**15**

79 8 1
                                    

**Diego**

Nigdy nie sądziłem, że poza Tatią poznam kobietę, która w tak mocnym stopniu mnie oczaruje. Jane była niesamowita. Zachwyt nad jej osobą nasilał się z każdą chwilą z nią spędzoną.
Od tygodnia już Carlos i Saja nie wychodzili z pokoju bez potrzeby. Carlos znikał tylko, żeby zapolować. Saja miała zapewniane ,,przekąski" na miejscu. Tak samo z resztą jak ja dopóki wciąż nosiłem miano jej gościa.

Jane bardzo przeżywała to co zrobiła bratu i nie mogłem patrzeć jak snuje się smutna po korytarzach. Dobrze wiedziałem, że Alec zaczął znikać i unikał jej od tamtego wydarzenia. Bolało mnie, że po części była w tym moja wina.

Jane co prawda chciała chronić Saję. To co zrobiła pokazywało jak ważna dla niej jest córką Aro. Co do jej ojca to zachowywał się trochę tak jakby rozwiązał wszelkie problemy. Właśnie wtedy Carlos wyskoczył ze swoim durnym pomysłem. Nie wiem kiedy i jak wniósł do wnętrza gmachu ogromny bukiet czerwonych róż, ale właśnie wkraczał z nim do wielkiej sali.

Widziałem go doskonale, a więc nie był okryty iluzją. Nie wiedzieć też czemu zniknęli nagle wszyscy strażnicy spod drzwi. Czyżby i Carlos nie był tutaj sam? Jeśli o niego chodziło to nigdy nie umiałem przewidzieć co zrobi. Postanowiłem jednak w porę ostrzec Saję o tym, gdzie udał się Carlos.

Dziewczyna była właśnie z Jane. Nie umiałem jednak skupić się na szatynce, gdy piękna i niebezpieczna blondynka dotrzymywała jej towarzystwa. Kiedy wreszcie udało mi się wydobyć głos i spojrzenia kobiet spoczęły na mnie odparłem krótko.

– Carlos poszedł do Aro– kobiety natychmiast zerwały się z miejsca i spojrzały na mnie z niedowierzaniem.

– Jak to? Dlaczego ?–Saja wyraźnie się zmartwiła. Była wręcz przerażona. Widziałem w jej oczach, że to co może zrobić Aro nie wróży niczego dobrego. Jane zachowała spokój i po prostu ruszyła do drzwi. Saja ruszyła za nią i tak nagle biegliśmy wspólnie do sali, gdzie wszedł przed chwilą mój brat.

Aro stał na środku komnaty. Carlos patrzył mu w oczy z determinacją i pozwalał na czytanie własnych myśli poprzez podanie ojcu Saji swej dłoni. Nigdy przedtem nie widziałem go tak zdeterminowanego. W tym właśnie momencie zdałem sobie sprawę, że mój braciszek prawdziwie się zakochał i gdyby nie mój gniew on i Saja zapewne byli by od dawna szczęśliwi.

–Wspaniale– odrzekł nagle Aro. – Więc uważasz, że możesz prosić o rękę mojej jedynej córki? Po tym jak przez te wszystkie lata musiała uciekać przed tobą i twoim bratem? Jak musiała unikać własnej rodziny ?!!– jego głos przerodził się w krzyk. – Moja córka zasługuje na kogoś lepszego od ciebie, a ty jedyne co możesz ode mnie otrzymać to szybką śmierć – warknął. Nim Carlos zdarzył się choćby odsunąć z każdego kąta wypadły straże. Otoczyły go i zmusiły, by uklęknął.

Właśnie wtedy Aro dostrzegł córkę. Patrzył na nią dłuższą chwilę, jakby nie wiedział do końca co ona zrobi. Saja zachowała spokój i po prostu czekała. Aro cofnął dłoń z gardła Carlosa. Podszedł za to do mnie. Poczułem strach, gdy się zbliżył.

– Większą karą będzie, jeśli odbiorę ci kogoś na kim ci zależy – powiedział i chwycił mnie za gardło. Szarpnąłem się chcąc odsunąć, obronić przed tym co planował ojciec Saji. Dziewczyna również drgnęła nerwowo, kiedy Aro mocniej zacisnął swoje palce na moim gardle.

