Rozdział 40: My Evergreen

775 69 45
                                    

Hermiona leżała na boku, patrząc na kartę bożonarodzeniową postawioną na jej stoliku nocnym. Łóżko było pełne okruchów, które mogła usunąć magią, ale tak naprawdę nie czuła się na siłach. Od czasu swojej wizyty u Minerwy Hermiona nie miała sił na nic. Czuła się wydrążona i pusta, jakby czegoś brakowało, czegoś czego potrzebowała, by się trzymać. Czegoś co oczywiście miało znaczenie dla zachowania jej integralności strukturalnej.

Karta pomogła. Albo pogorszyła jej stan. Nie była pewna.

Westchnęła.

Mała postać profesora rzuciła się jak burza przez śnieg, by ponownie zniszczyć drzewo. Uśmiechnęła się, wyciągnęła rękę i dotknęła przedniej części karty, gdy postać ruszyła naprzód, wykonując swoje niekończące się zadanie. Magia karty zjeżyła się lekko pod jej palcami.

– Tęsknię za tobą – powiedziała na głos.

Mini-Severus prawie doszedł do drzewa, kiedy inna postać wyszła zza pnia. Hermiona zamrugała zaskoczona, gdy rozpoznała oliwkowo-zieloną koszulkę i jej zaokrąglone, różowe litery, w połączeniu z szokująco różowym wełnianym kapeluszem.

To była ona.

Karciana Hermiona rzuciła śnieżką w karcianego Severusa, a ta trafiła go w twarz aż upuścił różdżkę. Scena została zresetowana.

Hermiona usiadła. Co to było?

Mini Severus ponownie dostał śnieżką po twarzy.

Chwyciła dokładniej kartę i przyjrzała się jej uważnie. Nie miała halucynacji. Karta zdecydowanie się zmieniła. Z tej bliskości mogła wyraźnie rozpoznać, że to ona. Karciana Hermiona odwróciła się, by rzucić śnieżką i na krótką chwilę odsłonił się bok jej twarzy. Były małe i widoczne tylko przez chwilę, ale na pewno były to jej blizny.

Podniosła rękę do twarzy. Delikatnie przesunęła palcami po wypukłych pręgach. Nie była do końca pewna, co to znaczy.

Czy to była wiadomość?

Wiele lat temu, po śmierci Syriusza, Hermiona spędziła niezliczone godziny z Harrym, rozmawiając o jego ojcu chrzestnym. Harry tak naprawdę nie wierzył, że Syriusz nie żyje, a każdy najmniejszy szczegół dotyczący walki w Ministerstwie – naprawdę każdy – został wyczerpująco przepracowany pod każdym kątem. Hermiona cierpliwie siedziała z nim przez ten czas, pozwalając mu mówić przez swój ból i zastanawiając się, co sprawiło, że tak wyraźnie odrzucił to, co widział na własne oczy.

Teraz wiedziała. Robiła to samo, chwytając się czegokolwiek i próbując wydobyć wyjaśnienia, których może nawet nie było. Z pewnością Severus byłby jedynym, który zmieniłby kartę. Kto jeszcze tak doskonale odtworzyłby koszulkę, kapelusz i blizny?

Podjęła decyzję. W końcu nie zaszkodzi sprawdzić założenie. Bez względu na to, jak głupie może się to wydawać komuś innemu.

Szybki prysznic i Hermiona była już w połowie drogi do drzwi, kiedy zatrzymała się i zaczęła grzebać w swojej torbie. Różowy kapelusz, który odzyskała, został mocno wsunięty na jej głowę, zanim włożyła buty i wyszła z domu.

Aportacje szybko ją zmęczyły. Zdecydowanie nie była jeszcze w pełni sił. W rezultacie przeszła ostatnią milę piechotą, aż znalazła się na cmentarzu. Zmienił się przez lata. Nieco odrapany stary kościół został odbudowany i był elegancką, nowoczesną budowlą z ogromnymi szklanymi oknami. Cmentarz miał zdecydowanie więcej mieszkańców od czasu jej ostatniej wizyty i był starannie wypielęgnowany. Hermiona przypomniała sobie piękne dzikie kwiaty, które wcześniej pozostawiono niekontrolowane. Poczuła, że ​​teraz cmentarz sprawia wrażenie dobrze utrzymanego, ale stracił naturalny, nieokiełznany i chaotyczny charakter. Było to poczucie spokoju stworzone ręką ludzkości, nie odnalezione w niekontrolowanym wzroście natury.

HGSS Zmienność niezmiennego czasu (polski przekład) On viuen les histories. Descobreix ara