**8**

106 7 2
                                    

**Carlos**

Byłem roztrzęsiony i zdenerwowany jak nigdy. Siedzenie w domu Cullenów i czekanie na jakiekolwiek wieści jakie zdołają uzyskać o mojej ukochanej sprawiało, że powoli popadałem w obłęd. Byłem przerażony. Nie wiedziałem nawet czy ona w ogóle jeszcze żyje. Jednak czułem gdzieś głęboko, że moja Saja jest nadal żywa. Moje serce wiedziało lepiej niż ja sam. Nie mogłem pojąć jak to wszystko się stało. Dlaczego pozwoliłem jej oddać się w ręce Volturi. Jednak jej błaganie w oczach, bym uciekał było tak wymowne. Nie zdążyłem użyć iluzji, a ona użyła swojego daru. Potrafiła manipulować i po raz pierwszy w moim długim życiu użyła swojego daru na mnie i to w tak nieodpowiednim momencie. W momencie, kiedy to powinienem był ją chronić i osłaniać przed psami Aro węszacymi na tych terenach.

Carlisle przyglądał mi się w milczeniu od dłuższego czasu. Widział moje zdenerwowanie i nie uszło mojej uwadze, że martwi się o swoich bliskich. Cóż. Wcale się mu nie dziwię. Jestem przecież bardzo starym wampirem, w dodatku posiadam potężny dar i w starciu z moim gniewem jego rodzina nie miała by zbyt wielkich szans. Tylko, że ja wcale nie chciałem nikogo z nich krzywdzić. Rodzina to rodzina. Doskonale wiedziałem jak ważna jest dla każdego. Sam przecież miałem brata, a ojca kiedyś straciłem i to przez Aro. Właściwie straciłem też siostrę, choć była to siostra Diego to nie zmieniało to faktu, że kiedyś byliśmy w bliskich relacjach. Gdyby tylko ona nie pragnęła zbyt wiele niż mogłem jej dać i gdyby nie zaatakowała Saji, pewnie nadal by żyła.

Diego po odnalezieniu przy ciele siostry, które choć całe było pozbawione jakiegokolwiek życia, spinki mojej ukochanej oszalał. Nazwał ją zdrajczynią. Omal mnie nie rozszarpał, a kiedy starałem się przemówić mu do rozumu, że Saja nigdy sama nie zaatakowała by Larissy popadł w jakąś żądzę zemsty. Z początku pomagałem mu szukać Saji, ale kiedy dotarło do mnie, że ona nie zrobiła tego specjalnie, kiedy podczas jednego razu widziałem jej łzy, gdy Diego poprzez Miguela obdarzonego w dar iluzji podobny do mojego choć nieco słabszy odwróciłem się od brata i jego działań. Zacząłem podążać za Sają, by móc ją chronić. Mieszkałem blisko niej. Czasem bywałem przy niej skryty za iluzją, pracowałem w tej samej firmie, byłem przy niej, choć to, że nie mogłem jej po prostu przytulić było dla mnie czystym piekłem.

Kiedy wreszcie mogłem się ujawnić i kiedy zrozumiała, że nie ma we mnie wroga straciłem ją, a ten przeklęty strach, że już nigdy nie będę mógł poczuć jej aksamitnej skóry pod palcami, że nie usłyszę jej pięknego głosu i nie poczuję zapachu jej cudownych perfum sprawiał, że zapadałem się w sobie. Wtedy do salonu wkroczył Edward. Ciężko było coś odczytać z wyrazu jego twarzy, ale też wiedziałem, że ma on przeze mnie drobne problemy z żoną i może być równie zagubiony jak ja. Nie ważne czy ukochana jest blisko czy daleko zawsze istnieje strach, że postanowi nas porzucić. Po nim walenie ten strach dostrzegałem.

