Rozdział 10

9.6K 357 168
                                    




Célia

Byłam trochę zdezorientowana tym co powiedziała matka. Jak to, nie są od Antonia? – pytałam sama siebie w myślach. Spojrzałam na Gabrielę, która zaczęła nerwowo bawić się palcami. Fuck! Wiedziała od kogo są, a po jej reakcji domyślam się jednego... Podeszłam z powrotem do bukietu i nie odrywając wzroku od matki, wyciągnęłam mały bilecik dołączony do jednej z róż. Serce mimowolnie zaczęło bić mi mocniej, a dłonie jak na zawołanie pokryły się potem.

— Cristóbal... – wyszeptałam pod nosem, kiedy ujrzałam na bileciku datę naszego rozwodu.

— Córeczko, powinniście porozmawiać – wtrąciła się rodzicielka.

— Porozmawiamy za kilka dni... w sądzie. Koniec tematu Cristóbala, nie chcę o nim słyszeć w tym domu. Proszę cię mamo. Tamto życie chcę już mieć za sobą, uszanuj to, błagam cię  i nie wracaj do przeszłości – mówiąc to wzięłam bukiet kwiatów i bez ogródek wrzuciłam go do kosza.

Wchodząc do swojej sypialni, położyłam się od razu na łóżku. Myślami znów zawładnął Cristóbal Carrera. Po co on wysłał mi te kwiaty? W dodatku z datą naszego rozwodu. Chciał mnie w ten sposób jakoś upokorzyć, a może odegrać się za coś? Niestety, nie udało mu się. Nie jest w stanie mnie już bardziej znieważyć, co więcej tymi kwiatami sprawił, że jestem na niego cholernie wściekła i mam ochotę powiedzieć mu, by włożył je sobie w tyłek. Dupek! Cholerny, dupek!

Leżąc kilka minut na łóżku i wpatrując się ślepo w sufit, usłyszałam dźwięk dzwonka. Zerwałam się natychmiast, a pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy... Carrera, to on. Jest tutaj. Otworzyłam drzwi i w biegu wpadłam do salonu. Wówczas zauważyłam, że matka pochłonięta była kłótnią z kimś, kto... niestety nie był Cristóbalem. Niestety? Serio, Célia? Kurwa, dlaczego zrobiło mi się przykro, że to nie on? Miałaś się zmienić, a nie rozmyślać o ciemnych oczach swojego męża. Stop! Ja pierdolę, znowu to samo.

Przysłuchując się tej żywej dyskusji, poszłam nalać sobie wody do kuchni. Oparłam się o wyspę i zakładając ręce na piersiach, przyglądałam się matce, która non stop wymachiwałam dłońmi na każdą stronę. Dopiero po chwili dotarł do mnie głos Antonio. W jednej sekundzie ogarnęła mnie wściekłość. Zaciskając mocno pięści, ruszyłam w stronę drzwi. Chwyciłam matkę za ramię, po czym odsuwając ją od Antonio, rzuciłam:

— Wypierdalaj stąd!

— Célia chcę porozmawiać. Proszę... – stał przede mną trzymając w dłoniach pudełko sushi i wino.

— Żartujesz, prawda? – westchnęłam, wskazując dłonią na to co miał ze sobą.

— Myślałem, że porozmawiamy, obejrzymy razem jakiś film...

— Stop! O czym ty pierdolisz? Jaki film? Czy z tobą jest coś naprawdę nie tak?! – chciałam zamknąć mu drzwi przed nosem, a wtedy on wsunął nogę pomiędzy i napierając na nie ciałem, wszedł do środka.

— Wyjdź stąd, bo wezwiemy... – wrzasnęła matka.

— Policję? To chciałaś powiedzieć, Gabrielo? – zaśmiał się szyderczo, po czym oblizując usta, dodał: — przyszedłem, bo mi na tobie zależy, Célia. Zjebałem, wiem, ale to wszystko przez tą cholerną zazdrość. Od pół roku biegam za tobą jak pies, spełniam każdą twoją zachciankę, męczę się słuchając o tym kutasie, a mimo to dalej przy tobie jestem. Naprawdę tego nie widzisz, jak mi na tobie zależy? Ja pierdolę, Célia! Zakochałem się w tobie, a ty... Wiesz dam ci dobrą radę, jeśli chcesz o nim zapomnieć nie traktuj wszystkich facetów jak krótkotrwałą fanaberię czy zapychacz wspomnień. To nic nie da. Oszukujesz tym sposobem nie tylko mnie czy innych mężczyzn, ale przede wszystkim oszukujesz samą siebie.

Adicción Mala - #DESEOOSCURO [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now