Rozdział 33

8.5K 373 156
                                    




Célia

Obudziłam się na zimnej i mokrej podłodze. Rozglądając się dookoła spostrzegłam, że to nie było to samo miejsce, w którym przetrzymywali Crisa. Z wielkim trudem podniosłam się z ziemi, bowiem pieczenie i ból pleców było czymś nie do zniesienia. Miałam wrażenie, że gdzieś już to przerabiałam. Deja vu. A po chwili wróciłam wspomnieniami do klubu i Ethana. Zrobił to samo, wychłostał mnie pasem z chorej zazdrości. Czemu to ciągle do mnie wraca? Ktoś zagiął parol na to, by zadawać mi w ten sposób ból? Kurwa! Pytania, które nie mają odpowiedzi, to coś z czym stale muszę się mierzyć.

Moja sukienka w kilku miejscach była mocno potargana, a zwłaszcza na dekolcie i plecach. Liczne siniaki na nogach oraz rękach przypominały mi o wydarzeniach w szopie. Niestety nie pamiętam, co wydarzyło się dalej, bo straciłam przytomność, ale patrząc na to, gdzie właśnie jestem... ktoś musiał mnie tu przynieść.

Podeszłam do małego okna, które mieściło w rogu. Chciałam przez nie wyjrzeć, ale byłam zbyt niska, by dosięgnąć. Próbowałam podskoczyć, ale to na nic. Zauważyłam tylko kilka promieni słonecznych, które jakimś cudem przedostawały się do środka. Podejmując ostatnią próbę, opadłam na podłogę bezsilna. Byłam wycieńczona , a w dodatku ta cholerna niewiedza, co dzieje się z moim mężem przytłacza mnie. Jeśli im się udało i Cristóbal nie... ja pierdolę, Célia! nie mogę o tym myśleć. Na pewno żyje. Nie ma innej możliwości. Nagle usłyszałam otwierające się drzwi, spanikowana podniosłam wysoko wzrok, a do środka wszedł ciemnoskóry mężczyzna, który trzymał w dłoni małą, porcelanową miskę. Ubrany był w przetarte jeansy i zwykły biały t-shirt, nie był to strój, do którego zdążyłam przywyknąć w domu Carrera.

— Przyniosłem ci jedzenie – westchnął po chwili, podając mi miskę.

— Nie jestem głodna – wysapałam, odpychając dłonią jedzenie. Kłamałam, bo mój żołądek już od dawna domagał się posiłku, ale póki tutaj jestem nie przełknę nawet kęsa.

— To nie jest zatrute. Mała posłuchaj, musisz współpracować inaczej tylko pogarszasz swoją sytuację – klęknął przede mną i wkładając mi w dłoń miskę, dodał: — jedz.

Nie chciałam na niego patrzeć, uciekłam wzrokiem wgapiając się bezczynnie w betonową ścianę. Dopiero kiedy wyszedł, odetchnęłam z ulgą. Uniosłam małą miseczkę, w której znajdowała się jakaś papka. Wyglądało obrzydliwie, ale wówczas mój brzuch dał o sobie znać. Zjadłam, nie zastanawiając się nad tym jaki to ma smak i czy w ogóle go ma. Odstawiając miskę na podłogę, przerzuciłam wzrokiem po pomieszczeniu. Zimne, surowe i odpychające. To pierwsze, co przychodziło mi do głowy. Na środku leżał stary, dziurawy materac, a poza nim nie było tu nic. Dookoła tylko betonowe ściany, które przypominały jakąś fortecę. Wzięłam głęboki oddech, a następnie chowając głowę między kolana, zaczęłam płakać.

— Cristóbal... – wyszeptałam, gdy w myślach przywołałam widok jego krwi.

Nawet nie potrafiłam mu pomóc. On uratował mi życie, a ja? Nie przeżyję, gdy dowiem się, że on... Hector to podły skurwiel! I prędzej czy później zapłaci za swoje czyny.

Moje szlochanie przerwało ostentacyjne wejście Hectora wraz z dwoma gorylami, z których jeden był czarnoskórym przynosicielem obiadu. Tak właśnie go nazwałam.

— Mamy piękny dzień Célia Rojas! – burknął głośno Hector, ale ja nawet nie drgnęłam. Wiem, że specjalnie wrócił do mojego starego nazwiska, bo pewnie Carrera nie przeszłoby mu przez gardło.

— Szefie? – usłyszałam głos ciemnoskórego, na co stary Carrera od razu zareagował:

— Samuel wiem, że ci zależy na czasie, ale pozwól... – Hector kiwnął palcem w stronę drugiego ochroniarza, który natychmiast podszedł do mnie i ciągnąc mocno za włosy podniósł z podłogi.

Adicción Mala - #DESEOOSCURO [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now