Rozdział 35

1K 72 56
                                    

Chwilę nie było rozdziałów, mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

×

Rozmowa ze współlokatorkami Callie była dla niej rzadkością. Nigdy nie były zbyt blisko, nie przyjaźniły, nawet nie kolegowały. Można to było określić jako znajoma twarz z klasy. Mona, niska dziewczyna o jasnych brązowych włosach i pulchnej twarzy to jedna z współlokatorek Callie, drugą była Lisa, wysoka dziewczyna i figurze i twarzy modelki z mugolskich magazynów i blond włosach sięgających jej do ramion. Callie nie przepadała za nimi z wielu powodów a jednym z nich było to, że często siedziały nawet do czwartej nad ranem obgadując każdą możliwą osobę i puszczając o nich plotki, które były wyssane z palca. Plotkowały nie tylko o innych dziewczynach i chłopakach, ale i nauczycielach, dosłownie o wszystkim co możliwe. Ale nie tylko dlatego ich nie lubiła, obie odnosiły się do Callie z ogromnym brakiem szacunku, a gdy tylko mówiły jej coś miłego w głosie była kpina i ironia.

Tego dnia Callie zeszła na dół do Pokoju Wspólnego. Nie mogła spać, bo Mona i Lisa gadały tak długo jak to możliwe. Już gdy dotarła do pokoju pełnego ludzi zbierających się na śniadanie wpadła na Regulusa, który złapał ją za ramiona by nie upadła i spojrzał na nią z troską.

— Hej. — powiedział.

— Cześć. — wymamrotała podnosząc głowę do góry i patrząc na jego przystojną twarz. Jego czarne włosy opadły mi na czoło i mimo mocnych rysów twarzy i idealnych wręcz kości policzkowych jego twarz miała w sobie coś takiego młodzieńczego. Nie był aż tak blady jak zwykle, jego twarz w końcu nabrała jakichkolwiek kolorów, szczególnie, że na jego twarzy zawitał uśmiech na widok brunetki.

— Znów nie spałaś? — zapytał odsuwając się nieco od niej.

— Nie mogłam. One bez przerwy gadają! — warknęła, Regulus pokręcił głową.

— Szkoda twoich nerwów na nie. — powiedział idąc w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego.

— Tak, wiem. — powiedziała — Jeśli cię to interesuje to podobasz się Lisie...

— Uwierz mi, że ani trochę mnie to nie interesuje. — powiedział.

— Jesteś chyba jedynym chłopakiem w szkole, któremu się ona nie podoba... przecież ona wygląda jak modelka! — powiedziała Callie — Ty jesteś przystojny i... nie dziwię się gdyby ona i ty...

— Nie mogę uwierzyć, że sugerujesz, że umówię się z nią dlatego, że jest ładna. Może i jest, ale sama wiesz jaka potrafi być z charakteru! — odparł — Poza tym, nie raz słyszałem jak ciebie obraża a tego nie toleruję.

— Potrafisz być kochany na naprawdę dziwny sposób. — powiedziała Callie uśmiechając się czule do Regulusa.

— A ty zazdrość okazujesz w równie dziwny i uroczy sposób. — mrugnął do niej przyśpieszając kroku.

Gdy Callie przypominała sobie Regulusa ze września - mocno zamkniętego w sobie, markotnego i nad wyraz smutnego - czuła dumę, że tak bardzo się wziął za siebie. Regulus ogromnie zaniedbał samego siebie skupiając uwagę na nauce i pokonaniu Voldemorta. Teraz mimo, że to drugie wciąż stanowi numer jeden to jednak chciałby zasmakować trochę szczęścia. Gdzieś w głębi serca marzyło mu się to co miał Syriusz i jego żona spodziewający się córki. Może nie myślał o dzieciach ani żonie, bez przesady, nie chciał się spieszyć, ale chciał zrobić krok dalej z Callie, już mocno otworzył się na relację z nią, ufał jej tak bardzo, że momentami to nie było do niego nawet podobne, ale to była dziewczyna, którą kochał i gdy tylko na nią patrzył zdawał sobie sprawę, że chciałby aby przy nim.

— Nie jestem zazdrosna. — powiedziała również przyśpieszając, Regulus się jedynie roześmiał złączając ich palce razem — Nie wiem co cię tak bawi. — powiedziała uśmiechając się na widok jego uśmiechu.

— Nic. — chłopak wzruszył ramionami — Chodź, jestem głodny. — powiedział.

Na lekcjach Regulus nie mógł się skupić, ale to dla niego było codziennością. Nawet nie próbował nie myśleć o Callie, a patrzenie na nią gdy próbowała zrozumieć bazgroły na tablicy profesor McGonagall go uspokajało. Nie mógł się jej oprzeć, czuł się trochę jak pod wpływem amortencji. Zakochany tak bardzo, że nie widział świata poza nią.

Po lekcjach jak zwykle wylegiwali się na kanapie odwlekając każde zadanie domowe najbardziej jak się dało, Regulus grzebał w torbie mając nadzieję, że znajdzie to czego szukał już od kilku dni. W końcu zrezygnowany przeklnął głośno rzucając torbą.

— Co się stało? — zapytała Callie kładąc jedną dłoń na jego plecach.

— Zgubiłem coś co chciałem Ci dać już w walentynki. — wyznał — Kupiłem to już dawno ale nigdy nie miałem okazji i... no odwagi więc postanowiłem ci dać w walentynki ale nie wiem gdzie to jest.

— Nie musisz mi nic dawać — powiedziała kręcąc głową.

— Ale chcę! — odparł — Chcę Ci to dać. — powiedział — Chcę byś miała coś co będzie Ci o mnie przypominało gdy...

— Gdy co? — przerwała mu ostro, a on wstał i pociągnął ją do jego dormitorium — Gdy co?

— Gdy mnie nie będzie. — wymamrotał, a ona myślała, że serce jej się rozerwie gdy widziała jego smutną minę — To co robię, a raczej próbuje zrobić jest trudne ale bardzo niebezpiecznie i jeśli mi się uda, mogę... mogę nie przeżyć tego. — powiedział Regulus.

— Nie. — powiedziała Callie — Nie umrzesz. Nie pozwolę na to. — dodała — Nie po to się tak starasz. Nie po to chodzisz od pani Pomfrey do profesora Slughorna

— Callie...

— Nic ci nie będzie, bo ja na to nie pozwolę. — powiedziała, a on chwilowo wstrzymał oddech, było w jej słowach coś co poruszyło jego serce — I nawet nie spróbuj o tym więcej wspominać. — dodała obejmując go tak mocno, że on miał wrażenie, że zaraz połamie mu żebra.

— Ja chcę tylko ciebie chronić. — wyznał również ją obejmując.

Inside Your Head | Regulus Black Where stories live. Discover now