Zamknąłem oczy. Jeśli moja śmierć miałaby pomóc Carlosowi i Saji w byciu razem mogłem się poświęcić. Moja Tatia zginęła, więc ja mogę do niej dołączyć. Wtedy jednak usłyszałem głośny krzyk.

–Nie!– zamarłem, a moje martwe serce drgnęło. Ten głos należał do Jane. Aro nie cofnął jednak dłoni, a wtedy stało się coś czego nikt się nie spodziewał. Jane stając w mojej obronie zaatakowała Aro. Wampir krzyknął i upadł na posadzkę wijąc z bólu.

– Jane wystarczy– wtem włączyła się do tego wszystkiego Saja. W końcu postanowiła zrobić coś więcej niż patrzeć. Była zła. Wręcz kipiała wściekłością i była ona skierowana wprost na Aro. Jane przestała atakować jej ojca, a wtedy Saja stała już przy nim.

– Nie sądzisz ojcze, że to już koniec ? Nie możesz decydować o niczym co jest związane z moim życiem, bo to moje wybory – odparła. – Nie dam się drugi raz zamknąć w komnacie i być kontrolowaną na każdym kroku– przyznała. Aro spojrzał na nią z gniewem.

– To się okaże– warknął jak widać zdenerwowany na to wszystko co właśnie się działo. – Straż!!!– krzyknął, a kiedy na salę wpadły tłumy wampirów Saja westchnęła.

– Nie podchodźcie to was nie zabiję– ostrzegła. Jednak żaden nie zareagował. Dlatego też to ona zrobiła krok w nich stronę, a potem zamykając oczy krzyknęła. Wrzask niósł ze sobą podmuch, który powaliłby nawet słonia. Dłonie Saji zajaśniały na kilka sekund w tym samym momencie w którym cała chmara wampirów przewróciła się i zamieniła w popiół.

Wszystko to było tak niesamowite i nie do wyobrażenia, że staliśmy tak dłuższą chwilę wpatrując się w pozostałości po strażnikach. Ci którzy wciąż żyli i stali na warcie nagle uciekli na zewnątrz. Saja westchnęła i odwróciła się do ojca. Z jej nosa sączyła się krew. Aro drgnął w pierwszej chwili zupełnie jakby chciał do niej podbiec, jednak jedno jej spojrzenie odwiodło go od tej decyzji. Oczy Saji lśniły tym cudownym złoto żółtym odcieniem tak różnym od moich lodowych czy fioletowych oczu Carlosa. W tej samej chwili poczułem się dumny, iż mogę należeć do gatunku wyjątkowych wampirów. Odmieńców, którzy nie powinni się skrywać w szczelinach gór, ale żyć pełnią życia.

Czułem, że Saja nie ma daru bez powodu. To ona może być ratunkiem dla naszego gatunku. Gatunku, którego Aro się boi.

– Carlosie?– odezwała się po chwili niemego patrzenia w ojca. – Chodźmy stąd – odparła. Mój brat objął ją i ruszył do wyjścia. Stałem chwilę jak zahipnotyzowany. Potem mój wzrok padł na Jane. Smutek przeszył moje zimne serce. Podszedłem do niej i ucałowałem w policzek. Spojrzała na mnie z żalem, który rozrywał mnie od środka.

– Zobaczymy się jeszcze ?– zapytała. Uśmiech zakwitł na mojej twarzy. Naprawdę tego chciała? Ująłem jej dłoń i oddałem na niej pocałunek.

– Będę zaszczycony móc ponownie cię ujrzeć mi amor – wyszeptałem i ruszyłem za bratem i Sają.

_________________________________________

Kolejny rozdział

Mam nadzieję, że i tym razem wam się podoba 😄

Trochę zapał na pisanie mi umknął, ale za długo też nie mogę was trzymać w niepewności.

No to czekam na komentarze i życzę miłego wieczoru lub dzionka w zależności kiedy czytacie 🥰

Roxi

Look in my eyes Where stories live. Discover now