- Gdzie ty do cholery jesteś?! Jest pierwsza w nocy, a ty latasz po jakiś imprezach?!  Dwie godziny temu pisałeś mi, że zmęczony kładziesz się do łóżka, więc mam do ciebie nie dzwonić! - wyrzuciła z siebie wściekła Maya krążąc po pokoju i gwałtownie machając rękami.

- Maya to ty?- głos Matta wyrażał czysty strach i mogłam jedynie wyobrażać sobie jego przerażoną minę, ale wcale nie było mi go szkoda.

- Nie kurwa, ciotka Tereska z Hamburga! Jasne, że to ja, a ty masz przepieprzone!- wydarła się na cały głos, a ja pierwszy raz widziałam u niej taką złość. - Mów mi teraz gdzie ty jesteś i gdzie do diabła jest Tyler!?- wiedziałam, że nie odpuści i wyciągnie z niego każdą informacje, więc uważnie przysłuchiwałam się ich rozmowie.

- Tak bardzo cię przepraszam kochanie, ale nie mogę Ci nic powiedzieć. Wierz mi, że nie zrobiłem nic złego i kocham cie najmocniej na świecie, ale niestety nic więcej się ode mnie nie dowiesz. Tyler jest cały, ale nie może podejść do telefonu, więc przekaż Layli, że jutro do niej zadzwoni i wszystko wyjaśni. Pamiętaj, że cię kocham i nie bądź na mnie zła- wyrzucił i nie czekając na odpowiedź, zakończył połączenie. Blondynka spojrzała na mnie pytająco, a ja jedynie wzruszyłam ramionami, nie wiedząc co mam powiedzieć.

- Co za palant, rozłączył się!- fuknęła zdenerwowana Maya, rzucając telefon na łóżko. -Niech on tylko wróci, to zrobię mu taką jazdę, że popamięta mnie do końca życia!- wiedziałam, że moja przyjaciółka nie żartuje, a Matta czeka niezła awantura.

- Dobra dziewczyny, to się robi coraz dziwniejsze- odezwał się po chwili Luck, który sam był zaskoczony tym wszystkim i nie wiedział jak ma nas pocieszyć. Setki myśli krążyło po mojej głowie, a każda kolejna wydawała się coraz gorsza. Martwiłam się o niego i błagałam wszystkie siły, żeby Tyler nie wpakował się w nic głupiego.

Noc była ciężka dla nas wszystkich i udało nam się zasnąć dopiero nad ranem. Miła atmosfera naszego filmowego wieczoru prysła jak bańka mydlana, za sprawą jednego telefonu, który wywołał we mnie wulkan myśli. Widziałam, że moi przyjaciele tak samo jak ja przeżywają całą sytuację i zastanawiają się, w co ci dwaj kretyni się wpakowali.

Ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu, który boleśnie ranił może uszy. Z trudem oderwałam się od miękkiej poduszki i chwyciłam za urządzenie, na którym wyświetlało się imię Tylera. Momentalnie się przebudziłam i drżącymi rękoma odebrałam połączenie.

- Layla...- usłyszałam jego zachrypnięty głos, który nie wyrażał ani grama radości. Słychać było po nim, że jest zmęczony i wyprany ze wszystkich emocji. To nie był mój niebieskooki brunet, w którym się zakochałam...

- Możesz mi odpowiedzieć, co się wczoraj z tobą działo i dlaczego Matt odebrał twój telefon?- zapytałam nie siląc się na miłe przywitanie.

-Wczoraj za bardzo zaszaleliśmy i tak wyszło, że się upiłem i zasnąłem w barze, a Matt nie chciał cię tym martwić- odpowiedział, a ja wiedziałam, że kłamie. Przez te pół roku poznałam go doskonale i wiedziałam, że nie jest ze mną szczery. - Za trzy dni wrócę do domu i na spokojnie porozmawiamy. Kocham cię Layla i wiedz, że jesteś dla mnie najważniejszą rzeczą w tym popieprzonym życiu.- rzucił gorzko i zakończył rozmowę, nie dając mi dość do słowa. Ten telefon zamiast mnie uspokoić, wywołał jeszcze większy zamęt w mojej głowie. Spojrzałam na moich śpiących przyjaciół i z trudem udałam się do kuchni, żeby zrobić sobie kawę. Wiedziałam, że juz nie uda mi się zasnąć, a poranna dawka kofeiny była mi potrzebna, aby jakoś przetrwać ten dzień.

Siedziałam przy stole popijając gorący napój, aż poczułam ramiona, które mocno opatuliły mnie od tyłu. Odchyliłam głowę do tyłu, napotykając się na zaniepokojony wzrok mojego przyjaciela. Luck pocałował mnie w czubek głowy i usiadł obok mnie mocno chwytając za rękę.

- Jak się czujesz?- zapytal po chwili blado się do mnie uśmiechając, a ja byłam cholernie wdzięczna, że los postawił go na mojej drodze.

-Sama nie wiem, dzwonił do mnie rano i zachowywał się dość dziwnie... Kłamał, że niby upił się w barze i dlatego nie odbierał- odparłam wpatrując się w mój czarny kubek, w głowie jeszcze raz przetwarzając naszą rozmowę.

- Musicie na spokojnie porozmawiać jak wróci. Wierz mi, on ciebie kocha do szaleństwa- Luck chwycił mnie za brodę i zmusił żebym na niego spojrzała. - Wszystko się ułoży mała, zobaczysz... Miłość jest w stanie pokonać każdą przedzkodę, a Tyler byłby gotowy zdobyć dla ciebie samą gwiazdkę z nieba, jeżeli byś go o to poprosiła-uśmiechnął się pokrzepiająco, a ja w głębi miałam nadzieję, że ma rację.

-Dziękuję, że jesteś- Uśmiechnęłam się blado do mojego przyjaciela, który był dla mnie ogromnym wsparciem.

-Koniec płaczu- zarządził i poderwał mnie do góry. - Budzimy tego diabła i jedziemy na zakupy, żeby trochę odreagować- cmoknął mnie w policzek i z kubkiem zimnej wody poszedł obudzić Mayę. Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili usłyszałam donośny krzyk brązowookiej i serię przekleństw, które rzucała pod adresem Lucka. Zaśmiałam się głośno, widząc jak cała mokra biega za nim po salonie I groźnie wymachuje pilotem. W pewnym momencie zachwiała się i z całą mocą runęła na dywan, a Luck korzystając z chwili zamknął się w łazience, chroniąc się przed jej atakiem. Kochałam tych wariatów, bo choć było mi ciężko, oni zawsze potrafili poprawić mi humor...

--------------------------------------------------------------

Miłych walentynek kochani! Macie jakieś plany na dzisiaj?

Walka o szczęście.Where stories live. Discover now