**3**

170 10 1
                                    

Z każdym dniem u Cullenów czułyśmy się z Emery coraz lepiej. Ta rodzina była tak przyjazna i ciepła no może poza Rosalie, która nie była zbyt zadowolona z naszej obecności być może dlatego, że brała nas za potencjalne konkurentki o jej Emmetta, który był uroczy,ale od lat nie interesowali mnie mężczyźni. Emi miała swojego faceta, a ja aż dwóch i jak zauważyłam z nimi to tylko ciągłe problemy. Mimo tego uciekania tęskniłam za nimi. Carlos był dla mnie kimś wyjątkowym, a Diego...jego sama chyba bardziej zraniłam niż on mnie. W końcu nie wiedział, że jestem córką Aro. W dodatku Larissa...nie wiedziałam czy on mi kiedyś wybaczy. Bałam się naszego spotkania po latach,a najbardziej tego, że to ja będę cierpieć najmocniej, bo gdy przyjdzie mi z nimi walczyć ktoś zginie i jako, że jestem córką swojego ojca nie przyjmowałam do wiadomości, iż mogłabym to być ja.

Emery musiała wracać do Londynu, gdzie od jakiegoś czasu przebywała na stałe z Dorienem. Ich związek był naprawdę słodki. Wciąż pamiętałam jak on patrzył na Emery z tym niesktywanym zachwytem. Pamiętałam też zazdrosnego Carlosa i naszą wspólną noc. Kiedy zamknęłam oczy mogłam poczuć nadal jego dotykm na swoim ciele, a minęło już tak wiele wiele lat.

Kiedyś stałabym przy oknie bez szkła, długa suknia opinałaby moje ciało rozszerzając się w biodrach, a wiatr rozwiewałby moje włosy. Teraz jednak stałam przy oknie i patrząc jak krople deszczu spływają po szybie ubrana w krótką sukienkę przylegającą dość mocno do mojego ciała całą w kolorze butelkowej zieleni, którą wybrała mi osobiście Alice rozmyślałam nad tym, jak się zachowam, kiedy naprawdę spotkam jednego z braci De la Crúz.

***
Wpatrywałem się w nią od dłuższej chwili. Stała przy oknie w zielonej sukience, która podkreślała jej złote niezwykłe oczy. Kruczoczarne włosy opadały jej falami na ramiona. Patrzyła w dal, a jej twarz spowijał smutek. Dawno temu dałem sobie spokój z szukaniem zemsty na niej. Wiedziałem jednak, że Diego nie zamierza jej tego wybaczyć. Znów sprzeciwiłem się bratu. Znów powieliłem dawny spór i ponownie zostaliśmy sobie wrogami.

Jak miałem skrzywdzić kobietę, którą tak pokochałem? Wiele razy chciałem ją przeprosić. Spotkać gdziekolwiek i po prostu błagać o to by mi wybaczyła. Za każdym razem jednak brakowało mi odwagi. Lata temu to Saja uratowała mnie Diego i wielu innych, którzy zginęliby w tej wojnie z Volturie. Wiedziałem, że Emery stała po jej stronie i nadal tak jest. Jej także nie widziałem od dawien dawna.

Nie mogłem więc od tak wyłonić się z lasu i stanąć naprzeciw ukochanej, bo z pewnością rodzina wampirów, która zaoferowała jej pomoc ruszyłaby na mnie z obnażonymi kłami. Nie mogłem też użyć wobec niej iluzji. Nie tutaj. Byłem zbyt mocno wygłodniały. Nie pożywiłem się od miesiąca. Nie chciałem spuszczać jej z oczu, ale długo tak nie zdołam się blokować. Słaby w niczym jej nie pomogę, kiedy zjawi się Diego.

Odsunąłem się od drzewa za którym stałem i ruszyłem pędem przez las. Dotarłem do Seattle nim nastała noc. Wieczorami mnóstwo elementu kręciło się w ciemnych zaułkach. Bandyci, prostytutki czy alkoholicy nie miało to znaczenia. Byli po prostu kolejnymi z ofiar jakie zostaną przeze mnie zabite, abym mógł przeżyć. Prawo dżungi nic poza tym. Nasycony wróciłem w pobliże domu Cullenów z samego rana.

Nie spodziewałem się, że Saja będzie na zewnątrz. Słońce muskało promieniami jej twarz, kiedy przechadzała się leśną ścieżką. Jej cichy śpiew był jak najcudowniejsza melodia. W dłoni trzymała skrzypce. Kiedy dotarła na skraj lasu, gdzie widać już było długą rzekę płynącą nieopodal, zaczęła grać. Melodia była tak smutna i wrzynała się w moje serce do tego stopnia, iż nie umiałem dłużej stać w ukryciu. Owiałem swą iluzją jej ciało. Płatki kwiatów pokryły jej stopy. Muzyka ucichła.

–Cześć Carlos –odparła i odwróciła w moją stronę. Zamarłem ujrzawszy krwawe smugi łez na jej policzkach. Mogła płakać. Była naprawdę niezwykła. Z resztą nigdy w to nie wątpiłem. Tego poranka miała na sobie lekką sukienkę do kolan w kolorze słoneczników, a we włosy wplecione kwiaty. Wyglądała jak nie z tego świata. Jak wiosna, jak anioł. Mój anioł.

Look in my eyes Where stories live. Discover now