczna. Całymi dniami tylko sprząta i gotuje, a na dodatek łączy to jeszcze z pracą w cukierni. Jeśli nie zdążę wywabić plamy przed jej przyjściem na pewno wpadnie w szał.

Uspokoiłam swoje łzy, bo w tej chwili napełniała mnie radość. Napisał do mnie, a ja zachowuję się jak głupio zakochana nastolatka, do której pierwszy raz odezwał się chłopak. Wówczas usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Odwróciłam się na pięcie w stronę kawowego stolika i zerkając na wyświetlacz zobaczyłam napis: Cristóbal. Dzwonił do mnie, ale jak to możliwe? Spanikowałam, nie wiedząc, czy właściwie mogę odebrać ten telefon. Skubiąc nerwowo skórki przy paznokciach, zamknęłam na chwilę powieki i niewiele już myśląc, nacisnęłam zieloną słuchawkę.

— Cristóbal... – wyszeptałam prawie niesłyszalnym głosem, tak by nikt tego nie usłyszał.

— Célia, kocham cię – rzekł, a bicie mojego serca natychmiast przyspieszyło. Usiadłam na kanapie, wgapiając się w plamę po winie.

— Nie możemy się kontaktować, jeśli...

— Ciii – przerwał mi w połowie zdania, by po chwili dodać: — wszystko będzie dobrze. Obiecałem ci to.

— Hector cię zabije, jeśli dowie się, że rozmawialiśmy. Ja tego nie zniosę kolejny raz. Proszę Cris nigdy więcej do mnie nie dzwoń, przynajmniej w taki sposób mogę cię chronić – rozłączyłam się, chowając telefon pod poduszkę. Łzy w ekspresowym tempie zalały moje policzki, ale nie były one obrazem smutku, przepełniało mnie szczęście, że mogłam go usłyszeć. Ten głos od miesiąca słyszę w każdym śnie, cholernie za nim tęsknie, a ta rozłąka coraz bardziej doprowadza mnie do szału.

Następnego dnia obudził mnie telefon alarmujący, że pora ruszyć tyłek do pracy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że według kalendarza są dzisiaj moje urodziny. Dzień, który powinnam spędzać w gronie najbliższych, ale tak nie jest, bowiem od śmierci taty po prostu ich nie obchodzę. Mama nawet o nich nie pamiętała, a jedynym prezentem, na który było ją stać przez te osiem lat to pijackie awantury. I tak właśnie spędzałam ten dzień, chowając się w pokoju przed światem i czytając w samotności romans, w którym bohaterka wiodła bardziej kolorowe życie. Nawet Ethan nie starał się, by ten dzień był w jakimś stopniu dla mnie wyjątkowy. Składał życzenia w smsie, po czym cały dzień tropił kolejnych przestępców. Może to i lepiej? Przynajmniej wtedy unikałam jego ciosów. Z perspektywy czasu śmieszy mnie ten fakt, bo nieświadomie dawał mi najlepszy prezent, jaki wtedy mogłam dostać.

Wstając z łóżka, wzięłam przygotowane dzień wcześniej ubrania, a następnie przemknęłam prosto do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, po czym podchodząc do lustra, próbowałam obejrzeć swoje plecy. Większość ran ładnie się zagoiło, zostały jedynie dwie grubsze szramy, zapewne od mocniejszego uderzenia. Zrobiłam lekki makijaż, podkreślając tuszem długie rzęsy, a następnie malując usta pomadką w kolorze nude usłyszałam pukanie do drzwi.

— Mamo, możesz wejść. Nie musisz pukać.

Rodzicielka weszła do środka i stając w futrynie przyglądała mi się przed dłuższą chwilę.

— Coś się stało? – zapytałam, widząc jej zamyślony wzrok w lustrze.

— Dwadzieścia sześć lat temu urodziłam najcudowniejszą kobietę na świecie. Mądrą, piękną, a do tego bardzo rozsądną. Stałaś przy mnie, mimo tego, że byłam podłą matką. Pomagałaś mi, a ja nagradzałam cię wyzwiskami. Osiem lat... – głos powoli jej się załamywał, ale ocierając łzy z twarzy, starała się mówić dalej: — osiem lat zmarnowałam... osiem lat nie byłam dla ciebie matką. Nie wiem, czy kiedykolwiek będziesz w stanie mi to wybaczyć, ale chcę byś wiedziała, że bardzo cię kocham. Wszystkiego najlepszego córeczko – wpadłam w jej ramiona, mocno tuląc do siebie. To były najpiękniejsze słowa, jakie kiedykolwiek usłyszałam od niej.

Adicción Mala - #DESEOOSCURO [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz