Rozdział 14: Damn The Dark, Damn The Light

Zacznij od początku
                                    

- Cóż, jestem sympatyczna – odrzekła i zobaczyła, jak jego usta wykrzywiają się lekko na jej pewną odpowiedź.

Lucjusz pociągnął łyk swojego drinka. – Widzę, że przyjęłaś mały znak mojego szacunku za pracę z moim byłym Domem.

Czarownica dotknęła palcem srebrnej wężowej szpilki, którą przypięła do swojej formalnej szaty.

- Tak, miło – skomentowała neutralnie.

- Ma subtelną elegancję – powiedział Lucjusz. - Rodzaj rzeczy, którą możesz nosić przez cały czas.

– Upewnię się, że tak będzie – skłamała gładko.

Spojrzała na pokój przez mieszających się gości i zobaczyła Lily rozmawiającą z ożywieniem ze starszym czarodziejem. James stał po jej prawej stronie z bardzo ponurą miną.

- Co Horacy myślał kompletując swoją listę gości? - Lucjusz zauważył, kiedy podążył za jej spojrzeniem w kierunku Lilly.

- Wyszukuje utalentowanych ludzi wszędzie tam, gdzie może ich znaleźć - odpowiedziała. - Cenię zaradność. Wiele ważnych osób to robi.

Lucjusz spojrzał na nią oceniająco. - W rzeczy samej. Tak.

Hermiona nadal obserwowała postępy Lily z dobrze powiązanym gościem, podczas gdy James dąsał się. Rozejrzała się po pokoju i uniosła brwi, gdy zauważyła Minerwę rozmawiającą ze Snape'em. I oboje wydawali się dość szczęśliwi... a przynajmniej nie widocznie nieszczęśliwi.

Dobrze, dobrze.

- Trudno cię zrozumieć, czarownico - powiedział Lucjusz.

– Lubię myśleć o sobie jako o tajemniczej – sprzeciwiła się Hermiona. - Jeśli chcesz wiedzieć coś szczególnego, sama ci powiem. Zaoszczędzi ci to wiele wysiłku, który mógłbyś poświęcić na spiskowanie.

- Słyszę o tobie wiele intrygujących rzeczy - powiedział Lucjusz. - Mulciber to trudny do zaimponowania czarodziej.

- Dobrze się bawiłam w Domu Slytherinu – powiedziała dyplomatycznie. – Chyba trzymali za mnie kciuki. A posiadanie innego profesora po swojej stronie nie może zaszkodzić.

Lucjusz pokiwał głową w zamyśleniu. Wyglądał, jakby miał znowu coś powiedzieć, ale dostrzegł coś nad jej ramieniem i rozszerzył oczy.

- Przepraszam - powiedział nagle Lucjusz. - Widziałem znajomego, z którym chciałem porozmawiać.

- Przeprosiny nie są konieczne – powiedziała. Dziękuję za to, pomyślała.

Lucjusz skłonił się sztywno i szybko przeszedł przez tłum. Hermiona śledziła go przez jakiś czas, ale zgubiła go, gdy prześlizgnął się elegancko obok grupy wampirów. Była pewna, że ​​rozpoznała ją z przyjęcia, w którym brała udział (będzie uczestniczyć?) w przyszłości.

Sączyła drinka, zadowolona z obserwacji Minerwy i Snape'a przez kilka minut. Zdecydowanie nie zamierzała im przeszkadzać. Snape na coś wzruszał ramionami i Hermiona widziała zmianę postawy Minerwy na „Wiem, co jest dla ciebie dobre" (postawa, w której Hermiona była ekspertem po latach doskonalenia jej na Ronie i Harrym), a Snape w końcu skinął głową.

To było interesujące.

Po ich prawej stronie znajdowała się grupa rudych rozmawiających z mężczyzną i kobietą. Hermiona wyciągnęła głowę.

Och!

To była Molly. Zdecydowanie Molly. Młoda, groźnie wyglądająca Molly.

Stała z dwoma czarodziejami, którzy byli bardzo do niej i do siebie nawzajem podobni. Muszą być jej braćmi. Nie rozpoznała, z kim rozmawiali. Kobieta, z którą rozmawiała Molly, miała okrągłą, wesołą twarz i uśmiechała się swobodnie. Mężczyzna wyglądał niejasno znajomo. Hermiona postukała w zęby językiem, kiedy próbowała... Neville! Muszą być jego rodzicami!

HGSS Zmienność niezmiennego czasu (polski przekład) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz