Rozdział 8

8.6K 346 145
                                    





Célia

Byłam otumaniona nie tylko wypitym alkoholem, ale także chęcią oddania się mężczyźnie, do którego nic nie czułam. Czym się kierowałam? Pieprzoną zdradą Cristóbala. Cały czas myślałam o tym siedząc w barze... ta dziewczyna... była taka piękna i całkowicie pochłonięta nim. Zastanawiałam się, czy łączył ich tylko seks czy... jakieś głębsze uczucie. Nie mam pojęcia, dlaczego o tym wciąż myślałam. Zazdrość, która wypełniała teraz moje serce nie pozwalała mi zebrać myśli. W dodatku Antonio, który liczył na coś więcej niż tylko przyjaźń.

To co chciałam zrobić, w pewnym sensie było moją ucieczka. Pragnęłam, by Cristóbal poczuł się tak samo źle, by w jakiś magiczny sposób dowiedział się, że ja też mam prawo... go zdradzać! Sądziłam, że tym sposobem będę w stanie zapomnieć o nim, a przede wszystkim, że będę w stanie wyleczyć się z tej chorej zazdrości.

Kiedy z ust Antonia padły te obrzydliwe słowa, podniosłam się natychmiast i zakrywając poduszką piersi, rzuciłam gniewnie:

— Wynoś się stąd! – Serrato podniósł na mnie wzrok, po czym zaciskając mocno szczękę, uderzył dłonią w materac.

— Nie chcesz się ruchać, bo co?! Bo kurwa nie jestem nim?! – krzyczał na mnie i co chwilę uderzał pięścią w łóżko.

— Bo nie jesteś nim – powtórzyłam cicho, po czym okryłam się szczelnie kołdrą.

— Pierdolę to! Pierdolę całego Cristóbala Carrerę! Zobaczysz pewnego dnia przyniosę ci jego głowę i rzucę pod nogi! Będzie zdychał i błagał mnie o szybką smierć! Gwarantuję ci to! – wykrzyczał, a następnie zakładając na siebie koszulę, rzucił mi gniewne spojrzenie.

— Antonio... – chciałam to jakoś wytłumaczyć, ale nawet nie pozwolił mi dojść do słowa. Wziął swoją walizkę, kluczyki z szafki i wychodząc, wściekły wysyczał:

— Swoją drogą... nie sądziłem, że po alkoholu jesteś taka łatwa. Carrera nie musiał się specjalnie starać, by cię zaliczyć – wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

W moich oczach natychmiast zebrały się łzy, ale nie pozwoliłam sobie na płacz. Nie przez takiego dupka. On w żaden sposób nie jest w stanie mnie zranić, nawet gdyby bardzo tego chciał.
Znużona wypitym alkoholem wtuliłam głowę w miękką poduszkę i zasnęłam.

Nazajutrz powitał mnie okropny ból głowy oraz kac moralny, który był swego rodzaju moją pokutą. Podnosząc się powoli z łóżka, wracałam do wspomnień z wczorajszego wieczoru. Morze wypitej tequili, banda zboczeńców oraz to... Spojrzałam na swoje półnagie ciało...

— Boże! Co ja chciałam zrobić – schowałam natychmiast twarz w dłoniach, po czym jak bumerang wróciły do mnie wszystkie słowa Antonia.

Pieprzony fiut, który sam zaciągnął mnie do Barcelony tylko w jednym celu miał czelność robić mi wyrzuty. Nie chcę go znać, nie chcę nawet słyszeć o Antonio Serrato.

Biorąc głęboki wdech, ześlizgnęłam się z wielkiego łóżka, po czym jak na zwołanie dopadły mnie mdłości. Wbiegłam natychmiast do łazienki i nachylając się nad toaletą, zwróciłam wczorajszą tequilę.

— Nigdy więcej, Célia! – strofowałam samą siebie, choć nie do końca ufałam tym słowom.

Podnosząc się z podłogi, wytarłam dłonią usta, a następnie ściągając z siebie resztę ubrań, weszłam pod prysznic. Zimna woda byłam moim ukojeniem i czymś co pozwoliło mi zwalczyć ten pieprzony kac moralny.

Owinęłam się ręcznikiem, a następnie podeszłam do wielkiego lustra. Nie było aż tak fatalnie, jak się spodziewałam, ale powiedzmy sobie to też szczerze... nie ma się czym chwalić! Umyłam szybko zęby i zrobiłam delikatny makijaż, następnie susząc włosy, ułożyłam je w mój naturalny skręt. Można powiedzieć, że powoli zaczynałam przypominać samą siebie. Wychodząc z łazienki, wyciągnęłam z walizki bieliznę, kolorowe szorty oraz zwykły basicowy t-shirt. Za oknem była piękna pogoda i z całą pewnością miałam zamiar z niej skorzystać. W końcu nie na codzień ma się możliwość zobaczenia pięknej Katalonii.

Adicción Mala - #DESEOOSCURO [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now