– Saja jest cała i zdrowa. Aro dał jej najlepszą z komnat oraz otoczył ochroną. Wygląda na to, że nic jej nie grozi–odparł rzeczowo. – Teraz przepraszam, ale muszę odszukać moją żonę– odparł i ruszył biegiem w stronę wyjścia. Odetchnąłem. Saja żyje. Jednak sam fakt, że Aro jak kiedyś zamknął ją ponownie w  komnacie niczym w złotej klatce dał mi do zrozumienia, że te wszystkie lata bez córki niczego go nie nauczyły. Wiedziałem, że nawet jeśli jest ona bezpieczna to muszę ją  stamtąd zabrać. Nie wiedziałem do końca jak to zrobię, ale dla niej mogłem nawet zginąć. Nikogo tak nie kochałem i wiedziałem, że nie pokocham już żadnej innej prócz niej.

**Aro**

Kiedy Saja osunęła się na podłogę i zdążyłem ją jedynie złapać nim straciła przytomność byłem przerażony. Nie wiedziałem co robić, kiedy moja mała dziewczynka leżała bez życia w moich ramionach.

– Saja? Saja kochanie otwórz oczy, Saja proszę nie mogę cię znowu stracić– powtarzałem tuląc ją do siebie. Poczułem się jak potwór. Ona tylko chciała ze mną porozmawiać. Wiedziałem to i gdybym jej na to pozwolił, gdybym się nie odwrócił nie stało by się to co się przed chwilą wydarzyło. Sulpicja podbiegła do nas równie przerażona jak ja. Spojrzeliśmy na siebie i po raz pierwszy od wieków w oczach mojej żony dostrzegłem błaganie. Nie obojętność. Ona błagała, bym zrobił coś, by pomóc naszej córce. Od początku pokochała ją bezwarunkowo, a ja właśnie wtedy widziałem, że ożeniłem się z odpowiednią kobietą.

Chwyciłem Saję na ręce i poniosłem szybko w stronę jej komnaty. Położyłem ją na łóżku z przerażeniem dostrzegając strużkę krwi płynącą z jej nosa. Nie odstąpiłem od niej na krok. Gładziłem ją po włosach i czekałem. Oboje czekaliśmy. Ja i Sulpicja. Kiedy też Saja w końcu się poruszała i kiedy otworzyła oczy nie kontrolując emocji uniosłem ją lekko i przytuliłem do siebie.

– Tato?– wyszeptała. – Bardzo za tobą tęskniłam wiesz – dodała wtulając się do mnie jak małe dziecko. – Kocham cię – zamruczała tak, że ledwo mogłem ją usłyszeć. Objąłem ją jeszcze mocniej. Najchętniej w ogóle nie wypuściłbym jej z objęć. Mój skarb. Moje maleństwo.

– Ja też cię kocham skarbie. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo– odparłem, a mój głos się załamał. Ramiona mi zadrżały, a Saja odsunęła się ode mnie by spojrzeć mi w oczy.

– Tato czy ty płaczesz? – zapytała i dotknęła mojej twarzy. – To znaczy, że ty też masz łzy tak jak ja?– dodała, a ja dotknąłem swojej twarzy i odkryłem, że mam wilgotne policzki. Nigdy przedtem nie pozwoliłem sobie na okazanie emocji. Nawet, gdy myślałem, że Saja spłonęła. Nawet wtedy stłumiłem cały ten ból w sobie. Najwidoczniej nie można tłumić uczuć w nieskończoność. Saja pocałowała mnie w policzek, a potem znów objęła. – Och tato, tak strasznie cię przepraszam– odparła i sama zaczęła płakać. Położyłem dłoń z tyłu jej głowy i pozwoliłem też sobie na płacz.

– Już dawno ci wybaczyłem, moje szczęście. Bardzo za tobą tęskniłem. Nawet nie wiesz jak było mi cię brak– wyszeptałem całkowicie odsłaniając przed nią swoje serce.

____________________________________

No i mamy kolejny rozdział

Wiem, że się cieszycie😁

Jak ja lubię tworzyć wzruszające sceny, a może by tak kogoś tu uśmiercić? Hmm... Nie no nie będę taką zołzą.

Cieszę się, że czytacie moje opowiadanie i komentujecie. Wasze słowa bardzo mnie motywują do dalszego pisania.

Trzymajcie się i do zaczytania przy kolejnym rozdziale

Roxi

Look in my eyes Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora